Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Gołaś: Na tej trasie nie jest ważne, kogo na papierze umieścimy jako lidera, wygra najmocniejszy

Arlena Sokalska
Arlena Sokalska
Na ostatniej rundzie dojdzie do naturalnej selekcji, każdy będzie wiedział, jak się czuje. Jeśli pod Igls kolarz będzie już jechał na sto procent swoich możliwości, to nie wygra mistrzowskiego wyścigu - mówi Michał Gołaś, kapitan reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Innsbrucku

Jakie scenariusze przewiduje Pan na niedzielny wyścig ze startu wspólnego?

Nie widzę wielu scenariuszy, najwyżej dwa. Pierwszy jest taki, że do finałowego podjazdu Hölle dojedzie dwudziestu, może trzydziestu kolarzy. Trudno określić, ilu z nich przyjedzie na finisz, może to będzie jeden kolarz, może być pięciu. Nie sądzę, żeby to było więcej niż dziesięciu zawodników tej finałowej rozgrywce.

A ten drugi?
Drugi scenariusz jest taki, że odjedzie spora grupa - powiedzmy dwudziestu kolarzy w tej finałowej części wyścigu. To może się stać ok. 50-60 km przed metą i te najmocniejsze reprezentacje będą miały w tej grupie swoich przedstawicieli. I jakiś kolarz z drugiego szeregu będzie walczył o zwycięstwo. Ale jest to scenariusz mało prawdopodobny.

Warto iść we wczesny odjazd, od razu na początku rywalizacji?
Żeby się pokazać, tak. Żeby cokolwiek zdziałać - nie. Wszyscy mówią, że podjazd na Igls jest szybki, ale on będzie się dawał we znaki, zrobi sporą selekcję. Dla tych dwudziestu najlepszych kolarzy na świecie będzie ważne, by jechać na kole pomocników na tym podjeździe. A jeśli będzie ucieczka, to ona bardzo się napracuje na Igls, sporo też tam straci. Sądzę więc, że taka ucieczka od startu może dojechać do do dwusetnego kilometra, nie dalej. Oni sami wrócą do peletonu, nie widzę dla nich wielkich szans.
Jedyna opcja na ucieczkę jest taka, żeby tych uciekinierów wykorzystać w końcówce, po tym przyśpieszeniu na ostatnich rundach jako pomoc dla liderów, ale mówię - to będzie bardzo trudne na tej trasie.

Kto odegra w tym wyścigu ważniejszą rolę - klasykowcy czy górale?
Raczej górale. Oczywiście Sagan z formą z Tour de France, gdzie potrafił nawet na alpejskich etapach pojechać w ucieczce, na pewno by sobie poradził. Ale na tej ściance w końcówce masa i grawitacja będzie grała wielką rolę, tego się nie przeskoczy. Po tak długim dystansie podjazd Hölle dla kolarza, który waży ponad 70 kg, będzie problemem.

Czy przejechana Vuelta będzie kluczowa jako forma przygotowania do tych mistrzostw świata? Wielu ekspertów uważa, że to najlepszy trening na trasę w Innsbrucku.
A jeśli wygra Alaphilippe? To cala ta teoria padnie.

Dlatego pytam, czy ta teoria ma sens.
Ma sens, oczywiście. Pewnie w pierwszej dwudziestce znajdziemy piętnastu kolarzy, którzy przejechali Vueltę. Ale czy to będzie mistrz świata? Ciężko powiedzieć. Nie uważam, żeby w tych czasach Vuelta była jedynym i najlepszym przygotowaniem do mistrzostw świata. Oczywiście, jeśli ktoś przejechał Tour de France i Vueltę i ten ostatni wyścig kończył „na kolanach”, może mieć problem. Ale jeśli ktoś po Vuelcie był w pierwszej piątce na czasówce w Innsbrucku, pewnie takiego problemu nie ma.

Czyli ten ktoś to Michał Kwiatkowski, który ma w nogach Tour de France, Vueltę i tu na mistrzostwach zajął czwarte miejsce w czasówce?
Jeśli ktoś miał jakieś znaki zapytania, to czasówka je rozwiała. Jeśli ktoś się dobrze regeneruje i z wielkiego touru wychodzi takiej formie, że ma jeszcze rezerwy sił, to jest to dobre przygotowanie. Z drugiej strony kiedy patrzę na Alaphilippe'a i to, jak wchodził w tę ostatnią część sezonu, wiem, że będzie groźny.

