Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Gamrot: Oczekuję, że po zdobyciu drugiego pasa KSW będę wynagradzany jak „freak fighterzy” [WYWIAD]

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
- Nawet nie czułem, że walczę w niższym limicie. Jestem otwarty na obrony pasów obu kategorii - zapowiada Mateusz Gamrot (MMA 15-0), mistrz KSW wagi lekkiej, który w sobotę zdobył kolejny tytuł, kategorii piórkowej. W rozmowie z Tomaszem Dębkiem "Gamer" opowiada m.in. o walce z Kleberem Koike Erbstem, chęci bronienia obu tytułów, negocjacjach kontraktowych z KSW, propozycjach od UFC i wymarzonej walce z Chabibem Nurmagomiedowem (27-0).

Tomasz Dębek, "Polska The Times": Jak czuje się pan w roli podwójnego mistrza KSW?
Mateusz Gamrot: Znakomicie. Spływają do mnie wiadomości z gratulacjami od znajomych i kibiców. Liczę je już w setkach, jeśli nie tysiącach. Nie jestem w stanie odpisać na każdą, ale z czasem będę chciał nadrobić zaległości. Jestem wdzięczny za to, że ludzie docenili mój sukces. To ogromna motywacja. Widzę, że to co robię ma sens. Wielkiej euforii po zwycięstwie nie czuję. Ale to pewnie dlatego, że już od kilku tygodni podświadomość wmawiała mi, że drugi mistrzowski pas jest tylko kwestią czasu. Spełnienie tej myśli było więc dla mnie naturalną koleją rzeczy.

Pojedynek z Kleberem Koike Erbstem rozegrał pan po profesorsku. Rywal nie miał nic do powiedzenia, sędziowie przyznali panu każdą z pięciu rund.
Jestem bardzo zadowolony ze zwycięstwa w dominującym stylu. Plan taktyczny został zrealizowany w stu procentach. Kleber to zawodnik niebezpieczny w każdej płaszczyźnie od pierwszej do ostatniej sekundy. Nie było nawet momentu, w którym mógłbym się rozluźnić. Plan na walkę był taki, że miałem być mądry i cierpliwy. Trzymałem się tego przez każdą z pięciu rund.

Plan ułożył Mike Brown z American Top Team, gdzie przygotowywał się pan do walki?
Taktyka była Mike'a, aczkolwiek razem z moją polską ekipą trochę zmodyfikowaliśmy jego założenia, dopracowaliśmy pewne szczegóły. Od początku miałem być mobilny na nogach. Stanowić dla rywala nieuchwytny cel w stójce. Odpowiadać na każde jego kopnięcie, a samemu bić seriami. Do tego musiałem być uważny w parterze, nie dać się złapać w jego pułapki. Z realizacji panu jestem zadowolony. Na chłodno mam do siebie tylko małe zastrzeżenie. W końcówce walki mogłem trochę przyspieszyć w stójce i spróbować go skończyć przed czasem. To wniosek wyciągnięty już po walce, postaram się włączyć go do planu w kolejnych występach. Chociaż często walczy się tak, jak przeciwnik pozwoli. Kleber bił się w stójce asekuracyjnie, przez co ja też nie mogłem mocniej zaryzykować.

>> KSW 46. CHALIDOW PRZEGRAŁ I ZAKOŃCZYŁ KARIERĘ, GAMROT PRZESZEDŁ DO HISTORII [RELACJA, ZDJĘCIA] <<

Parter reprezentanta Japonii w bezpośrednim starciu był tak dobry, jak się pan spodziewał?
Tak. Moim zdaniem w grze parterowej Kleber jest najbardziej niebezpiecznym fighterem na świecie. Wydaje mi się, że nawet w UFC nie ma drugiego takiego zawodnika. Cieszę się, że mogłem się z nim skonfrontować. Nie unikałem parteru, poszedłem z nim w kocioł. Tam kontrolowałem sytuację. Zawsze byłem o krok przed nim. Wiadomo, że nie wszedłem do klatki z myślą, że go poddam. To raczej niemożliwe. Miałem po prostu przewidywać jego ruchy, unikać pułapek. Kontrować każdą próbę akcji rywala, żeby nie miał możliwości na rozwinięcie skrzydeł. Tak też się stało, z czego bardzo się cieszę.

Był moment, w którym poczuł pan się szczególnie zagrożony?
Niebezpieczne były jego frontalne kopnięcia. Kilka razy otarły się o moją twarz. Wiedziałem, że jeśli trafi czysto na brodę, może w ten sposób nawet skończyć walkę. W parterze z kolei dwa razy zapiął mi omoplatę, ale doskonale wiedziałem, jak ją skontrować i przejść do korzystniejszej pozycji.

Zdecydował pan już, co zrobi z pasami? Będzie bronił obu, czy jeden zwakuje?
Jestem otwarty na obrony tytułów w obu kategoriach. Teraz wszystko zależy od włodarzy KSW. Musimy się spotkać i ustalić, jak to dalej będzie wyglądać. Mamy dżentelmeńską umowę o bonusie za zwycięstwo w sobotniej walce. Jestem wdzięczny i lojalny KSW, ze strony federacji oczekuję tego samego. Będziemy rozmawiać, w najbliższym czasie wszystko powinno się wyjaśnić.

