Michał Lizak: Śląsk nie ma wyjścia. Musi walczyć o mistrzostwo Polski

Rafał Hydzik
Capar
Michał Lizak, prezes Śląsk Wrocław Basketball S.A. opowiada nam o ambicjach WKS-u na nadchodzący sezon Energa Basket Ligi. Czy skorzystanie z "dzikiej karty" było planowane już wcześniej? Czy istnieje życie po FutureNecie? Jaki kształt będzie miała kadra Trójkolorowych? Czy Śląsk jeszcze zagra na parkiecie Hali Stulecia?

Podniósł Pan Śląsk z II ligi z powrotem do ekstraklasy. To Pana osobisty sukces?
Zaczyna się dziewiąty sezon odkąd jestem w Śląsku Wrocław. Przez ten czas przeżywaliśmy i wzloty i upadki. Pierwsze trzy lata były pasmem sukcesów - wywalczyliśmy awans do pierwszej ligi, potem do ekstraklasy, zdobyliśmy też Puchar Polski. Cały czas można myśleć o tym, co by się stało gdyby wówczas kontuzji nie odniósł Danny Gibson. Gdzie mógłby zajść zespół, który skończył na dziewiątym miejscu, jeśli byłby w pełnym składzie do końca sezonu? Ta jedna kontuzja pokrzyżowała plany i w dużej mierze wpłynęła na to, co było później. Dotarliśmy do momentu, w którym jednocześnie graliśmy w ekstraklasie i w europejskich pucharach, mieliśmy rezerwy rozwijające się w pierwszej lidze i z tego miejsca, przede wszystkim ze względów finansowych, wylądowaliśmy z powrotem na początku drogi. Tę udało się z mniejszymi lub większymi kłopotami przejść po raz kolejny. Bardzo się cieszę, że Śląsk będzie dalej grać w ekstraklasie, a jednocześnie mam mnóstwo pokory i braku samozadowolenia z tego, co dotąd udało się zrobić. Wiem, że oczekiwania wobec tego klubu i jego miejsca są olbrzymie i tylko mistrzostwo Polski będzie podstawą do stwierdzenia, że Śląsk znajduje się tam, gdzie powinien być. Cieszę się, że wrocławskim kibicom będzie dane oglądać koszykówkę na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że już na stałe.

Opinia kibiców podzieliła się po równo. Jedni cieszą się z powrotu do elity, drudzy woleliby oglądać awans sportowy. Jak Pan to widzi?
Naszym celem było wywalczenie awansu na parkiecie. Przede wszystkim, zrobiliśmy to inaczej, niż kluby które wcześniej decydowały się na taki ruch. Podobnym projektem do naszego był ten z Polonii 2011 Warszawa przed laty. Wówczas oparto rozwój klubu na młodych zawodnikach. W 2015 roku musieliśmy podjąć trudną decyzję o tym, by nie wystartować w ekstraklasie. To była decyzja pomiędzy skupieniem się na szkoleniu młodzieży, jednocześnie nie wywracając całego projektu szkoleniowego, który już wówczas miał duże perspektywy, a przetrwaniem w formie szkieletowej pierwszej drużyny. Od tego momentu zdobyliśmy mistrzostwo Polski U20, regularnie przywozimy medale z niższych kategorii wiekowych. Szkolenie w Śląsku Wrocław jest jednym z kluczowych w skali kraju. Oczywiście kluczem jest to, by udowodnić pewne rzeczy na boisku. Ja uważam, że w poprzednim sezonie pokazaliśmy, że ta drużyna jest warta tego, by móc zmierzyć się z najlepszymi. Różne czynniki na końcu, przede wszystkim sportowa rywalizacja zadecydowała o tym, że zajęliśmy drugie miejsce. Pod względem sportowym oraz organizacyjnym uważam, że ta drużyna jest gotowa na to, co wydarzy się w ekstraklasie. Krótko mówiąc: czy wolałbym wygrać 1 Ligę i awansować sportowo? Tak. Czy natomiast uważam, że po przegraniu finału nie powinniśmy skorzystać z opcji, jaką jest dzika karta? Nie.

