PGE VIVE Kielce. Odchodzący z klubu Romaric Guillo: W Polsce brakuje mi rodziny, solonego masła, francuskiego chleba i wędkowania w morzu

Paweł Kotwica
Paweł Kotwica
Dawid Łukasik, Anna Benicewicz-Miazga, materiały prasowe PGNiG Superligi, Facebook Romarika Guillo
Odchodzący z PGE VIVE Kielce po jednym sezonie gry w zespole mistrza Polski Francuz Romaric Guillo udzielił obszernego wywiadu portalowi rennessport.fr. - W Polsce brakuje mi rodziny, solonego masła, francuskiego chleba i możliwości łowienia ryb w morzu – przyznał 29-letni obrotowy, który zdobył Gladiatora dla najlepszego obrońcy PGNiG Superligi w sezonie 2019/2020. Zamieszczamy fragmenty wywiadu z piłkarzem ręcznym, który podpisał 3-letni kontrakt z klubem Cesson Rennes - grał już w nim w latach 2011-2017. To beniaminek francuskiej ekstraklasy.

Kiedy zaczęły się rozmowy z Cesson Rennes?

Zaczęliśmy rozmawiać z Davidem Christmannem (dyrektorem Cesson Rennes – przyp. red.) w grudniu ubiegłego roku. Wolałem wrócić do Cesson, pomimo propozycji z innych klubów. Miałem ofertę z Veszprém. Oczywiście w normalnej sytuacji nie zastanawiałbym się dwa razy, ale dla mnie było jasne i klarowne, że chcę wrócić do Cesson, do Bretanii, do mojego klubu. Tutaj zdobyłem doświadczenie, dano mi szansę i pozwolono mi się rozwijać. Projekt klubu przekonał mnie, mimo że, gdy zaczęliśmy nasze rozmowy, nie było pewności awansu do ekstraklasy. 

Zła wiadomość dla PGE VIVE. PGE obcina fundusze na sponsoring

Twoje odejście zimą 2017 roku do HBC Nantes pozostawiło niesmak…
To prawda. Korzystam również z tego wywiadu, aby to powiedzieć. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że odszedłem jak złodziej… Być może nie zrobiłem tego tak, jak powinienem. Jedliśmy posiłek z moimi kolegami z drużyny, a następnego dnia już nie było mnie w klubie... To było brutalne. Propozycja Nantes przyszła w czasie, gdy chciałem zmiany, trudno było jej odmówić. Mam szczęście, że mogę wrócić do mojego klubu i zacząć nową historię.

PGE VIVE Kielce porozumiało się z zawodnikami i trenerami w sprawie cięć w płacach

Jak oceniasz swoje doświadczenia w HBC Nantes, a następnie w Kielcach?
Wiele się nauczyłem, zarówno od graczy, jak i od trenerów. Odkryłem świat Ligi Mistrzów, marzyłem o założeniu tej koszulki z napisem „Velux”... Graliśmy na wysokim poziomie, pod wysokimi wymaganiami, presją. Przeszedłem wiele przez dwa i pół roku. Wiem, że żeby to udźwignąć, naprawdę trzeba położyć serce na boisku. Bardzo wysoki poziom gry oferuje wiele adrenaliny, ale wymaga inwestycji i ogromnej pracy. Te wymagania są bardzo męczące, wpływają zwłaszcza na życie rodzinne. Zawsze mówiłem, że chcę wrócić do normalnego życia, do trzymania swojej kariery we własnych rękach i dziś nabiera to sensu, gdy opuszczam Kielce. W Cesson mogę łączyć te dwa elementy, jednocześnie dając to, co najlepsze na boisku.

14 lat Mateusza Jachlewskiego w Kielcach. Zobacz, jak się zmieniał przez ten czas [ZDJĘCIA]
Co poza poziomem gry i środkami wyróżnia Nantes, Kielce i Cesson?

W Nantes, podobnie jak w Polsce, wszyscy mają obsesję na punkcie obowiązku wygrania każdego meczu, presja jest stała. Wygrywanie staje się normą. Mimo to miałem wrażenie, że po jednej stronie jest klub, a po drugiej zawodnicy. Te dwa światy są trochę oddzielne, lepiej czujesz się w towarzystwie kolegów, niż w klubie, a nigdy tak nie było w Cesson. Brakowało mi tego ludzkiego wymiaru.

Być może po prostu nie jesteś stworzony do gry na wysokim poziomie, gdzie stawka finansowa i wymóg ciągłego wygrywania mają pierwszeństwo przed czynnikiem ludzkim?

