Spis treści
W czasach Starożytnych to właśnie chwała była główną nagrodą. Co prawda każdy ze zwycięzców mógł liczyć na uhonorowanie laurowym wieńcem, a w późniejszym okresie niektóre polis decydowały się na wybijanie złotych monet z podobizną swoich bohaterów, ale to by było na tyle. Najważniejsza była chwała.
Rekordowe nagrody
Dziś, choć Igrzyska Olimpijskie długo się przed tym broniły, starając się zachować niekomercyjny charakter, nagrody dla zwycięzców mają znacznie większą wartość. Wieńce laurowe zastąpiły medale z cennych kruszców (choć ten złoty akurat złoty nie jest), a po powrocie do kraju, oprócz ciepłego powitania, na zwycięzców czekają też sowite premie.
Przykładów daleko szukać nie trzeba. Polacy, którzy wrócili z Paryża z medalem, mogą liczyć na wysokie premie od Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Aleksandra Mirosław za zdobycie złotego medalu dostała aż 250 tys. złotych, ale na tym nie koniec. Do tego trzeba doliczyć dwupokojowe mieszkanie, diament oraz voucher na luksusowe wakacje. Srebrni medaliści dostaną 200 tys. złotych, diament, mieszkanie oraz wakacyjny voucher, a zajęcie trzeciego miejsca to kolejne 50 tys. złotych mniej w kieszeni, diament i wakacje.
W sportach drużynowych premie wyglądają nieco inaczej i siatkarze za srebro zgarnęli 1,5 miliona złotych. Każdy z członków zespołu dostanie też diament, obraz i voucher na wakacje. Jeśli przeliczyć to na jednego gracza – każdy z zawodników wzbogaci się o nieco ponad 115 tysięcy złotych.
– To był długo wyczekiwany i wywalczony dzięki ciężkiej pracy medal – przyznał kapitan naszej drużyny Bartosz Kurek.
Jeden z najlepszych polskich siatkarzy w historii ukoronował reprezentacyjną karierę ostatnim brakującym medalem, więc z czystym sumieniem może już się zastanawiać, co zrobić z wysoką premią. A że przed startem Igrzysk Olimpijskich zaczął inwestować w złoto, współpracując z marką Goldsaver (umożliwiającą zakup tego kruszcu „po kawałku”), można się spodziewać, że chociaż część nagrody za srebro zostanie zamieniona w złoto.
A wartość szlachetnego kruszcu, podobnie jak nagród dla naszych reprezentantów, mocno w ostatnich latach urosła. Polacy za złoto w Tokio mogli zgarnąć 120 tysięcy złotych (w dyscyplinach indywidualnych), a w drużynie każdy zawodnik mógł liczyć na 90 tys. zł. Jak widać różnica jest spora.
– Nagrody dla naszych medalistów rosną nawet szybciej niż złoto! Gdyby w 2021 roku złoty medalista zdecydował się zainwestować całą nagrodę w królewski kruszec, kupiłby za nią ponad 17,1 uncji złota, które dziś byłoby warte ponad 166 tys. złotych. Zysk wyniósłby więc około 46 tys. zł, co jest niezłą stopą zwrotu jak na trzyletnią inwestycję – wylicza Michał Tekliński, ekspert rynku złota Goldsaver, Grupa Goldenmark.
Jeśli w tym roku Ola Mirosław chciałaby zamienić premię w złoto, będzie mogła za nią kupić 25,64 uncji. I za trzy lata pewnie będzie sporo bogatsza, bo trend wzrostowy się utrzymuje, a kurczące się zapasy szlachetnego kruszcu, tylko go wspierają.
Kasy będzie więcej
Oprócz premii, które zafundował naszym zawodnikom PKOl, lekkoatleci mogli zgarnąć dodatkową kasę, bo po raz pierwszy w historii światowa federacja lekkoatletyki zdecydowała się na przyznanie nagród pieniężnych dla złotych medalistów. Każdy zwycięzca otrzymał 50 tys. dolarów.
– To kontynuacja podróży, którą rozpoczęliśmy w 2015 roku i zgodnie z którą wszystkie pieniądze otrzymywane przez World Athletics od Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, wracają do naszego sportu – przekazał szef światowej lekkoatletyki Sebastian Coe.
Taka decyzja wzbudziła od razu sprzeciw MKOl.
– To brak solidarności z innymi dyscyplinami – stwierdził bez ogródek Thomas Bach, prezes MKOl. Według niego pieniądze nie powinny trafiać do najlepszych atletów, a zostać wykorzystane na pomoc zawodnikom pochodzącym z państw, gdzie znacznie trudniej o godne warunki do treningu.
Choć sama idea zaprezentowana przez Bacha jest słuszna, to już wcielenie jej w życie należy nazwać mrzonką. Już dziś wiadomo, że na kolejnych IO lekkoatleci też będą dostawać nagrody pieniężne, ale grono beneficjentów znacznie się powiększy, bo do złotych dojdą też srebrni i brązowi medaliści.
A od tego momentu już tylko krok do nagród w pozostałych dyscyplinach. I pewnie tak się stanie, bo pieniądze, jakie pojawiają się w sporcie i dookoła niego są ogromne i są w stanie złamać każdą, nawet najstarszą tradycję.
Od czasu, kiedy wielki biznes idzie za rękę ze sportem, kwoty tylko rosną i wszystko wskazuje na to, że dalej tak będzie. W 2021 roku rynek sponsoringu wzrósł o 107%, a był to trudny, bo pandemiczny, czas. Za chwilę do grona stałych bywalców na koszulkach, bandach i wszystkim, co związane ze sportem, dołączą w większej skali fundusze związane z kryptowalutami. Szacuje się, że do 2026 roku ich zaangażowanie w tym segmencie osiągnie wartość 5 miliardów dolarów.
Nie inaczej jest w Polsce, gdzie rynek sponsoringu sportowego rozrasta się bardzo dynamicznie. Choćby wspomniana marka Goldsaver, będąca częścią Grupy Goldenmark, czołowego dostawcy złota w Polsce, coraz mocniej zaznacza swoją pozycję w gronie sportowych inwestorów. Oprócz wspomnianej współpracy z Kurkiem, jest też partnerem Jana Błachowicza i Panthers Wrocław (organizacja sportów amerykańskich).
I ten trend będzie się utrzymywał, a że Igrzyska są łakomym kąskiem, największe firmy chętnie się na niego rzucą. Nawet, jeśli miałaby za to grubo zapłacić.
Postawił na Rosję, teraz gra za darmo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?