Michał Kwiatkowski: W Sky planuję maraton, a nie sprint

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Wolne dni w maju Michał Kwiatkowski wykorzystał, żeby w Velo Toruń spotkać się z amatorami kolarstwa.
Wolne dni w maju Michał Kwiatkowski wykorzystał, żeby w Velo Toruń spotkać się z amatorami kolarstwa. Sławomir Kowalski
Najważniejsze plany to teraz Tour de France i Igrzyska Olimpijskie. Dlatego liczę, że optymalną formę zbuduję właśnie na lipiec i sierpień - mówi Michał Kwiatkowski.

Za tobą pierwsza wiosna w Sky. Nie brakowało sukcesów, ale i porażek. Jest jakiś niedosyt?

Co roku czuję niedosyt. Taki jest sport zawodowy, trzeba cieszyć się ze wzlotów, ale i radzić sobie z upadkami. Szkoda jedynie, że tych upadków było trochę więcej w pierwszej części sezonu. Dużo o tym myślałem i trudno mi to jednoznacznie ocenić. Nie miałem problemów w okresie przygotowawczym, wylewałem ostatnie poty podczas treningów. Pod tym względem nie było żadnych zaniechań, wiem, że wykonałem ciężką pracę, aby zwyciężać. Jeżeli nie jestem w stanie wygrać więcej niż jednego wyścigu, to mogę jedynie powiedzieć, że rywale przygotowali się jeszcze lepiej. Czasu nie cofnę, intensywnie myślę o tym, co dalej.

Początek na Majorce był wyśmienity i potem wydawało się, że forma idzie cały czas do góry.

Bardzo dobrze rozpocząłem sezon, choć na chwilę progres formy został zatrzymany przez drobne problemy zdrowotne. Czułem jednak, że dyspozycja jest odpowiednia, co pokazałem na klasyku E3 Harelbeke. Co stało się później? Te kolejne starty nie były takie, jakie bym chciał, ale składa się na to wiele przyczyn. Czasami forma spada całkiem niespodziewanie. Wiadomo, że nie przepadam za zimnem, a warunki w Ardenach w tym sezonie były naprawdę trudne. Może to brzmi banalnie, ale przez sześć miesięcy przygotowań w Hiszpanii trafił mi się jeden deszczowy dzień, a potem na moich głównych wyścigach padał śnieg i grad. Wierzę jednak, że jeżeli ta ciężka praca nie zaprocentowała teraz, to przyniesie efekt w przyszłości.

Nie było w Sky większych oczekiwań wobec ciebie? Grupa nie kryła nadziei, że dzięki tobie będzie wygrywać klasyki.

Mam wsparcie zespołu i moje dni jeszcze nadejdą. Główny dyrektor Sky Dave Brailsford powiedział mi już wcześniej, że moja obecność w tej grupie to nie sprint, ale maraton. Pamiętajmy o aklimatyzacji. To nie była zmiana wyłącznie grupy, mam nowy sztab trenerski, zmieniło się całe otoczenie. Trzeba to dostroić jak nową gitarę, żeby zaczęła dobrze brzmieć. To nie jest tak, ze podpisałem kontrakt, żeby od razu seryjnie wygrywać wyścigi. Na to nikt nie zna recepty. Do celu wiedzie jedna droga: ciężka praca, a tej się nie boję.

Jakie są różnice między Sky i twoim poprzednim zespołem Etixx Quick Step.

Wszystkie zmiany są na plus. Nie wiem tylko, czy nie płacę zbyt wysokiej ceny za swoje własne ambicje i ogromną chęć wygrywania. Moje obciążenia treningowe mocno wzrosły, motywacja także podpisując taki kontrakt. Zmieniłem wszystkich wokół siebie i uczymy siebie nawzajem. Na razie to jest docieranie. Czasami zagra perfekcyjnie, jak podczas E3 Harelbeke, czasami coś się nie wypali, jak w Ardenach. Te porażki to lekcje i okazje do wyciągania kolejnych wniosków. Mam nadzieję, że tych samych błędów nie będę powielać na kolejnych wyścigach.

Sky to jedna z najbogatszych grup w zawodowym peletonie. Presja na kolarzach jest większa?

