Pierwszy z dwóch meczów między tymi drużynami miał się odbyć w sobotę 29 sierpnia w Puławach (rewanż 5 września). Jednak już kilka dni temu Norwegowie zapowiedzieli, że nie są w stanie przyjechać do naszego kraju. - Nie przyjedziemy do Polski, dopóki kraj ten jest oznaczony na czerwono przez norweskie władze - poinformował dyrektor generalny Haslum HK, Tom-Eirik Skarpsno.
Przyjazd norweskiej drużyny do Puław oznaczałby dla jej zawodników konieczność odbycia później 14-dniowej kwarantanny. „_Po wielu próbach ustalenia dogodnych warunków organizacyjnych ze strony obu drużyn, w miarę upływu czasu fakt niemożliwości rozegrania meczów stawał się coraz bardziej oczywisty. Restrykcje władz Norwegii spowodowane pandemią koronawirusa stawały się coraz bardziej uciążliwe i skutecznie uniemożliwiły organizację meczów_” - przekazał klub z Puław.
Z rozgrywek międzynarodowych wycofał się jeszcze jeden norweski klub, OIF Arendal. - Nie chcemy narażać naszych graczy, ich rodzin, naszej widowni ani nikogo innego na niepotrzebne ryzyko rozprzestrzeniania się i zarażenia koronawirusem – informują przedstawiciele obu drużyn.
Dyrektorzy generalni obu klubów zwrócili uwagę, że przed ich zespołami mecze w rodzimej lidze, a władze Norwegii zwróciły się do obywateli, aby nie wyjeżdżali z kraju.
- Musimy być wzorem do naśladowania dla dzieci i młodych piłkarzy ręcznych. Jeśli zobaczą, że wyjeżdżamy z kraju, mogą pomyśleć, że teraz wszystko jest już w porządku. Nie jest
– podkreślili przedstawiciele Haslum HK i OIF Arendal.
W ostatnich dniach kluby wspólnie z Europejską Federacją Piłki Ręcznej szukały rozwiązania tej sytuacji. Jednym z pomysłów był przyjazd puławskiej drużyny 10 dni przed meczem do Norwegii i tam wynajęcie hotelu tylko dla siebie i całkowite odizolowanie się. Dodatkowo każdy z zawodników musiałby przejść dwukrotnie test na obecność koronawirusa.
- Finansowo nie było to uzasadnione. Koszty organizacji meczu bardzo by się zwiększyły i ostatecznie nie widzieliśmy innego wyjścia, niż wycofanie się – wyjaśnił Tom-Eirik Skarpsno.
W tym sezonie EHF przed losowaniem par pierwszej rundy Ligi Europy podzielił drużyny na trzy strefy geograficzne. Celem było ograniczenie odległości pokonywanych przez zespoły i ułatwienie dostosowania się do obostrzeń wynikających z pandemii koronawirusa. Azoty znalazły się w strefie skandynawskiej.
Zagrają w Pucharze Polski
W piątek natomiast szczypiorniści Azotów zagrają w Legnicy z pierwszoligową Miedzią w meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski. To zaległe spotkanie z sezonu 2019/2020, przerwanego z powodu pandemii koronawirusa. Zwycięzca meczu awansuje do półfinału.
Pucharowa potyczka będzie pierwszym ważnym sprawdzianem dla drużyny, którą od niedawna prowadzi duński trener, Lars Walther. - Chcemy pokazać, że przygotowania idą w dobrym kierunku. Oznacza to, że nasza gra wygląda już lepiej, niż w sparingach. Do Legnicy jedziemy po zwycięstwo – twierdzi Lars Walther.
W zespole Azotów zabraknie kontuzjowanego Rafała Przybylskiego. Spotkanie w Legnicy rozpocznie się o godz. 18.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?