ONICO Warszawa było blisko przedłużenia finałowej rywalizacji. W trzeciej partii, przy remisie w setach, prowadziło 17:11, a później 20:15. Mimo to przegrało, gra ekipy Stephane’a Antigi się rozsypała i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rywalizację do trzech zwycięstw wygrała w trzech meczach. - Zabrakło nam zimnej krwi. Gracze ZAKS-y są doświadczeni w tego typu sytuacjach - stwierdził środkowy stołecznej drużyny Andrzej Wrona.
Tym bardziej, że w zespole gospodarzy szalał wirus. - Kilku z nas, w tym ja, byliśmy na antybiotykach. Mateusz Bieniek jeszcze dwie godziny przed meczem wymiotował - opowiadał libero Paweł Zatorski. - W trzecim secie pojawiła się myśl, że za parę dni znów pojedziemy do Warszawy. Ale brawo, że wróciliśmy do swojej gry.
Antiga: - Kilka błędów własnych, jedno ustawienie, w którym seryjnie zaczęliśmy tracić punkty i gotowe. Szkoda, bo we wszystkich spotkaniach mieliśmy okazje.
- Przebieg finałów był taki, że musi minąć parę godzin nim w pełni będziemy się cieszyć. To olbrzymi sukces warszawskiej siatkówki. Gdyby przed sezonem ktoś nam powiedział, że zajmiemy drugie miejsce, to byśmy popukali się w czoło. Tymczasem mamy na szyi bardzo ładne medale - dodał Wrona.
Z kolei prezes klubu z Kędzierzyna, Sebastian Świderski, docenił sukces swojej drużyny: - Wszystkie mecze stały na bardzo wysokim poziomie, z wieloma zwrotami akcji. Szybkie i przyjemne zwycięstwo nie miałoby takiego smaku. Mistrzostwo wydarliśmy mocnemu rywalowi - podkreślił były atakujący. Jego klub został mistrzem Polski trzeci raz w ciągu ostatnich czterech lat. Rok temu był drugi. Z kolei dla stołecznego klubu drugie miejsce jest najwyższym w historii (wcześniej AZS Politechnika Warszawska). I najlepszym od wicemistrzostwa Polski Legii w 1996 r.