W ostatnim czasie walczył pan średnio dwa razy do roku. Jedna obrona pasa na 12 miesięcy nie zablokuje dywizji lekkiej i piórkowej?
Jestem młodym zawodnikiem, spokojnie mógłbym walczyć trzy razy w roku. Pytanie, czy federacja będzie tego chciała. I czy pozwoli na to liczba gal, których jest cztery lub pięć rocznie.

ciąg dalszy wywiadu na następnej stronie
Skoro jest pan otwarty na kolejne występy w kategorii do 66 kg, zakładam że czuł się pan w tej dywizji dobrze.
Ścinanie wagi przebiegało zupełnie inaczej niż kiedy robiłem limit kategorii lekkiej, do 70 kg. Przez cztery-pięć miesięcy trzymałem dietę. Pomagał mi w tym mój dietetyk Daniel Skibiński, który rozpisał mi wszystko co do grama. Kontrolowaliśmy moją wagę, a im bliżej było gali, tym bardziej schodziliśmy z kalorii. Po szczegóły zapraszam do Daniela, każdy może do niego napisać i nawiązać współpracę. A jeśli chodzi o moje zbijanie to inna była też końcówka procesu, czyli odwadnianie organizmu oraz regeneracja po nim. Zajęła mi ona dłużej niż w wyższej kategorii. Podczas walki wszystko było jednak OK. Nawet nie czułem, że walczę w niższym limicie.

Zbijanie czterech dodatkowych kilogramów było łatwiejsze czy trudniejsze niż się pan spodziewał?
Wszystko przebiegło tak, jak oczekiwaliśmy. Ale było dużo trudniej niż kiedy robiłem limit kategorii lekkiej. Kosztowało mnie to mnóstwo wyrzeczeń. Dietę trzymałem kilka miesięcy, nie mogłem pozwolić sobie choćby na żadne słodycze. Odbijało się to na moim samopoczuciu, co z kolei odczuwali moi bliscy, z którymi spędzałem czas. Zapłaciłem dużą cenę, ale było warto. Jako pierwszy w KSW jestem jednocześnie mistrzem dwóch kategorii. Fajnie, że zapisałem się w ten sposób na kartach historii.

Kategoria piórkowa długo była bardzo wyrównana, ostatnio przed szereg wyszedł jednak Salahdine Parnasse, który najpierw pokonał pana przyjaciela Łukasza Rajewskiego, a później dwóch byłych mistrzów: Artura Sowińskiego i Marcina Wrzoska. Tego ostatniego na gali w Gliwicach.
Nie miałem okazji zobaczyć nawet urywków tej ostatniej walki. Dopiero dochodzę do siebie po gali, ale w tym tygodniu z chęcią nadrobię zaległości. Słyszałem o Francuzie wiele dobrego. Na żywo widziałem jednak tylko jego walkę z „Rajem”, którego byłem wtedy sekundantem.

>> MATEUSZ GAMROT: PARKE TO KŁAMCA. JESTEM ZAŁAMANY TYM, CO SIĘ STAŁO W DUBLINIE [WYWIAD] <<

Jak zapatruje się pan na ewentualną walkę z 20-letnim Francuzem?
Wszystko jest w rękach włodarzy KSW. Kwestia jest jednak taka, że chciałbym się piąć do góry w mojej sportowej karierze. Stawać przed kolejnymi wyzwaniami, a nie być wyzwaniem dla kogoś. Wolałbym iść w tę stronę niż bić się z każdym, kto wygrał trzy walki z rzędu. Chcę budować swoją markę, by moje osiągnięcia zostały dostrzeżone nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Dlatego nie myślę o walce z Salahdinem. Chociaż pewnie i na nią kiedyś przyjdzie czas.

Widzi pan przed sobą takie wyzwania w KSW?
Aktualnie nie widzę żadnego. Jedyne co przyszło mi do głowy po zdobyciu drugiego pasa, to walka z Chabibem Nurmagomiedowem. Chciałbym się z nim zmierzyć, to byłaby przyjemność. Obaj jesteśmy niepokonani, on jest mistrzem UFC wagi lekkiej, ja podwójnym mistrzem KSW. Taki pojedynek byłby czymś wielkim.

Nie ujmując niczego KSW, ale żeby doszło do takiego pojedynku, musiałby pan przejść do UFC i tam wywalczyć sobie mocną pozycję. W ostatnim czasie miał pan kontakt ze strony amerykańskiej organizacji?
Propozycje są, pojawiają się często. Ale aktualnie jestem podwójnym mistrzem KSW i skupiam się na tym, co mam do zrobienia tutaj.

