Michael Jordan to nie tylko "Ostatni Taniec". Czego nie pokazał dokument ESPN i Netfliksa?

Tomasz Biliński
Jordan to nie tylko "Ostatni Taniec". Czego nie widzieliśmy?
Jordan to nie tylko "Ostatni Taniec". Czego nie widzieliśmy? Chicago Tribune/MCT/Sipa USA/East News
Michael Jordan to samiec alfa nie tylko na boisku. Na jego zasadach został nagrany dokument „The Last Dance”.

Michael Jordan od ośmiu lat nie może znaleźć chętnego, który odkupiłby od niego wypasioną willę w Chicago. W tym czasie obniżył jej cenę o połowę i dziś trzeba za nią zapłacić „jedyne” 14 855 000 dolarów. Kwota jest nieprzypadkowa. Gdy między cyframi umieścimy plusy, wynik równania wyniesie 23, czyli numer na koszulce, z jakim MJ grał. Okazja tym większa, że jeden z największych sportowców w historii bez podziału na dyscypliny dorzuca wszystkie 34 modele butów Air Jordan.

Dodatek może być doskonałą inwestycją. W maju tego roku - na fali popularności dokumentu ESPN i Netfliksa „Ostatni Taniec” (oryg. „The Last Dance”) - w domu aukcyjnym Sotheby’s w Londynie wystawiono na sprzedaż pierwsze buty, jakie firma Nike stworzyła dla Jordana, i w których ten grał w swoim pierwszym sezonie w NBA. Żadna replika czy kolejna partia, a zdjęte z „Jego Powietrznej Wysokości”, stąd lewy but był o pół numeru mniejszy od prawego. Cena wywoławcza wynosiła 150 tys. dolarów. Zwycięzca zapłacił za nie 560 tys.!

Nie miniemy się z prawdą, jeśli napiszemy, że dla MJ rozpoczęta w 1984 roku współpraca z Nike, które radziło sobie wtedy średnio, była fundamentem dla drogi na szczyt najbogatszych sportowców (aktywnych lub emerytowanych). Szacuje się, że wdrapał się na niego w tym roku i jeśli mielibyśmy zabawić się w uwielbiany przez byłego koszykarza hazard, to z perspektywy popularności „Ostatniego Tańca”, w najbliższym czasie z niego nie zejdzie.

Chociaż gdyby nie jego rodzice, być może historia nie byłaby tak ciekawa. 21-letni wtedy Michael, który robił furorę w lidze uniwersyteckiej w barwach koledżu z Karoliny Północnej, wolał Adidasa. Jednak niemiecka marka miała inne plany. W grę wchodził oczywiście Converse, który od lat dostarczał jednolite obuwie wszystkim zawodnikom. Na plakatach utalentowany, ale żółtodziób miał stać obok ówczesnych gwiazd ligi Larry’ego Birda, Magica Johnsona czy Isiaha Thomasa. Dla 99,9 proc. debiutantów byłby to powód do dumy, ale Jordan już wtedy chciał być tym jedynym.

Air Jordan

O dążeniu do perfekcjonizmu napisał Roland Lazenby w biografii „Michael Jordan. Życie”. Tajemnica ma kryć się w genach. Z potrzebą udowadniania mierzył się już pradziadek Michaela, który jako mieszkaniec Karoliny Płn. wielokrotnie miał być dyskryminowany na tle rasowym. Lata później mały Mike, zanim nabrał atletycznej budowy, przegrywał „rywalizację” ze starszymi braćmi o względy ojca. Ten był mechanikiem samochodowym. Prosząc najmłodszego syna o taki czy śmaki klucz, miał otrzymywać kombinerki albo śrubokręt. W efekcie gołowąs słyszał, że lepiej będzie, jak pójdzie pobawić się z siostrami (jedną młodszą i jedną starszą). Czarę goryczy miały przelać łomoty od jednego z braci w meczach jeden na jednego na przydomowy kosz. Junior zakasał rękawy i stał się koszykarzem wszech czasów (a jego najlepszym przyjacielem został ojciec, który nie odstępował go na krok do momentu, gdy został zamordowany w 1993 r.). Numerem jeden został już w koledżu.

Takie miano dawał mu też Nike, który do połowy lat 80. najmocniej inwestował w biegaczy, ale chciał wejść na rynek sportów zespołowych. W „Ostatnim Tańcu” o przekonywaniu Jordana do marki z charakterystyczną łyżwą opowiadała jego matka, Deloris. Wraz z mężem Jamesem stwierdzili, że ich syn będzie głupcem, jeśli nie skorzysta z oferty. Ten zresztą miał nie patrzeć na kwotę w kontrakcie, najbardziej interesowało go auto od firmy. Koniec końców pierwsza, pięcioletnia umowa, gwarantowała młodemu koszykarzowi pół mln dol. rocznie plus akcje firmy. Niewiele, jeśli spojrzymy, że w pierwszym sezonie „Air Jordanów” na rynku przychód z nich wyniósł 100 mln dol.!