Takie rozwiązanie było w zanadrzu już przed finałem? Czy nie dopuszczaliście do siebie myśli, że nie awansujecie?
Wychodzimy z założenia, że dopóki grasz i możesz wygrywać to chcesz wygrać. Nawet jadąc na trzeci mecz do Bydgoszczy przy stanie 0:2 mówiliśmy tylko o jednym. Dopóki toczyła się sportowa walka, chcieliśmy z niej wyciągnąć tyle, ile się da. 18 maja o godz. 17 był mecz, o 19 go przegraliśmy i od tej chwili zaczęliśmy szukać innych rozwiązań.

Z czysto sportowego punktu widzenia – czego wówczas zabrakło? Tę przegraną można klasyfikować w ramach sensacji, ale to były trzy mecze z rzędu. Trudno mówić o przypadku.
Play-offy to zupełnie inna gra, zupełnie nowy sezon i pewne rzeczy się inaczej układają. Nie chcę w tej chwili szukać kozła ofiarnego. Tak jak mówiłem, nauczyłem się pokory i jeśli miałbym rozpatrywać kto jest za ten wynik odpowiedzialny, zacząłbym od samego siebie. Zrobiliśmy sobie wewnętrzne podsumowania, natomiast nie uważam, że powinniśmy się samobiczować na zewnątrz. Śląsk miał świetny sezon, graliśmy dobre mecze, pokazywaliśmy dobrą koszykówkę i co ważniejsze, nasi młodzi gracze się rozwijali, wykorzystywali swój potencjał i pokazywali jak dużo jeszcze go mają. Na finiszu pogratulowałem świetnych meczów trenerowi Astorii. Przegraliśmy awans na boisku. Nie chciałbym wskazywać kozła ofiarnego, co zapewne byłoby proste. Wyciągnęliśmy wnioski, to najważniejsze.

Czy kozłem ofiarnym nie stał się jednak trener Radosław Hyży?
Zakończyliśmy współpracę, gdyż trenerowi Hyżemu upłynął kontrakt. Już w trakcie sezonu rozpatrywaliśmy w tej kwestii różne scenariusze, m.in. zatrudnienie trenera zza granicy, czy też zmianę roli trenera Hyżego. Toczyliśmy z nim rozmowy, pojawiła się oczywiście opcja kontynuacji współpracy. W sporcie to jest rzecz naturalna. Kontrakt wygasa i trzeba podjąć decyzję o jego ewentualnym przedłużeniu. Na pewno nie można powiedzieć, że trener został ofiarą tych meczów. Trzeba jednak przypomnieć, że zgodnie z przedsezonowymi ustaleniami, głównym założeniem było wygranie ligi i awans. Nie udało się ich spełnić.

Teraz wchodzicie do Basket Ligi ze stosunkowo młodym składem. Poradzi sobie w nowych realiach?
Warunki ekstraklasy są diametralnie różne od 1-ligowych, przede wszystkim ze względu na obecność obcokrajowców. To naturalne, że tych obcokrajowców będziemy w swojej kadrze mieć. Minimum czterech. Podpisaliśmy kontrakt z Mathieu Wojciechowskim, uzgodniliśmy też warunki rocznego kontraktu z Michałem Gabińskim. Myślimy o jeszcze jednym wzmocnieniu Polakiem ogranym w ekstraklasie. Do naszej obecnej kadry dochodzi więc siedmiu graczy, istotnych ze względu na minuty i rolę na boisku. W naturalny sposób zmieni się obciążenie młodych chłopaków, których dalej chcemy rozwijać. To nie oznacza, że po Olku Dziewie, Kubie Musiale, Tomku Żeleźniaku, Alku Leńczuku czy Szymonie Tomczaku. nie oczekujemy wiele, bo liczymy, że ekstraklasa i jej poziom będzie dużym motorem do ich rozwoju. Na pewno przyjmą inne role, już nie 30-minutowe, aczkolwiek każdemu z nich życzę, by wygrał rywalizację nawet o te 30 minut. Wydaje mi się jednak, że przy intensywności dzisiejszej koszykówki żaden zawodnik nie będzie grał aż tyle. Podpisaliśmy także nowy kontrakt z Norbertem Kulonem, po którym spodziewam się, że będzie gotowy do rywalizacji z obcokrajowcami, których na pewno będzie kilku na jego pozycji. Nie można więc powiedzieć, że rzucamy młody zespół na wysokie fale ekstraklasy i liczymy, że sprosta. Chcemy, by byli jednak istotnymi elementami nowej drużyny.

