Młociarka Malwina Kopron na domowej kwarantannie. Właśnie wróciła ze Stanów Zjednoczonych

Krzysztof Nowacki
Zamiast przygotowywać się do startu na igrzyskach olimpijskich, najbliższe dwa tygodnie Malwina Kopron spędzi na przymusowej domowej kwarantannie. Młociarka AZS UMCS Lublin wróciła właśnie ze Stanów Zjednoczonych. Podróż wydłużyła się po zawieszeniu przez polski rząd międzynarodowych połączeń lotniczych.

Malwina Kopron przebywała w amerykańskim ośrodku treningowych w Chula Vista od połowy stycznia. Razem ze swoim dziadkiem Witoldem, przygotowywała się do najważniejszej imprezy czterolecia, igrzysk olimpijskich w Tokio. W piątek dowiedziała się o decyzji rządu polskiego o zamknięciu granic dla obcokrajowców i zawieszeniu międzynarodowych połączeń. Natychmiast podjęła decyzję o skróceniu obozu i powrocie do domu.

- To był zakręcony piątek – wspomina. - Różnica czasowa między Polską a Stanami wynosi osiem godzin. W piątek o godz. 11 amerykańskiego czasu, w trakcie treningu, dowiedziałem się, że Polska zamyka granice z soboty na niedzielę. Szybko pobiegłam do pokoju, żeby przebukować bilety lotnicze. Na piątek już się nie udało, najwcześniejszym terminem była godzina 9.40 w sobotę. Nic więcej nie mogłam zrobić.

Gdy zobaczyłam, że Lufthansa anuluje kolejne swoje loty, to przestraszyłam się, że wszystko odwołają. Byłam naprawdę przerażona. Wpadłam w panikę i zaczęłam płakać

Lekkoatletka kupiła bilety linii United Airlines z San Diego przez Monachium do Warszawy. - Na lotnisku dowiedziałam się jednak, że lotu do Warszawy nie będzie. A gdy zobaczyłam, że Lufthansa anuluje kolejne swoje loty, to przestraszyłam się, że wszystko odwołają. Byłam naprawdę przerażona. Wpadłam w panikę i zaczęłam płakać. Zadzwoniłam szybko do związku (Polskiego Związku Lekkiej Atletyki – red.), do Małgorzaty Szleszyńskiej, która bardzo nam pomogła. Powiedziała, że najważniejsze, żebym dostała się do Niemiec, jak najbliżej granicy. Potem nam pomogą. Na szczęście okazało się, że linie United zabiorą nas do Monachium – mówi Kopron.

Dopiero później 25-letnia zawodniczka dowiedziała się o pomocy rządu w organizowaniu powrotu rodaków do kraju. - Gdybym wiedziała wcześniej, to pewnie zdecydowałabym się tak, jak Marcin Lewandowski, wracać z Chicago bezpośrednio do Warszawy. Droga byłaby krótsza i bezpieczniejsza, a ja obawiałam się o zdrowie dziadzia – mówi.

Śledzili wydarzenia w kraju
W USA Malwina Kopron przebywała od połowy stycznia. W trakcie zgrupowania dowiedziała się o szerzącej się na świecie epidemii koronawirusa. - Na początku, słysząc o epidemii w Chinach, trochę zbagatelizowaliśmy ten problem. Nie interesowaliśmy się nim szczególnie, myśleliśmy, że nas to nie dotyczy – przyznaje.

Razem z dziadkiem Witoldem skupili się na treningach przygotowujących Malwinę do startu w igrzyskach olimpijskich w Tokio. - Trenowałam w zamkniętym ośrodku, do którego nie mógł się dostać nikt z zewnątrz. Sami też nigdzie nie wychodziliśmy, więc czuliśmy się bezpieczni. Szybko się zaaklimatyzowaliśmy, a treningi przebiegały bez żadnych problemów. W Stanach mogłam tak długo przygotowywać się dzięki wsparciu finansowemu ze strony mojego klubu AZS UMCS oraz sponsora głównego Grupy Azoty. Nie odczuwaliśmy tak poważnego zagrożenia, o jakim mówiło się w Polsce. Czytaliśmy oczywiście informacje z kraju, ale uważaliśmy, że w Stanach sytuacja nie jest tak poważna – twierdzi.

