Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Pyjas: Poczuję dumę, gdy w Pekinie stanę na starcie obok najlepszych alpejczyków świata

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Paweł Pyjas zdobył podczas międzynarodowych mistrzostw Polski 2022 w Szczawnicy trzy tytuły mistrza Polski
Paweł Pyjas zdobył podczas międzynarodowych mistrzostw Polski 2022 w Szczawnicy trzy tytuły mistrza Polski Marcin Kin / PolSKI Mistrz
Paweł Pyjas, pierwszy w historii alpejczyk z Krakowa, który znalazł się w kadrze na zimowe igrzyska olimpijskie, miał pozytywny wynik testu na koronawirusa i od kilku dni przebywa na izolacji. Tymczasem wylot do Pekinu planowany jest już na 26 stycznia. - Mam nadzieję, że zdążę z załatwieniem wszystkim formalności i wystartuję zgodnie z planem – mówi nam sześciokrotny mistrz Polski.

22-letni Pyjas nie dopuszcza do siebie myśli, by jego udział w igrzyskach mógł być zagrożony. To byłoby niedorzeczne, gdyby spotkało go coś równie pechowego, jak w październiku 2017 roku, gdy od debiutu w Pucharze Świata na lodowcu Rettenbach w Soelden dzieliło go zaledwie kilka godzin.

- Wtedy zawody odwołano z powodu zbyt mocnego wiatru. Byliśmy na miejscu i wiedzieliśmy, że warunki nie są zbyt dobre. Ostatecznie dostaliśmy komunikat o 2 w nocy. Czułem duży zawód, nie ukrywam. Byłem zły, ale wiedziałem, że nic na to nie poradzę – wspomina.

18-letni wówczas krakowianin jeszcze nie wiedział, że kolejna szansa na występ wśród najlepszych na świecie może długo się nie pojawić.

- Zmieniły się zasady, weszły dodatkowe limity i to mocno utrudniło start w Pucharze Świata wielu zawodnikom – wyjaśnia.

Pomogła praca z psychologiem

Droga do czołówki znacznie się wydłużyła, bo nawet w zawodach FIS, w których przez ostatnie lata regularnie brał udział, konkurencja jest niezwykle wymagająca. Presja robiła swoje, młody alpejczyk miał spore problemy z dojeżdżaniem do mety, zdarzało się, że wypadał z trasy slalomu i giganta po kilka razy z rzędu. Często działo się to na zawodach najważniejszych, w których rozdawano medale, jak mistrzostwa świata juniorów czy otwarte czempionaty innych krajów. To musiało być frustrujące...

- Owszem, było – przyznaje. - Teraz patrzę na to pod innym kątem i wiem, że to była lekcja, z której można wyciągnąć wiele wniosków. Wtedy nie wszystko miałem poukładane tak, jak teraz. W ubiegłym roku dużo pracowałem z psychologiem. Dowiedziałem się, w jaki sposób powinienem pewne rzeczy robić. Wiele spraw poukładałem sobie w głowie. Dzięki temu praktycznie na każdych zawodach w tym sezonie byłem przygotowany na wszystko i wiedziałem, co mam robić.

Drugi element, który pozwolił uczynić Pyjasowi progres stanowiła zmiana dostawcy sprzętu.

- Przez kilka lat jeździłem na nartach Nordica i to jest bardzo dobra firma, ale nowy sprzęt Kastle, którego używam od lipca ubiegłego roku, jeszcze bardziej mi odpowiada. Pozwala mi inaczej jeździć, bardzo się z nim zgrałem. Jeżdżę szybciej i pewniej – mówi.

Rzeczywiście, postęp jest zauważalny. Przez kilka lat od czasu do czasu wykręcał wyniki na poziomie 40 FIS-punktów, lecz dopiero w grudniu ubiegłego roku po raz pierwszy złamał tę granicę. Najpierw dokonał tego w slalomie w Szwecji, a następnie w gigancie w Słowenii.

Co ważne, powtórzył te osiągnięcia w kolejnych zawodach, dokładając dwa slalomowe zwycięstwa tuż przed świętami w słoweńskiej miejscowości Golte. A w styczniu w Szczawnicy, pod nieobecność startującego w Pucharze Europy Michała Jasiczka, ograł krajową czołówkę, zwyciężając we wszystkich trzech konkurencjach międzynarodowych mistrzostw Polski, tym samym dokładając kolejne złote medale do trzech triumfów z lat poprzednich (pierwszy sukces odniósł przed pięcioma laty, dwa kolejne w ubiegłym roku).

Wyniki ostatnich czterech lat to efekt pracy Pyjasa z tym samym sztabem, któremu przewodzi 33-letni Słoweniec Matic Skube, mistrz świata juniorów w slalomie z 2007 roku, olimpijczyk z Vancouver 2010. O formę alpejczyka dbają także asystent głównego trenera Jakub Grodecki, serwismen Piotr Wądołowski i fizjoterapeuta Wiktor Obrębski.

Warunki zapewniane przez PZN w ostatnim okresie poprawiły się, choć wciąż część kosztów wciąż muszą brać na siebie alpejczycy, tych z kadry A nie wyłączając.

- W większości koszty pokrywa Polski Związek Narciarski razem ze sponsorami, a pewną część pokrywamy sami z własnych kieszeni. A raczej nasi rodzice. Od tego sezonu i tak jest już dużo lepiej, bo związek ma nowych sponsorów. Co nie zmienia faktu, że sami musimy dopłacać – do obozów, wynagrodzeń trenerów. Jeśli chodzi o sprzęt, to takie rzeczy jak kaski, rękawiczki i stroje dostajemy, ale buty i narty każdy zawodnik załatwia we własnym zakresie – wyjaśnia.