A w dłuższej perspektywie czasu, gdyby o wyzwania w KSW było już naprawdę trudno?
Wtedy będziemy się martwić. (śmiech)

ciąg dalszy wywiadu na następnej stronie
Z zawodnikami UFC trenuje pan w American Top Team, gdzie przygotowywał się pan do walki z Koike Erbstem.
To był już mój trzeci obóz w ATT. Za pierwszym razem pojechaliśmy tam trochę rekreacyjnie, a doszły do tego treningi. Dwa kolejne były już konkretnymi przygotowaniami pod walki. Ostatni wyjazd był dużo lepszy niż poprzednie, a spodziewam się, że na kolejnych zyskam jeszcze więcej. Aż trudno sobie wyobrazić, jaką formę zbuduję na następną walkę. To niesamowity klub. Trenerzy i zawodnicy tworzą świetną atmosferę. Każdy jest zaangażowany, życzliwy dla kolegów. Chętnie pomagają sobie nawzajem, podpowiadają co można zrobić lepiej. To buduje. Tam każdy wie, po co przychodzi na trening. Praca jest ciężka, ale z najlepszymi zawodnikami na świecie człowiek bardzo szybko uczy się nowych rzeczy. ATT to niewątpliwie jeden z najlepszych klubów świata.

Na Florydę będzie pan latał tylko na obozy, czy planuje kiedyś przeprowadzić się tam na stałe?
Myśl o wyjeździe na stałe się pojawiła. Chociaż kocham Polskę i trudno byłoby mi żyć gdzieś indziej. Mógłbym poważnie zastanowić się nad przeprowadzką razem z rodziną. Ale na razie niestety mnie na to nie stać. Życie w Stanach jest bardzo kosztowne. W tej chwili wyjazdy na sześć tygodni okresu przygotowawczego są dla mnie idealne.

>> MAMED CHALIDOW: NIE ZALEŻY MI NA PASIE, TYLKO NA REWANŻU [WYWIAD] <<

Niektórzy sugerują, że kolejnym wyzwaniem byłby dla pana trzeci pas, wagi do 77 kg. To realne, by mógł pan skutecznie rywalizować z zawodnikami, którzy na co dzień ważą często powyżej 90 kg?
W kategorii półśredniej jest mój przyjaciel Borys Mańkowski. Ma tam swoje rachunki do wyrównania. Dlatego nawet nie myślę o trzecim pasie. Nie mam zamiaru tam iść. To jego dywizja, jestem pewien że zrewanżuje się Roberto Soldiciowi i odzyska pas. A między sobą walczyć nie będziemy.

Po gali w Gliwicach powiedział pan, że ma z KSW pewne sprawy do uporządkowania. To temat na dłuższą rozmowę, czy powinniście szybko się dogadać?
Chodzi o wyjaśnienie sobie pewnych kwestii i sprawy kontraktowe. Ja oddałem pełen szacunek i jestem lojalny KSW. Chciałbym, żeby federacja traktowała mnie w ten sam sposób. Żebym był wynagradzany jak gwiazdy KSW. Czy nawet freaki, których gaże są bardzo duże. Wydaje mi się, że doszedłem do momentu, w którym powinienem być traktowany jak największe nazwiska w organizacji. I tego właśnie oczekuję.

Jak w tym momencie wygląda pana sytuacja kontraktowa?
Pojedynek z Kleberem był ostatnim w moim starym kontrakcie. Jesteśmy w trakcie rozmów dotyczących przedłużenia umowy. Mam dwa mistrzowskie pasy, dzięki temu moja pozycja negocjacyjna powinna być chyba całkiem mocna.

Wracając do gali w Gliwicach, w walce wieczoru Mamed Chalidow przegrał rewanżowe starcie z Tomaszem Narkunem i ogłosił, że kończy karierę. Było to dla pana zaskoczenie?
Poniekąd tak. Mamed jest legendą sportów walki w Polsce. Chyba nikt nie zrobił dla MMA tyle co on. Powinniśmy być mu wdzięczni i podziękować za jego piękną, bogatą karierę. Staram się zrozumieć jego decyzję. Przed walką postanowił sobie, że jeżeli po raz drugi przegra z Tomkiem, odejdzie. Tak się też stało. Nie wiem, czy będzie jeszcze myślał nad tą decyzją, czy jest ona ostateczna. Zrobi tak, jak będzie czuł. Drugiego takiego zawodnika pewnie już nigdy nie będzie.

To dla pana ktoś więcej niż kolega z pracy? Narkun nie ukrywał, że zanim został zawodnikiem MMA, podziwiał walki Chalidowa w telewizji i marzył o tym, żeby się z nim zmierzyć. Pan jest z tego samego pokolenia, rok młodszy od „Żyrafy”.
Mamed to dla mnie wzór do naśladowania. Patrzyłem na niego i starałem się coś podłapać. Nigdy nie miałem jednego konkretnego idola. Staram się wyciągać najlepsze rzeczy innych zawodników i przekładać to na moje umiejętności. Jedną z takich osób jest Mamed, ale obserwuję wielu fighterów. M.in. też wspomnianego już Nurmagomiedowa.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Mateusz Gamrot: Kleber jest wspaniały w parterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24