Przed przejściem tych doświadczeń zapewne powiedziałbym, że takie życie mnie nie interesuje. Dzisiaj mam drugą stronę do porównania, wiem, jak to jest w Lidze Mistrzów, w klubach o zwiększonej konkurencji. Nauczyłem się wiele, wiele rzeczy mi się podobało, ale teraz chcę osiągnąć równowagę jako gracz i jako człowiek. Chciałem, aby moja rodzina ponownie zobaczyła, jak gram, aby móc się z nimi wszystkim podzielić. Polska jest trochę za daleko!

Jakie masz ambicje sportowe w Cesson na przyszły sezon?
Chcę wykorzystać doświadczenie z ostatnich dwóch lat, dać z siebie wszystko i oddać klubowi wszystko, co mogę zaoferować. Często nazywano mnie tylko obrońcą, ale mam nadzieję, że wniosę więcej. W tym sensie poruszyły mnie słowa Davida Christmanna, który powiedział, że nie jestem połową zawodnika. Wielu uważa, że ​​nie jestem w stanie przebiec środka boiska, ale pod tym względem wiele się nauczyłem w Polsce, gdzie często graliśmy szybkie wznowienia.

Czy rozmawiałeś z Sébastienem Leriche (trener Cesson Rennes – przyp. red.), który pojawił się na ławce naszej drużyny w listopadzie ubiegłego roku?
Oczywiście i to było bardzo interesujące. Daje mi to poczucie, które wzmocniły również dyskusje z chłopakami z drużyny, które prowadziłem przez cztery miesiące, że on jest ósmym zawodnikiem, prawie graczem, który jest z nami na boisku. Tak jak Talant Dujszebajew tutaj w Kielcach. Nie mogę się doczekać, aby zacząć z nim pracować.

Nowy gracz PGE VIVE Kielce emocjonalnym wpisem żegna się ze swoim poprzednim klubem

Za czym najbardziej tęsknisz w Polsce i jak wyglądało twoje życie w Kielcach?

Brakowało mi niektórych prostych przyjemności, rzeczy, których znaczenie doceniamy, kiedy nie możemy ich już mieć. Na przykład solonego masła! (w Bretanii, skąd pochodzi Guillo, niemal wyłącznie używa się masła w wersji solonej – przyp. red.). Francuskiego chleba, prawdziwego, nie przemysłowego, który tu mamy, wędkarstwa morskiego, własnoręcznego złowienia ryby... Jednak tutaj nie jest tak źle pod względem jedzenia, ale ja pod tym względem wciąż jestem Bretończykiem. Poza jedzeniem, oczywiście tęsknię za rodziną, moimi przyjaciółmi, moim życiem we Francji. Język polski jest bardzo trudny do nauczenia się, nawet mimo tego, że brałem lekcje. Trochę rozumiem, ale mówię niewiele, wolę angielski. Nie było tu mojej żony, ona nie mogła tu pracować. Zawsze chcieliśmy, abyśmy mogli kwitnąć, każdy w swojej dziedzinie. Dlatego tak ważne jest też to, że wracam.

Jak przeżyłeś koronawirusa w Polsce?
Przez ostatni miesiąc jestem zamknięty, tak, jak wszyscy inni. Nie mam prawa narzekać, jestem w pięknym mieszkaniu, ze wszystkim, czego potrzebuję, ale czas się dłuży. Tutaj ludzie szybko się odizolowali, zanim jeszcze sformalizowano to przepisami. Ale tutaj jest dużo mniej ofiar w porównaniu z innymi krajami. Parki wkrótce zostaną ponownie otwarte, ale istnieje obowiązek noszenia maski, a także zakaz zbliżania się do siebie. Najgorsza jest niepewność kiedy to wszystko się zmieni.

Kiedy planujesz wrócić do Francji?
Mam nadzieję, że tak szybko, jak to możliwe, ale na to musimy poczekać na ostateczną decyzję EHF dotyczącą dokończenia Ligi Mistrzów. Moja opinia jest jasna, w pewnym momencie trzeba będzie to odwołać! Słyszę, że Final Four można zagrać w sierpniu, kolejny pomysł jeszcze gorszy - w grudniu! Pomysł byłby dobry, gdyby nie to, że niektórzy gracze 1 lipca będą już w innych klubach. Kalendarz na przyszły rok jest już przeciążony, nie możemy do niego ciągle dokładać, musimy wziąć pod uwagę zdrowie graczy. Nikt nie chce już grać w tym sezonie, to oczywiste.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: PGE VIVE Kielce. Odchodzący z klubu Romaric Guillo: W Polsce brakuje mi rodziny, solonego masła, francuskiego chleba i wędkowania w morzu - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24