Z pełnym przekonaniem może Pan więc powiedzieć, że Aleksander Dziewa zostaje w Śląsku?
Posiada jeszcze trzyletnią umowę. Nie mam podstaw, by się martwić o czyjekolwiek zapytania. Jego planem jest dalsze rozwijanie się w Śląsku Wrocław. W ogóle nie mam wątpliwości, że tu zostanie.

W przypadku braku awansu zapewne miałby inne plany...
Nie ma sensu gdybać o czymś, co się nie dzieje.

Andrzej Adamek. Skąd ten wybór?
Rozmawialiśmy również z trenerami zagranicznymi. Ostatecznie, analizując wszystkie „za” i „przeciw” oraz minimalizując ryzyko, doszliśmy do wniosku, że Andrzej Adamek jest najmniejszą niewiadomą i jesteśmy mu w stanie zaufać. Wierzymy, że poprowadzi nas w premierowym sezonie w ekstraklasie do celów, które sobie zakładamy.

Jak duże znaczenie miała jego przeszłość we Wrocławiu?
Generalnie myśląc o zawodnikach i ludziach związanych z klubem zwracamy na to uwagę, gdyż to ma znaczenie. Ludzie, którzy tu byli, znają specyfikę tego klubu, wiedzą co tak naprawdę oznacza gra w Śląsku. Wiedzą też, że to nie jest łatwe. Ten czynnik ma znaczenie, ale oczywiście nie jest kluczowy. Ułatwia jednak zarówno pracę trenera, jak i naszą.

Obcokrajowiec był priorytetem?
Nie mieliśmy priorytetów pod względem narodowości. Priorytetem było to, by klub objął dobry trener. Rozpatrywaliśmy kandydaturę obcokrajowców i z kilkoma się nawet spotkaliśmy.

Pojawiały się też nieco absurdalne plotki o rozmowach władz klubu, w tym Pana, z Andrejem Urlepem. Ile w tym prawdy?
Bynajmniej nie uważam, by takie spotkanie można było nazwać „absurdalnym”. Trener Urlep spełnia wszystkie kryteria, by prowadzić Śląsk do wielkich sukcesów i nie jest powiedziane, że w przyszłości nie będzie tu pracował. W tym roku jednak z nim nie rozmawialiśmy.

Przejdźmy do najgorętszego tematu. Dlaczego FutureNet znika z koszulek?
Umowa z FutureNetem wygasła z końcem czerwca i druga strona nie wyraziła chęci jej kontynuacji. My byliśmy z jej realizacji bardzo zadowoleni, została w pełni zrealizowana. Z tego co mi wiadomo, FutureNet także nie miała zastrzeżeń do współpracy. Dlaczego współpraca nie została kontynuowana? To już pytanie do przedstawicieli firmy FutureNet.

Jeśli więc kończy się jedna współpraca, druga musi czekać na horyzoncie.
Cały czas trwają prace i negocjacje. Mając na uwagę to, że umowa mogła się zakończyć, braliśmy pod uwagę inne opcje. Nie jest przesądzone, że w nazwie klubu pojawi się sponsor, jednak wiadomo, że na poziomie ekstraklasy to już jest znacznie większy zastrzyk gotówkowy. Przede wszystkim wynika to z nieporównywalnej aktywności w mediach, szczególnie w telewizji. Wiemy, że w nadchodzącym sezonie transmitowane będą minimum trzy mecze w kolejce, więc i Śląska na ekranach będzie relatywnie dużo. Czy więc taki sponsor będzie? Nie wiemy. Czy byśmy chcieli? Oczywiście.

Odchodzą także pieniądze od miasta, a przynajmniej duża ich część. Mówiło się o zastrzyku rzędu sześciu-siedmiu milionów, a Prezydent Jacek Sutryk w Radiu Wrocław powiedział, że klub może liczyć na maksymalnie dwa...
Współpraca z miastem to jest element, który obecnie jest na zupełnie niewspółmiernym poziomie względem okresów, kiedy poprzednio funkcjonowaliśmy w ekstraklasie. Prezydent Jacek Sutryk na pewno jest dla nas istotnym partnerem i wywiązuje się ze wszystkich obietnic, które nam do tej pory złożył. Liczę na to, że z pozostałymi partnerami współpraca będzie nam się układała równie dobrze.