Nie bez znaczenia były kary od NBA za grę Jordana w biało-czerwonych lub czerwono-czarnych butach (w NBA obowiązywały jednolite Conversy). Nike grzywny płacił, a sytuację wykorzystał w kampanii reklamowej. Dziś sprzedaż obuwia z charakterystycznym „Jumpmanem” (premiera każdego kolejnego modelu wiąże się z gigantycznymi kolejkami przed sklepami) generuje ponad 2,5 mld dol. każdego roku. 57-letni emerytowany koszykarz z każdej sprzedanej pary ma cztery dolary, rocznie daje mu to od 80 do 100 mln dol.

Be Like Mike

Drugą najbardziej dochodową umowę w tamtym czasie zawarł z Gatorade. W latach 90. za dziesięcioletni kontrakt otrzymał 18 mln dol., a dzieciaki na boiskach nuciły refren piosenki „Be Like Mike” stworzonej na potrzeby reklamy. Poza tym „Air” współpracuje lub współpracował z takimi firmami jak McDonald’s, Coca-Cola, Hanes, Chevrolet, Rayovac, MCI, Ball Park Franks, Upper Deck, 2K Sports i Five Star Fragrances. Jest właścicielem salonu samochodowego i kilku restauracji, co wyceniane jest na 1,5 mld dol. Niewiele mniej miał otrzymać rok temu za sprzedaż mniejszościowego pakietu akcji Charlotte Hornets (swoje kupił w 2006 r., w 2010 r. powiększył je, zostając właścicielem franczyzy - wtedy Bobcats). Inwestuje też w zespół e-sportowy oraz drużynę baseballu Miami Marlins.

Wszystko złożyło się na to, że w 2014 r. Jordan został pierwszym byłym lub obecnym sportowcem, którego majątek wyceniono na ponad miliard dolarów. Zdecydowaną większość zarobił po zakończeniu kariery. Na pierwszy kontrakt w NBA liczony w milionach musiał czekać do swojego czwartego sezonu (1988/89), a do 1996 r. nie dostawał rocznie więcej niż cztery mln dol. Dziś takie kwoty nie robią na nikim wrażenie. Dopiero w sezonach 1996/97 i 1997/98 otrzymał tyle, ile dawał z siebie na parkiecie - odpowiednio - 30 i 33 mln dol. Tym samym został najlepiej zarabiającym sportowcem na świecie.

Łącznie za 15 sezonów zgarnął 93 mln dol., w tym po jednym milionie za dwa lata (2001-2003) przeciętnej gry (miał już wtedy 38-40 lat) w Washington Wizards, o której w serialu nawet nie wspomniano.

Po drodze mógł zarobić jeszcze więcej. Ponoć MJ z miejsca odrzuca propozycje, na których nie zarobi przynajmniej dziesięć mln dol. Jednak większa oferta też nie daje gwarancji współpracy. Jego agent David Falk wspominał, że Jordan nie skorzystał z oferty 100 mln dol. za użyczenie swojego imienia oraz wizerunku i wystąpienia podczas konferencji. Nie ujawniono firmy, o jaką chodziło, ale miała ona być z branży, która mogła się źle kojarzyć. Innym razem odrzucił umowę wartą 80 mln dol. z firmą produkującą słuchawki. Powód? Nie lubi nosić słuchawek.

Górę pieniędzy także stracił. Na przykład 168 mln dol. kosztowała go ugoda rozwodowa z Juanitą Vanoy (jeden z najdroższych rozwodów historii). Para pobrała się w 1989 r. i ma troje dzieci. W 2002 r. postanowiła się jednak rozwieść. Rozliczenie obejmowało środki pieniężne, akcje i wartość różnych nieruchomości. O tym jednak nie było mowy w dziesięcioodcinkowym dokumencie. Podobnie jak o umowie ze swoją drugą żoną, Yvette Prieto. Michael za każdy rok ich małżeństwa ma wypłacić modelce kubańskiego pochodzenia milion dol., a jeśli będzie trwało dłużej niż dekadę, wtedy każdy kolejny rok wyceniono na pięć mln dol.

Uwaga na Jamesa

Przy takiej ostrożności nic dziwnego, że obydwu kobiet zabrakło w „Ostatnim Tańcu”. Dokument stworzony z ponad 500 godzin nagrań jest świetnie zrealizowany (trener i gracze dawno zgodzili się na ich wykorzystanie, z wyjątkiem Jordana, który dał zielone światło dopiero w 2016 r., po tym, jak LeBron James zdobył trzeci mistrzowski tytuł). Pokazuje, dlaczego „Air” jest uznawany za najlepszego koszykarza wszech czasów, a dla wielu za największego sportowca. Jego ambicja, sukcesy i dążenie do nich to fakty. Tak jak to, że inny All-Star Reggie Miller nazywał go "Czarnym Jezusem", a między kręceniem zdjęć do filmu "Kosmiczny Mecz" MJ pracował nad kondycją, by wrócić do NBA po bejsbolowej przygodzie.

