„Nie będę dłużej pracować z Saschą. Dziękuję mu za jego pracę i życzę wszystkiego najlepszego w przyszłości” - napisała w poniedziałek (11 lutego) na Twitterze Naomi Osaka. Wcześniej Japonka usunęła szkoleniowca z grona swoich znajomych w mediach społecznościowych.
„Dziękuję Naomi. Również życzę Ci wszystkiego, co najlepsze. Cóż to była za przygoda. Dziękuję, że mogłem być jej częścią” - napisał w odpowiedzi Sascha Bajin, a kibice, dziennikarze i eksperci natychmiast zaczęli zachodzić w głowy, jakie przesłanki stały za tą absurdalną, na pozór, decyzją. Bajin to przecież współtwórca ostatnich sukcesów Osaki.
Gdy pod koniec 2017 roku zaczynał współpracę z Japonką, ta zajmowała 68. miejsce w rankingu WTA. Pod kierunkiem Niemca Osaka najpierw wygrała prestiżowy turniej w Indian Wells. Potem zwyciężyła w US Open, a na początku tego roku w Australian Open. Od trzech tygodni jest numerem jeden na świecie. Bajin z kolei został najlepszym trenerem 2018 roku w plebiscycie WTA.
Dlaczego więc został zwolniony? Jedna z teorii - powtarzana przez japońskie media - głosi, że Niemiec (który w przeszłości współpracował m.in. z Sereną Williams, Victorią Azarenką i Karoliną Woźniacką) zbyt zajęty był pod koniec ich współpracy promowaniem własnej osoby i nie poświęcał Osace dostatecznie dużo czasu. Niektóre ich treningi podczas Australian Open miały trwać zaledwie 10 minut, a na niektórych Bajin miał się w ogóle nie pojawiać. Są również tacy, których zdaniem za jego zwolnieniem musiał stać któryś z rodziców Osaki.
Nie brak również opinii, że gdy nie wiadomo o co chodzi, musi chodzić o pieniądze.
„Wszyscy zastanawiają się jak to się dzieje, że zawodniczka, którą trener w ciągu półtora roku od miejsca 70, doprowadził do nr 1 (jakkolwiek to zrobił i jakich metod użył i czy to jego zasługa, czy zrządzeń losu, nie ma żadnego znaczenia, bo to olbrzymi i spektakularny wynik, jeden z najbardziej spektakularnych w ostatnich 10-20 latach) może podziękować mu w sposób... hmm specyficzny w sumie i bez powodu. Otóż (nie mam żadnej wiedzy, poza czuciem i własnym doświadczeniem), ale powodów jest jakieś od 1,5-2 milionów i są to bardzo „zielone” powody. Biorąc pod uwagę pozycję, z której zaczynała rzeczona Osaka, to bonus trenera powinien być na poziomie minimum 10 procent od wszystkich przychodów. Sumując dwa wygrane Szlemy plus kontrakty z tym związane, mając na uwadze specyfikę rynku japońskiego, daje to pewnie około 15-25 milionów dolarów. Jeżeli jest szansa nie zapłacić tych bonusów, bo znaleźliśmy jakąś furtkę, to tak pewnie właśnie będzie, bo to taki rynek... Biznes is biznes (...) sentyment czy Boże broń wdzięczność za pomoc jest towarem na rynku tenisa, a już zwłaszcza tenisa kobiecego, nieistniejącym. Raczej sugerowałbym nie doszukiwać się innych powodów” - skomentował zwolnienie Bajina na Facebooku Tomasz Iwański, były trener m.in. Rosjanki Nadii Pietrowej (którą w 2006 roku doprowadził do 3. miejsca w rankingu WTA).
Nie tylko on tak uważa. - Już parę razy to przerobiłem, a co do powodów to różnie bywało. Od zazdrości o inną zawodniczkę po ego, a skończywszy na finansach - przyznaje Paweł Ostrowski, w przeszłości współpracujący (z sukcesami) m.in. z Martą Domachowską, Alicją Rosolską i Niemką Angelique Kerber. - Trener może w dodatku mówić o szczęściu, jeśli dostanie na do widzenia coś więcej niż tylko uścisk dłoni i standardowe „dziękuję”. Bywa gorzej. Na porządku dziennym jest sytuacja, w której nie dostaje wszystkich należnych pieniędzy. Są oczywiście sądy, ale mało kto decyduje się na taki krok, bo w środowisku tenisowym równie ważna jak wyniki jest opinia. A tą łatwo komuś zszargać, rozpuszczając plotki - dodaje Ostrowski, którego jedna z byłych podopiecznych zwolniła swojego czasu za pośrednictwem internetu. Zajrzał do jej profilu na oficjalnej stronie WTA i przeczytał, że ma nowego trenera.
Takie nagłe zwalnianie to w tenisie norma.
Żeby daleko nie szukać, jesienią ubiegłego roku, tuż przed kończącymi sezon WTA Finals, na taki krok zdecydowała się wspomniana już Kerber. Rozstała się z Wimem Fissette, pod którego kierunkiem odbudowała się po bardzo nieudanym dla niej 2017 roku i m.in. wygrała Wimbledon. Jako powód podano „różnice zdań odnośnie przyszłości”.
- Fachowiec jest potrzebny, gdy ktoś chce iść ostro naprzód albo wydobyć się z dołka, dlatego gdy przychodzi taka chwila, to i owszem - zatrudnia się dobrego trenera i słono mu płaci. Do czasu, bo po osiągnięciu zakładanego celu znów zaczyna się cięcie kosztów. Wiadomo od kogo - mówi Ostrowski.
I żeby nie było, że robią tak tylko tenisistki. W 1998 roku Marcelo Rios zwolnił Larry’ego Stefankiego chwilę po tym, jak został numerem jeden na świecie. Tu też była mowa o „różnych wizjach przyszłości”.
Naomi Osaka świętowała zwycięstwo w Australian Open na plaży w Melbourne. "W końcu spełniły się moje sny, ale wiem, że bardzo ciężko na to pracowałam"