„Nie takie straty odrabialiśmy, nic nie jest jeszcze stracone” – komentarze po porażce Motoru z Apatorem

Kamil Wojdat
(Mateusz Cierniak wierzy, że Motor pojedzie w trzecim finale w rzędu)
(Mateusz Cierniak wierzy, że Motor pojedzie w trzecim finale w rzędu) fot. Wojciech Szubartowski
Sensacyjnie zakończyło się pierwsze starcie półfinałowe żużlowej PGE Ekstraligi. Obrońcy tytułu z Orlen Oil Motoru Lublin przegrali w Toruniu z Apatorem 39:51. O awans do finału łatwo nie będzie, ale jest to zadanie jak najbardziej do wykonania.

Mimo porażki w Lublinie myślą pozytywnie

– Nie takie straty odrabialiśmy. Nic nie jest stracone, ale ważne, żebyśmy dobrze odpoczęli i popracowali w tym tygodniu. Mamy troszkę czasu na wyciągnięcie wniosków – mówi Mateusz Cierniak, który w Toruniu zdobył tylko cztery oczka (plus trzy bonusowe). – Każdy z nas męczył się na torze. Nie można znaleźć zawodnika, który byłby pewniakiem w każdym biegu, chociaż oczywiście wymienialiśmy się spostrzeżeniami dotyczącymi toru. W jednym starcie jednak to działało, a w innym można było przyjechać daleko z tyłu – wyjaśnia dwukrotny mistrz świata juniorów.

Powtórzyć historię sprzed dwóch lat

21-latek ma rację w tym, że Motor nie takie straty odrabiał, choć trzeba przyznać, że dawno już tego nie musiał robić. Co ciekawe, w półfinale sezonu mistrzowskiego w 2022 roku lublinianie także mierzyli się z Apatorem i także pierwszy mecz w gościach przegrali. Wówczas było 50:40. Rewanż potoczył się już zgoła inaczej i to Motor triumfował 54:36, a gwiazdą tego starcia został właśnie Cierniak, który zakończył zmagania z czternastoma punktami na koncie, co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich zawodników obydwu drużyn. Teraz taki wynik także dałby awans, bo do odrobienia jest dwanaście oczek.

– Pojechaliśmy dobre spotkanie, ale Motor to silna drużyna, więc bez dwóch zdań w rewanżu czeka nas walka do samego końca – zauważa Robert Lambert, jeżdżący dla Apatora. – Cieszę się, że fani z Lublina pamiętają mnie i zawsze mogę liczyć na miłe przyjęcie z ich strony, także podczas niedzielnego meczu w Toruniu – dodaje żużlowiec, który jeździł dla Lublina w latach 2017-2019.

Miasto Kopernika trudnym terenem dla Motoru

Tor w Toruniu wyraźnie nie leży „Koziołkom”. W lipcu w sezonie zasadniczym także lubelscy żużlowcy na Motoarenie (42:48).

– Tor był podobny do tego sprzed dwóch miesięcy. Wielkiego zaskoczenia zatem nie było. I mecz do dwunastego wyścigu był w miarę wyrównany (było wówczas 36:36 – przyp. red.). Później natomiast Apator zadał nam trzy mocne ciosy i sprowadzili nas troszkę do parteru – komentuje Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru. – Trzeba zrobić wszystko, aby odrobić to w kolejnym meczu – uzupełnia.

Faworyci wywiążą się ze swojej roli?

Przed rozpoczęciem półfinałów Motor był wręcz murowanym faworytem. Znalazł się w nich po efektownie wygranym dwumeczu z Falubazem Zielona Góra (54:35 i 58:32). Apator z kolei obydwa ćwierćfinały przegrał z Gorzowem Wielkopolskim (42:48 i 39:51), ale był najlepszym spośród innych przegranych: Falubazu i GKM-u Grudziądz.

– Nie możemy mieć żadnych wymówek. Toruń był od nas zdecydowanie lepszy i ciężko wskazać konkretną przyczynę takiego stanu rzeczy. Trudno było mi wstrzelić się z odpowiednimi ustawieniami. Myślę, że koledzy z drużyny mieli podobnie – uważa Fredrik Lindgren, zawodnik Motoru. – Musimy już o tym zapomnieć i w pełni skupić się na rewanżu – kończy

Ten rozpocznie się w najbliższy piątek o godzinie 19:30.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polska - Chorwacja: Kto faworytem meczu?

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24