- Już podczas pierwszego spotkania wiedzieliśmy, że to będzie mocny materiał. Michael wyszedł ze swojej zbroi. Gestem potwierdził kokainowe plotki o ekipie Bulls, do której dołączył. Kiedy indziej nie krył emocji, opowiadając o cenie bycia liderem oraz dążeniu do stawania się lepszym i podnoszeniu umiejętności u innych. Po tym monologu zarządził przerwę - opowiadał w mediach reżyser serialu Jason Hehir i trudno nie przyznać mu racji.

Jordan mniej lub bardziej wylewnie przedstawiał swoje wersje relacji z Isiahem Thomasem (gracz Detroit Pistons miał zdyskredytować Jordana podczas Meczu Gwiazd w 1985 r., ponadto w rywalizacji Bulls z Pistons zachował się niesportowo, w rewanżu MJ miał doprowadzić do niepowołania Thomasa na igrzyska olimpijskie w Barcelonie, w 1992 r.) czy tajemnicę „Flu Game” przed piątym meczem finałów w sezonie 1997/98. Przez lata utarła się historia, że lider Byków miał grypę, choć nie brakowało też takich, którzy podejrzewali kaca. Jordan wyznał, że... zatruł się zamówioną tuż przed północą pizzą (ponoć w USA odnalazł się jej dostawca, który zapewnia, że placek był wykonany ze świeżych produktów).

- To nonsens, tak jak przekonywanie Jordana, że on i reszta graczy zostaliby w drużynie na jeszcze jeden rok, gdyby dostali taką propozycję od właściciela - skomentował w audycji w amerykańskim radiu 95.7 The Game Sam Smith, były dziennikarz „Chicago Tribune” i autor książki z 1993 r. „The Jordan Rules”.

Swoją drogą, pozycja ujawniła wówczas prawdziwe zachowanie Jordana, ocierające się o tyranię. W „Ostatnim Tańcu” MJ przyznał, że o bycie informatorem Smitha podejrzewa kolegę z zespołu Horace’a Granta. Ten z kolei, podobnie jak Scottie Pippen, Craig Hodges i inni zawodnicy Byków z czasów Jordana, po emisji serialu mieli większe lub mniejsze pretensje o to, jak zostali przedstawieni. Wyjątkiem jest - co nie powinno dziwić - Dennis Rodman.

- Nie zrozumcie mnie źle. Był dupkiem. Był palantem. Wielokrotnie przekraczał granice. Jednak gdy myślę o tym po tylu latach, to widzę, co chciał w ten sposób osiągnąć. Myślę sobie: hej, był cholernie dobrym kolegą z drużyny - tak z kolei podsumował mimo wszystko Will Perdue, który z Jordanem cieszył się z mistrzowskich tytułów w latach 1991-1993.

Z kolei ci, którzy mimo namów nie zdecydowali się wystąpić w dokumencie, dziś się uśmiechają, że po latach znów nie zagrali pod dyktando Jordana. Natomiast ten dostał kolejny zastrzyk sławy. W 2020 r. oszacowano, że jest najlepiej zarabiającym sportowcem w historii. Jego majątek wycenia się na 2,2 mld dol. (drugi jest były rumuński tenisista Ion Tiriac, który swoje imperium stworzył po karierze). Skarbiec pewnie będzie pęczniał, może nawet znajdzie się kupiec na jego chicagowską willę. Dom z halą ma 56 tys. metrów kwadratowych i stoi na siedmiu akrach ziemi (roczne podatki pochłaniają ok 100 tys. dol). Jest basen z zieloną wysepką, pole golfowe, na którym MJ pielęgnował swoją kolejną życiową pasję i brama z numerem 23. Tyle tylko, że to nie tam były nagrywane wywiady z 57-letnią legendą sportu. Ani też w willi w Jupiter na Florydzie, gdzie ma niemniej imponującą posiadłość. Rozmowy zostały bowiem nagrane w trzech domach w okolicy.

- Szukałem miejsc, w których Michael mógłby mieszkać, a widziałem, jak wygląda jego prawdziwy dom. Jeden został wynajęty, a dwa należą do przyjaciół członków z ekipy produkcyjnej. Przekonanie ich do użyczenia swoich posiadłości nie było trudne. Ludzie szybko otwierają swoje drzwi, gdy usłyszą pytanie: „Czy Michael Jordan może udzielić wywiadu w twoim domu?” - śmiał się Hehir.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24