Ostatnia kolejka ekstraklasy jawiła się jako korespondencyjny pojedynek Legii Warszawa z Piastem Gliwice o mistrzostwo Polski. Do stolicy przyjechała nie walcząca już o nic, ale bardzo zmotywowana Pogoń Szczecin, natomiast do Gliwic pojechało lubińskie Zagłębie.
Gliwiczanie byli w o tyle trudniejszej sytuacji, że musieli liczyć na wpadkę (remis bądź porażkę) Legii i sami coś ugrać. Już przed meczem było wiadomo, że nawet z realizacją drugiego punktu tego planu będzie bardzo ciężko, ponieważ Miedziowi wciąż mieli o co grać. Wygrywając zapewniali sobie trzecie miejsce i to bez oglądania się na rywali. Mimo to trener Piotr Stokowiec lekko zaskoczył wyjściowym składem. O ile tego, że za wykartkowanego L’ubomira Guldana zagra młody Jarosław Jach można było się spodziewać, o tyle posadzenie na ławce Krzysztofa Piątka i brak miejsca w meczowej osiemnastce dla Jarsoława Kubickiego było już niespodzianką.
Tego drugiego zastąpił Jakub Tosik, który ostatnio grywał na lewej obronie, a na desancie wybiegł Michal Papadopulos. Na lewą stronę defensywy powrócił po kilkutygodniowej przerwie Dorde Cotra.
Początek spotkania na Górnym Śląsku należał do gospodarzy. Częściej utrzymywali się przy piłce i raz po raz gościli z nią na połowie Zagłębia. Dwa razy groźnie strzelał Sasa Zivec, ale na posterunku był Martin Polacek. Piłkarze KGHM-u też mieli swoje okazje. W 12 min z rzutu wolnego z około 30 metrów uderzył Filip Starzyński, i choć futbolówka leciała w sam środek bramki, to Jakub Szmatuła z trudem przeniósł ją nad poprzeczkę.
W 26 min gościom nie zabrakło już niczego. Z prawej strony dośrodkował Aleksandar Todorovski, a w polu karnym najwięcej zimnej krwi zachował Papadopulos. Czech w dużym zamieszaniu zdołał przyjąć piłkę i prostym podbiciem lekko przelobował kładącego się golkipera Piasta.
Chwilę potem mogło być już 0:2, bowiem ostre dośrodkowanie Cotry z lewej strony zmierzało w kierunku dalszego słupka Szmatuły, ale tym razem podopieczny Radoslava Latala wyciągnął się jak struna i zdołał sparować ten ,,centrostrzał” na rzut rożny. W kolejnych minutach ,,Piastunki” odbijały się od obrońców przyjezdnych i do przerwy wynik się nie zmienił.
- To ciężkie i wyrównane spotkanie. Musimy dobrze bronić i jeszcze coś strzelić. Każdy z nas chce mieć po tym spotkaniu krążek na szyi, ale do tego jeszcze bardzo daleka droga - mówił w przerwie twardo stąpający po ziemi Maciej Dąbrowski.
Po zmianie stron obraz gry nie zmieniał się. Zagłębie nastawiło się na kontrataki i po jednym z nich kapitalną okazję miał Łukasz Janoszka, który w 66 min strzelił tuż obok słupka. To mógł i powinien być gwóźdź do trumny Piasta. Gospodarze odpowiedzieli dwie minuty później, kiedy to po wrzutce Patrika Mraza w poprzeczkę trafił Hebert.
Tymczasem zmianie uległ wynik w Warszawie. Legia najpierw podwyższyła prowadzenie na 2:0, a chwilę potem na 3:0. Choć trener Latal zapewniał, że ani on, ani jego piłkarze nie będą kontrolować wydarzeń na innych stadionach, to trudno uwierzyć, że w dobie smartfonów, tabletów i wszechobecnego internetu nie znali rezultatu w stolicy.
Mimo to nie poddawali się, zwłaszcza, że od w 78 min grali w przewadze. W 71 min za Papadopulosa wszedł Krzysztof Piątek, a w 78 min... je opuścił. W 73 min obejrzał pierwszą żółtą kartkę - za faul - a pięć minut później drugą, za bezsensowną próbę wymuszenia rzutu karnego.
Piast atakował do samego końca, ale wynik nie uległ już zmianie. Beniaminek z Lubina zakończył więc sezon 2015/2016 na 3. miejscu i w Gliwicach na szyjach zawodników i sztabu Zagłębia zawisły brązowe medale. Chwilę potem srebrne krążki odebrali gliwiczanie. Mistrzem została Legia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?