Wydaliście także oświadczenie, które miało uspokoić kibiców po zakończeniu współpracy ze sponsorem. Myślę jednak, że zaniepokojenie nie wynika z zagrożenia niespełnienia warunków komisji ligi, tylko z niepewnego budżetu na przestrzeni całego sezonu.
W 2015 roku nie wystartowaliśmy w ekstraklasie, gdyż nie mieliśmy pewności, że będziemy mieli stabilność i uda nam się domknąć sezon. W ten piątek (12 lipca) mija termin złożenia dokumentacji i potwierdzeń finansowych przed przystąpieniem do ligi. Jestem przekonany, że pomyślnie przejdziemy tę weryfikację. Wiem też, że wszystkie ruchy transferowe, które teraz podejmujemy, będziemy mieli zapewnione finansowanie. Konieczność wydania oświadczenia wynikła z tego, że nagła informacja o zakończeniu współpracy ze sponsorem sprawiła, że z wybitnego potentata medialnego staliśmy się w opinii publicznej bankrutem, który może nie wystartować w rozgrywkach. Musieliśmy to naprostować. W naszej sytuacji finansowej na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy nic się nie zmieniło. Wiemy na czym stoimy, z kim będziemy kontynuować współpracę. Realia finansowe klubu są jednak takie, że zawsze potrzeba więcej pieniędzy, niż fizycznie jest. Więcej pieniędzy oznaczają podwyższenie poziomu i podniesienie poprzeczki. Jestem przekonany, że klub sportowy jest w stanie wydać każdą sumę pieniędzy. Posiadając milion wyda dwa, a posiadając 20 wyda 21. To studnia bez dna.

W oświadczeniu potwierdziliście także, że zagracie w „Orbicie”. To miejsce docelowe?
A ma Pan jakąś inną propozycję?

Jak rysuje się możliwość gry na Hali Stulecia?
Pierwsze wolne terminy są w okolicach 2021 roku. Nie ma też boiska do koszykówki, ani całej niezbędnej infrastruktury do organizacji meczów. Na dziś to obiekt wystawowo-koncertowo-targowy, a nie hala sportowa. Mówimy o codziennym funkcjonowaniu w realiach sportowych. Nie wspominam już o sytuacji, w której podczas fazy play-off z dnia na dzień dowiadujemy się, czy uda nam się rozegrać mecz w hali, czy też nie. W dzisiejszych realiach funkcjonowania Hali Ludowej jest to niemożliwe, aczkolwiek marzy mi się, by w przyszłości Śląsk rozegrał wielkie spotkania na tym obiekcie. Hala „Orbita” jest jedynym obiektem we Wrocławiu, który spełnia wymogi PLK i to po kilku zmianach, które ustaliliśmy przy okazji spotkań z ludźmi zarządzającymi tym obiektem. Pewne korekty zostały dokonane i jesteśmy wdzięczni „Orbicie”, że wyszła nam naprzeciw, dostosowując się do wymogów ligowych.

Jak prezentują się cele na sezon 2019/20?
Chcielibyśmy, by Śląsk Wrocław w debiutanckim sezonie zagrał w play-offach i jest to nasz cel podstawowy. W tej fazie natomiast wszystko jest możliwe. Mało możemy na dziś powiedzieć o sile drużyn w ekstraklasie, trudno wytypować potentatów.

A bardziej długofalowo? Celem jest sam szczyt?
Śląsk nie ma wyjścia, musi walczyć o mistrzostwo Polski i już w tym sezonie tę walkę zacznie. Pierwszym krokiem w tę stronę będzie udział w play-offach. Nie chcę nakreślać planów, w których powiemy sobie, że w trzy lata zostaniemy mistrzem. Już to robiliśmy, a skończyło się na ambicjach i konieczności odbudowy od podstaw. Dołożymy wszelkich starań, by Śląsk był tam, gdzie jego miejsce. Ja uznam, że moje funkcjonowanie w Śląsku zakończyło się sukcesem dopiero wtedy, kiedy uda nam się podnieść puchar za mistrzostwo Polski.

ROZMAWIAŁ: RAFAŁ HYDZIK

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Lizak: Śląsk nie ma wyjścia. Musi walczyć o mistrzostwo Polski - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24