Bohaterem gospodarzy był MVP sezonu zasadniczego, Stephen Curry. W pierwszej kwarcie postraszył swoich kibiców, rzucając się w trybuny i obijając przy okazji łokieć. Wielką klasę potwierdził jednak choćby w trzeciej części gry, kiedy zdobył 15 punktów z rzędu w niespełna dwie minuty. Łącznie rzucił 28 punktów. - Z łokciem wszystko w porządku. Wygląda, jakbym pod skórą miał piłkę tenisową, ale będzie dobrze - uspokoił po meczu Curry.
O jeden punkt więcej od Curry'ego zdobył Kevin Durant, ale nie pomogło to jego drużynie. - Do krycia mnie ruszało trzech rywali. Próbowałem szukać właściwego podania, ale było ciężko. Może powinienem rzucać nad przeciwnikami... - zastanawiał się Durant.
Po poniedziałkowej porażce 102:108 Warriors wyrównali stan rywalizacji w finale Konferencji Zachodniej. Mecz numer trzy w niedzielę w Oklahomie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?