A Gianni Moscon, również wymieniany wśród faworytów?
Widziałem go w zeszłym tygodniu na wyścigu we Włoszech i wiem, że też będzie groźny. Oprócz tego, że jest w dobrej formie, ma głód ścigania i taką wewnętrzną złość na cały świat. To może być jego sporym atutem.

Włosi twierdzą, że są bardzo silni, nie tylko dzięki Mosconowi, ale i Domenico Pozzovivo, który jest w bardzo dobrej formie, a co ciekawe po raz pierwszy w karierze znalazł się w kadrze Włoch na mistrzostwa świata. Mówią, że Pozzovivo może zmienić oblicze tego wyścigu. To możliwe, żeby jeden kolarz mógł tu namieszać?
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Pozzovivo w koszulce mistrza świata. To jest dobry góral, zresztą ścigałem się z nim w zeszłym tygodniu, ale nie sądzę, żeby był zawodnikiem tego kalibru. Ale skoro tak mówią, to kto wie... (śmiech). Bardziej stawiałbym na Gianniego [Moscona], nawet na Vincenzo Nibaliego, który jest nieobliczalny, wygrywał wielkie wyścigi, wie, jak się to robi. Pozzovivo, żeby wygrać musiałby przyjechać na metę sam. Jeśli z kimkolwiek przyjedzie na metę, przegra.

A jak z tym liderowaniem? My mamy jechać na dwóch liderów, a Belgowie mówią wręcz o czterech.
Kolumbijczycy mają siedmiu, więc Belgowie i tak powinni się cieszyć, że mają ich tylko czterech (śmiech). Na tej trasie nie jest ważne, kogo na papierze umieścimy jako lidera. Na ostatniej rundzie dojdzie do naturalnej selekcji, każdy będzie wiedział, jak się czuje. Jeśli na ostatnim podjeździe pod Igls kolarz będzie już jechał na sto procent swoich możliwości, to nie wygra. To jest krótka piłka, nie ma zbyt wiele płaskiego teremnu na odpoczynek. My nie będziemy reprezentacją, która będzie pracowała, w której jeden z naszych liderów będzie się musiał poświęcić dla drugiego. więc dla mnie te rozważania są bardzo teoretyczne. Może w reprezentacjach takich jak Francja jest trudniej, bo trzeba postawić na jednego zawodnika i wziąć na siebie ciężar pracy w peletonie. Obstawiałbym, że i tak Brytyjczycy będą od startu pracowali na braci Yatesów i wszystkie teorie liderowania się rozwiążą, bo będzie można sporą część wyścigu przejechać w kołach.

No właśnie, Simon Yates. Czy kolarz może się otrząsnąć po tak wielkim sukcesie jak wygranie Vuelta Espana i skupić jeszcze na mistrzostwach świata, które są dwa tygodnie później?
Zależy od kolarza. Patrząc na Chrisa Froome'a, który po Tour de France potrafił walczyć na igrzyskach, wiem, że można. Zależy też, jakie ktoś wyznacza sobie cele. Jeśli Yates myślał wcześniej o mistrzostwach świata, teraz wygrał Vueltę, a trasa w Innsbrucku ma pasuje, jest mocny, to może powalczyć. Ale jeśli traktuje to 50/50, to może nie być w pełni skoncentrowany.

Jak pojedzie nasza reprezentacja? Reprezentacja kobiet zapowiadała przed wyścigiem, że będzie się trzymać razem w peletonie, że to ważne. Podobnie będzie jeśli chodzi o kadrę mężczyzn?
Od strony typowo psychologicznej dla lidera ważne jest to, że jest otoczony kolegami z reprezentacji, pomocnikami, może się z kimś skonsultować, zawsze jest ktoś blisko. Jeśli chodzi o samą trasę, czy to coś da? Sądzę, że niewiele. Ale pokazanie, że jest jedność w drużynie, że wszyscy mają jeden cel, ma wielkie znaczenie dla lidera.

Transmisje z mistrzostw świata w Eurosport 1 i Eurosportplayer:
30 września, niedziela, 11:45, wyścig ze startu wspólnego - elita mężczyzn

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Gołaś: Na tej trasie nie jest ważne, kogo na papierze umieścimy jako lidera, wygra najmocniejszy - Portal i.pl

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24