O tym, co dzieje się w kraju na bieżąco opowiadał im Krzysztof Kaliszewski (trener Anity Włodarczyk – red.), który przez cały czas wyszukiwał w internecie nowych informacji. - Wstawaliśmy o godzinie 9, czyli w Polsce była już godzina 17. Z samego rana nadrabialiśmy wiadomości z całego dnia. Informacja o zamknięciu granic była bardzo trudnym momentem. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, jak ma to wyglądać. Że będą podstawiane samoloty. Dziadek miał leki na tydzień, a zdawałam sobie sprawę, że on tę chorobę przechodziłby dużo ciężej – dodaje.

Czekanie na granicy
Ze Stanów Zjednoczonych Malwina z dziadkiem przylecieli do Monachium. Stamtąd liniami Lufthansa dotarli do Berlina. W stolicy Niemiec wsiedli do busa podstawionego przez Polski Związek Lekkiej Atletyki i udali się w kierunku przejścia granicznego w Świecku.

- Gdy do granicy mieliśmy kilometr i 200 metrów rozpoczął się korek. Byliśmy jednak pewni, że przejazd zajmie nam co najwyżej dwie godziny. Ale przez godzinę nie przesunęliśmy się nawet o 200 metrów i wiedzieliśmy już, że czeka nas bardzo długie oczekiwanie – wspomina.

Na wjazd do kraju czekali w sumie pięć godzin. - W końcu zbliżyliśmy się do granicy, a policjanci zaczęli mierzyć temperaturę wszystkim, którzy stali w korku. Potem otrzymaliśmy do wypełnienia karty pobytowe. Musieliśmy podać nazwisko, pesel, miejsce kwarantanny, telefon i najbliższą osobę do kontaktu. Sprawdzili nasze dokumenty i poinformowali o obowiązkowej kwarantannie. Przekazano nam, że za nieobecność w podanym miejscu grozi nam kara pięciu tysięcy złotych. Do domu w Puławach dotarliśmy w poniedziałek o piątej rano – mówi.

Najbliższe dwa tygodnie Malwina Kopron spędzi w domu dziadka. Razem musieli na ten czas odseparować się od świata. - Babcia zgodziła się pomieszkać u córki, a moja mama od razu otrzymała zamówienie, co trzeba nam kupić. Ja z dziadziem siedzimy i leniuchujemy – śmieje się.

- Rodzina nie ma z nami kontaktu. Zwłaszcza mój tata nie może przebywać ze mną, ponieważ jest szefem koordynacji sztabu kontroli wirusa w Zakładach Azotowych. Pomaga tam pracownikom przetrwać ten trudny okres. Na razie trudno mi wyobrazić sobie dwa tygodnie kwarantanny. Do domu przywiozłam natomiast cały sprzęt z obozu. Mam więc gumy do rozciągania, elektrosymulator, a także przydomową siłownię. Z tego będę korzystała. Przetrwać pomogą mi też książki i kontakt ze znajomymi. Mam nadzieję, że jakoś minie ten czas – twierdzi Malwina.

Niepewne igrzyska
Igrzyska olimpijskie w Tokio powinny rozpocząć się 24 lipca. Chociaż na świecie odwołano już wiele dużych sportowych imprez, to Międzynarodowy Komitet Olimpijski zapewnia, że igrzyska odbędą się zgodnie z planem.

- Nie wiem ile w tym prawdy i czy jest się do czego przygotowywać. W Stanach sytuacja jest bardzo nieciekawa. Odwołali cały sport akademicki. Mówią jednak, że igrzyska się odbędą, a okres kwalifikacji zostanie wydłużony. Tam przynajmniej mogą trenować, ale we Włoszech, gdzie sytuacja jest bardzo zła, nie mają nawet takiej możliwości – zauważa Malwina Kopron.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Młociarka Malwina Kopron na domowej kwarantannie. Właśnie wróciła ze Stanów Zjednoczonych - Kurier Lubelski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24