Tak mocny początek w wykonaniu Polaków mógł zaskoczyć. Bo choć mierzyli się ze znacznie wyżej wycenianym rywalem - reprezentacją Włoch do lat 20, to wraz z pierwszym gwizdkiem ruszyli do ofensywy. Ataki rozpoczynali od środka pola, gdzie skutecznymi przejęciami popisywał się zwłaszcza Serafin Szota, by później prawym skrzydłem i środkiem przedostawać się pod bramkę rywali. Efektem celne strzały Marcela Zylli, Adriana Stanilewicza oraz Dominika Steczyka. Martwić mogło tylko jedno. Mimo bardzo dobrych prób, tablica wyników wskazywała nadal 0:0.
Przed startem tego spotkania Biało-Czerwonym udało się pokonać zaledwie jednego golkipera - tego z reprezentacji Tahiti. Przeciwko Kolumbii czy Senegalowi bramek nie zdobyli. A bez nich nie mieli szans awansować do ćwierćfinału mistrzostw świata. Choć zwycięstwo z Włochami przed meczem wydawało się misją praktycznie niemożliwą, po premierowym kwadransie Polacy udowodnili, że ekipa z Italii wcale lepsza od nich nie jest. Chociaż i ona potrafiła stworzyć sobie niezłe sytuacje. Obronną ręką wychodził z nich Radosław Majecki.