To nie jest żaden problem. Ja od dziecka sam nakładem na siebie ogromną presję. Nie liczyła się ranga wyścigu, zawsze chciałem być najlepszy, to mi pomagało, nigdy nie czułem stresu. Nie ma nacisków ze strony zespołu. Wydaje mi się, że jest wręcz odwrotnie i na każdym kroku czuje wsparcie nie tylko dyrektorów, trenerów, mechaników, ale także innych zawodników. Wszyscy nawzajem się motywujemy. Jest taka świadomość, że jedziemy na jednym wózku i sukces każdego kolarza jest sukcesem całego Sky.

Brytyjska grupa zatrudniała cię z myślą o pierwszym zwycięstwie w monumencie. A dokonał tego Wout Poels, który miał ci pomagać w Liege - Bastogne - Liege. Nie było ukłucia zazdrości na mecie?

Absolutnie nie. Nigdy nie miałem problemu, żeby pomagać innym zawodnikom, gdy sam nie czułem się wystarczająco mocny. Dokładnie tak było w Liege. Wiem, że ten mój odjazd w końcówce wzbudził wiele komentarzy, ale mogę teraz potwierdzić, że to nie była próba ataku, tylko praca dla Poelsa i dla zespołu. Już na 15 km przed metą powiedziałem na klubowym radio, że nie czuję się na tyle dobrze, żeby walczyć o wygraną i to nie jest mój dzień. Zaczęliśmy pracować na sukces Wouta lub na Larsa Pettera Nordhauga, którzy byli tego dnia mocniejsi.

Za kilka tygodni Tour de France. Znajdziesz się w reprezentacji Sky?

Taki jest plan. Mam nadzieję, że kolejne przygotowania potoczą się po mojej myśli. Wznawiam starty w wyścigu Dauphine we Francji w czerwcu i wtedy wszystko się wyjaśni. Wcześniej jadę na zgrupowanie wysokogórskie na Teneryfę, gdzie drużyna będzie się szykować do tego najważniejszego wyścigu. Wierzę, że będę częścią Sky we Francji i pomogę realizować cele grupy. Myślę oczywiście także o igrzyskach, które są zaraz po Tour de France. Dlatego liczę, że optymalną formę zbuduję właśnie na lipiec i sierpień.

Tour de France będzie dla ciebie nowym doświadczeniem. Nigdy nie jechałeś wyścigu etapowego z tak mocnym liderem.

To prawda. Chciałbym pojechać o boku Chrisa Froome’ a, to byłoby wspaniałe doświadczenie. Będę go wspierał w drodze po trzecie zwycięstwo, a dla mnie to także będzie cenna lekcja.

W poprzednich latach forma po TdF nie była najlepsza, żeby wspomnieć choćby ubiegłoroczny Tour de Pologne. Nie boisz się, że to może pokrzyżować twoje olimpijskie marzenia?

Myślę, że przy dobrej formie w całej wyścigu wyjadę z Francji z dodatkową i pozytywną energią. Trzy tygodnie wysiłku nie jest problemem dla dobrze przygotowanego kolarza. Ten wyścig pod pewnymi względami może być najlepszym sposobem przygotowania do olimpijskiego startu. Jak dobrze pamiętam, medaliści z Londynu także brali udział w Tour de France w olimpijskim sezonie.

TdF to trzy tygodnie ciężkiej pracy, w Rio zadecyduje jeden dzień, ale za to na bardzo trudnej trasie.

Przejechałem olimpijską trasę na i wiem, że jest naprawdę wymagająca, tam nie będzie przypadkowego mistrza olimpijskiego. Ten wyścig wymaga odporności i wysokiej formy, bo podjazdy są śmiertelnie trudne. Trzeba być przygotowany na to, aby organizm doprowadzić do granic wytrzymałości. Będziemy mieli jednak mocny zespół i jesteśmy w stanie rozegrać ten wyścig po swojemu.

Potem są jeszcze mistrzostwa świata i ostatni z monumentów - Giro di Lombardia.

To byłby bardzo długi sezon, chyba za długi. Na tegorocznych mistrzostwach świata trasa mi wybitnie nie odpowiada i być może w ogóle nie wezmę w nich udziału. Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądał mój kalendarz w końcówce sezonu.

Teraz odpoczywasz, a w Giro walczy Rafał Majka. Ma szanse wygrać cały wyścig?

Wielkie toury bywają nieprzewidywalne. Wszystko jest możliwe, bo forma Rafała cały czas rośnie. Jest kilku większych faworytów, jak Mikel Landa czy Vincenzo Nibali, ale jeśli Rafał pojedzie mądrze cały wyścig, to jest w stanie go nawet wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Michał Kwiatkowski: W Sky planuję maraton, a nie sprint - Gazeta Pomorska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24