Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Borkowski: Jak konie lecą, to jest dobrze [ROZMOWA]. Rusza sezon na wrocławskich Partynicach

Jakub Guder
fot. dawid tomiczek
Przed startem sezonu wyścigowego na Partynicach (już w tę niedzielę - 15 kwietnia) rozmawiamy z trenerem Michałem Borkowskim, który we Wrocławiu ma pod swoją opieką 49 koni w tym m.in. niepokonanego w ubiegłym roku araba Fazza al Khalediah.

Konie to u Pana rodzinna pasja. Pana ojciec też był trenerem na Partynicach.
Tato dostał stajnię w 1982 roku. Wcześniej pełnił na Partynicach inną rolę. Za tamtych czasów trenował przede wszystkim konie półkrwi arabskiej i angielskiej. Konie pełnej krwi zdarzały się rzadziej. Raz były, raz nie. Teraz wróciły. Ja oczywiście przychodziłem do stajni, ale jeździć zacząłem późno, chyba dopiero w wieku 17 lat i to bardziej sportowo niż wyścigowo. Startowałem w jakichś mniejszych konkursach skoków, jeździłem na przejażdżki wyścigowe, ale nigdy się nie ścigałem. Waga nie pozwalała (śmiech). Powoli się w to wszystko wciągałem, coraz bardziej mnie to interesowało. Potem skończyłem studia, wyjechałem jeszcze na pół roku do Australii, a jak wróciłem, to postanowiłem iść w ślady taty. Musiałem zdać egzaminy, wykupić licencję i od 2011 roku samodzielnie prowadzę stajnie. Wcześniej pomagałem ojcu, który był też zastępcą dyrektora na Partynicach. W pierwszym sezonie udało się wygrać derby a także inną ważną gonitwę - "Oaks".

To praca od rana do wieczora?
Na pewno od rana. Trzeba przyjść do stajni o szóstej. Potem zaczyna się sprawdzanie koni, rozpisywanie przejażdżek. Trzeba powiedzieć jeźdźcom, co mają robić, ile galopować, w jakim tempie. Oczywiście najpierw należy zwierzę przygotować fizycznie, a potem szybkościowo. Musisz cały czas obserwować, bo przecież koń nie powie ci, że obciążenia są za duże, że coś mu nie pasuje, coś go boli. W tej całej pracy właśnie ta obserwacja jest najważniejsza.

Ile koni jest teraz w Pana stajni?
49 - głównie konie pełnej krwi angielskiej i czystej krwi arabskiej. To sporo, ale nie jest to największa stajnia w Polsce. Wiadomo, że schemat pracy jest podobny w przypadku każdego konia, ale jednocześnie do każdego trzeba podejść też indywidualnie, bo każdy inaczej reaguje. Jeden szybciej, inny wolniej. Musimy to dostrzegać. Tak jak wspomniałem - to najistotniejsza część trenerskiego fachu.

Gdy patrzy Pan na konia od razu jest Pan w stanie ocenić jego potencjał?
Oczywiście zdarza się tak, że budowa konia idzie w parze z jego możliwościami, ale zdarzało się i w drugą stronę. Koń nie wyglądał tak dobrze, ale miał to "coś", miał serce do ścigania. Było wiadomo, że pewnego poziomu nigdy nie przeskoczy, ale doszedł do takiego momentu, że dawał sporo radości ze swoich startów.

Jakie znaczenie mają geny, a jakie trening? Da się to określić procentowo?
Są ludzie, którzy się tym faktycznie zajmują, ale ja podchodzę do tego inaczej. Oczywiście dobrze mieć konia z lepszym pochodzeniem, bo jest większe prawdopodobieństwo, że będzie szybszy, ale ja muszę przede wszystkim widzieć, jak on pracuje.

W 2017 roku został Pan trenerskim odkryciem roku.
Tak. Wydaje mi się, że to przede wszystkim dzięki sukcesom konia Fazza al Khalediah. To ogier czystej krwi arabskiej, który w ubiegłym roku wygrał wszystkie sześć swoich startów. Pierwszy raz startowałem też w derbach folblutem (koń pełnej krwi angielskiej - przyp. JG), który nie miał wielkich warunków, a zajął trzecie miejsce. W sumie wygraliśmy aż 45 gonitw, w tym także "skakane", m.in. ważne zawody "Crystal Cup" we Wrocławiu.

Chciałem jeszcze zapytać o wspomnianego konia Fazza al Khalediah. To Pan ma szczęście, że na niego trafił, czy hodowca i właściciel, że trafili na Pana?
Ja uważam, że to raczej moje szczęście. To koń, który w ubiegłym roku był najlepszym arabem w Polsce. Mogę być tylko z tego zadowolonym pewnie tak samo jak jego właściciel. Rzadko zdarza się takie zwierze, które wygrywa sześć wyścigów z rzędu.

Miłośnicy koni są tak samo zniecierpliwieni przed startem nowego sezonu, jak piłkarscy kibice?
Z pewnością. Po to przeprowadzamy te wszystkie operacje zimą i teraz wiosną, by to się wreszcie przełożyło na wyścigi. Żeby być najlepszym i mieć satysfakcję ze startów. Oczywiście przed pierwszym dniem wyścigowym jest jakaś niepewność. We Wrocławiu oprócz mnie jest jeszcze pięciu trenerów - mniejszych lub większych. Ale na przykład tych w Warszawie nie mamy okazji obserwować w trakcie przygotowań.

Na co dzień współpracuje Pan z wrocławską dżokejką Natalią Hendzel, która niedawno w Hollywood została wyróżniona nagrodą dla najlepszej kobiety startującej zawodowo na koniach arabskich. Pani Natalia to też talent czystej krwi?
Cieszę się, że została doceniona. Nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Od kiedy mam swoją stajnie mieliśmy tylko dwie krótkie przerwy - najpierw była w Janowie, a potem była przerwa macierzyńska... To ona wygrywała, gdy odnosiliśmy pierwsze sukcesy. Ma bardzo dobre wyczucie i dobrą rękę do koni, które "lecą"...

A da się wyżyć z tego trenowania?
No jeśli konie "lecą", to jest dobrze. 85 proc. z wygranej dostaje właściciel, trener - 10 proc., a do jeźdźca trafia 5 proc. Jeśli jednak trafi się gorszy sezon, to muszę zaciskać pasa. Trzeba przecież zapłacić pracownikom, kupić paszę, słomę, siano... To nie są małe pieniądze. Na razie jestem jednak zadowolony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Michał Borkowski: Jak konie lecą, to jest dobrze [ROZMOWA]. Rusza sezon na wrocławskich Partynicach - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24