Zaczęło się od kolarstwa

Paweł kontynuuje rodzinne tradycje sportowe. Jego ojciec, Marcin Pyjas, był kolarzem, zdobył tytuł mistrza Polski w barwach Krakusa Swoszowice.

- Tata miał w krwi rywalizację, więc ja i starszy o trzy lata brat Piotr też poszliśmy w kierunku sportu, zaczynaliśmy od kolarstwa – opowiada alpejczyk. - Dużo jeździliśmy na rowerach, zacząłem brać udział w różnych zawodach, byłem nawet trzeci w Mini Tour de Pologne. W szkolnych zawodach też udawało mi się stawać na podium, ale wszystko to było w formie zabawy. W lecie był rower, a równolegle w zimie narty, bo rodzice bardzo lubią jeździć i zabierali nas ze sobą. Jeździli na różne obozy zagraniczne z różnymi grupami, na przykład z Piotrkiem Górnickim i Bartkiem Ptakiem, później moje pierwsze wyjazdy były właśnie z tymi dwoma trenerami. A do tego, że ostatecznie postawiliśmy na narty, przyczyniła się moja młodsza siostra. Mama zaszła w ciążę, gdy miałem 9 lat i już nie bardzo mogliśmy wspólnie wyjeżdżać na narty. Dlatego rodzice znaleźli grupę Siepraw Ski, która funkcjonowała niedaleko od naszego miejsca zamieszkania i od tamtej pory zaczęły się regularne treningi.

Kolejnym krokiem milowym w kierunku kariery były przenosiny z Krakowa do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku.

- Podyktowane to było możliwością godzenia nauki z trenowaniem narciarstwa. Uczenie się w prywatnej szkole przy tylu wyjazdach w góry nie było proste. W gimnazjum miałem ogromne problemy z nauczycielami, z zaliczaniem przedmiotów. Zdecydowałem się więc pójść do Szczyrku, żeby móc to wszystko poukładać i tam to się udawało - wyjaśnia.

Matura w Szczyrku zdeterminowała kolejny wybór – Paweł postawił na studia w Katowicach.

- Wybrałem kierunek wychowanie fizyczne na AWF. I też się to da godzić. Przez pandemię było to nawet łatwiejsze. I tak nie byłbym na zajęciach, a dzięki wprowadzeniu nauczania zdalnego mogłem być na zawodach i obozach, a jednocześnie uczyć się i zaliczać egzaminy. Zdecydowałem się na AWF w Katowicach, a nie w Krakowie, gdyż miałem tam więcej przyjaciół i mogłem liczyć na pomoc z ich strony. Ponadto klub AZS AWF mnie zachęcił. Powiedzieli, że zapraszają mnie na studia, że jestem tam bardzo mile widziany i dlatego taką właśnie podjąłem decyzję – tłumaczy.

Nogi nie zadrżą

Teraz przed Pyjasem start na igrzyskach, zarówno w konkurencjach indywidualnych, jak i w drużynie, bo dzięki 15. miejscu Polski w klasyfikacji Pucharu Narodów PZN może wysłać do Chin pięcioosobową ekipę.

Krakowianin wystąpi najpierw w slalomie i gigancie. - Slalom stawiam na pierwszym miejscu, czuję, że mam w nim większy potencjał, choć od tego sezonu gigant traktuję na równi. Celem w obu olimpijskich konkurencjach jest pierwsza „30” - mówi.

To będzie dla niego dobre przetarcie przez zawodami drużynowymi, które zaplanowane są na zakończenie alpejskiej części igrzysk, 19 lutego. W 1/8 finału Polska zmierzy się ze Szwajcarią, a więc mistrzem olimpijskim sprzed czterech lat. Trudno sobie wyobrazić większe wyzwanie, ale Pyjasa ono nie przeraża.

- Myślę, że jest szansa, ponieważ slalom równoległy jest bardzo nieprzewidywalny, nie wiadomo, co się w trakcie rywalizacji wydarzy. Jedno jest pewne - Maryna Gąsienica-Daniel jest w gazie, Magda Łuczak również bardzo dobrze jeździ. Jeśli chodzi o mnie i o Michała Jasiczka, to damy z siebie wszystko. Może się to różnie potoczyć, a jeśli wygramy z najlepszymi na świecie, to droga będzie dla nas otwarta. Naprawdę czuję, że mamy szansę – zapewnia. I przekonuje, że nogi na starcie mu nie zadrżą: - Odczuję samozadowolenie z faktu, że startuję z najlepszymi na świecie. To będzie bardziej duma niż stres.

Niepewność wiąże się jedynie ze stanem zdrowia, bo konieczność izolacji oznacza brak możliwości trenowania na nartach aż do wyjazdu na igrzyska.

- Pod tym kątem nie jest za dobrze, ale jakoś sobie radzę ćwicząc w domu – opowiada Pyjas. - Czuję się tak, jak przy lekkim przeziębieniu, jest minimalne osłabienie, ale poza tym wszystko jest dobrze. Dzisiaj (tj. 18 stycznia – przyp.) nawet zrobiłem sobie test domowy i wyszło, że mam negatywny, więc to jest kwestia kilku dni, kiedy będę mógł zakończyć izolację. Najważniejsze teraz, by udało się skompletować wszystkie niezbędne do startu na igrzyskach dokumenty i wysłać w terminie do Pekinu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paweł Pyjas: Poczuję dumę, gdy w Pekinie stanę na starcie obok najlepszych alpejczyków świata - Dziennik Polski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24