Pierwsze kroki kadry szczypiornistów w ogniu walki

Michał Rygiel
Tałant Dujszebajew we Francji często miał grobową minę, ale wciąż jest optymistą. Kadra na IO w Tokio zaczyna zbierać doświadczenia
Tałant Dujszebajew we Francji często miał grobową minę, ale wciąż jest optymistą. Kadra na IO w Tokio zaczyna zbierać doświadczenia Karolina Misztal
Polacy podczas mistrzostw świata we Francji zajęli 17. miejsce i zdobyli Puchar Prezydenta IHF. Choć w grze szczypiornistów sporo trzeba poprawić, przyszłość rysuje się w jasnych barwach

Przed mistrzostwami wydarzyło się bardzo dużo złych rzeczy. Kontuzje i emerytury reprezentacyjne spowodowały, że tylko regularnie oglądający PGNiG Superligę kibice nie byli zdziwieni patrząc na ostateczną listę powołanych.

Zmian było mnóstwo, a wątpliwości z nimi związanych jeszcze więcej.Większość nowych reprezentantów nie miało wielkiego doświadczenia na niwie klubowej, nie mówiąc już o największej międzynarodowej scenie piłki ręcznej - mistrzostwach świata.

Nie można było wskazać jednoznacznie lidera, dyrygenta ofensywy naszej kadry. Obaj predestynowani do tej roli, czyli Michał Jurecki i Mariusz Jurkiewicz nie pojechali do Francji z powodów zdrowotnych. Ten drugi kontuzji wykluczającej go z udziału w MŚ doznał podczas ostatniego kontrolnego spotkania.

Na mecz otwarcia przeciwko Norwegii jako środkowy rozgrywający w wyjściowym składzie wyszedł Paweł Niewrzawa z Wybrzeża Gdańsk. Przed turniejem towarzyskim w hiszpańskim Irun miał na koncie cztery mecze i dwie bramki w kadrze... Jego zmiennik, Krzysztof Łyżwa z Azotów-Puławy zanotował dwa występy i dwie bramki.

Niestety obaj prochu nie wymyślili. Szybko okazało się, że skuteczniejszy w tej roli jest chociażby nominalny skrzydłowy, kapitan reprezentacji Mateusz Jachlewski. Dujszebajew próbował ustawiać tam również Piotra Chrapkowskiego, parę chwil na środku rozegrania spędził także Paweł Paczkowski, któremu jednak znacznie lepiej szło na prawej stronie drugiej linii.

Łyżwa i Niewrzawa zanotowali łącznie dziewięć bramek i 14 asyst, z czego aż 10 kluczowych podań było autorstwa zawodnika Wybrzeża Gdańsk. Nie można mieć do nich pretensji - zostali rzuceni na głęboką wodę i jeszcze uczą się w niej pływać. Obaj, mimo że mają odpowiednio 26 i 24 lata muszą nabrać jeszcze doświadczenia w takich bojach. Może pora pomyśleć o wyjeździe za zachodnią granicę?

Z Jachlewskim na pozycji sternika gra reprezentacji wyglądała bardziej dynamicznie, ale wciąż brakowało wykończenia takiego, jakie oferował w naszej kadrze Michał Jurecki, czy prezentowanego we Francji przez Nikolę Karabaticia bądź Mikkela Hansena. Jednak na środku rozegrania problemy w drugiej linii się nie skończyły. Zawiodła także lewa strona, zajmowana przez Tomasza Gębalę i wspomnianego Chrapkowskiego.

Ten pierwszy, lansowany przez media jako nowy Karol Bielecki, na razie przypomina legendarnego bombardiera wyłącznie z wyglądu. W kwestii gry z pewnością mógłby skorzystać z paru tygodni pracy pod okiem drugiego po Jerzym Klempelu strzelca w historii naszej kadry.

Gębala miał problem ze znajdowaniem sobie miejsca, nie mógł znaleźć sposobu na agresywne indywidualne krycie ze strony rywali. Niektóre rzuty były wymuszone i nie dziwi, że zamiast znaleźć drogę do siatki, trafiały w bandy reklamowe bądź w ręce bramkarza. 21-letni rozgrywający chciał brać na siebie odpowiedzialność, ale zbyt często się mylił i gubił, żeby być efektywnym. Jednak nie wszystko w jego grze irytowało - młody zawodnik zanotował 20 asyst, najwięcej wśród naszych reprezentantów. Więcej chociażby od jego rywala na tej pozycji Piotra Chrapkowskiego. Na tej statystyce trzeba budować resztę gry.

Ten 28-letni etatowy reprezentant kraju z pewnością przez jakiś czas będzie omijał Francję szerokim łukiem. Spodziewano się, że z racji swojego doświadczenia będzie jednym z liderów kadry. I był, tylko że w negatywnych statystykach. Aż 11 strat przy zaledwie siedmiu asystach i sześciu bramkach. Cztery dwuminutowe wykluczenia również nie są dobrą reklamą występu gracza Vive Tauronu Kielce.

Szukając pozytywów w drugiej linii na pewno trzeba wskazać na Pawła Paczkowskiego. 21 bramek, 12 asyst, niezła skuteczność (66 proc.). Szkoda, że Dujszebajew nie grał nim częściej, ale dobry występ niespełna 24-letniego prawego rozgrywającego pokazuje, że wraz z Michałem Szybą powinien na długie lata stanowić o sile naszej kadry na tej pozycji,

Zresztą w ogóle prawą stronę mamy piekielnie mocną. Na skrzydle grę Polaków starał się ciągnąć Michał Daszek z Orlenu Wisły Płock, autor 26 trafień i dobry duch tej drużyny. A za jego plecami już czai się Arkadiusz Moryto.

Skrzydłowy Zagłębia Lubin dostał od Dujszebajewa 121 minut, które wykorzystał na pokazanie się szerszej publiczności. Nam w pamięć zapadnie najbardziej pierwszy z dwóch wykorzystanych przez Morytę karnych w meczu z Francją. 19-latek wziął na siebie odpowiedzialność, nie wystraszył się legendarnego Omeyera w bramce i wykorzystał okazję. Warto obserwować rozwój jego kariery, ponieważ jeszcze przez długie lata powinniśmy oglądać go w biało-czerwonych barwach.

Podobnie jak Adama Morawskiego i Mateusza Korneckiego. Obaj bramkarze byli co prawda w cieniu bardzo dobrego Adama Malchera, ale udanie zaprezentowali się na francuskim mundialu. Gdy Malcher i Piotr Wyszomirski zakończą kariery w kadrze, przyszłość będzie należeć do dwójki Morawski-Kornecki. Warto podkreślić, że ten drugi był na mundialu bezbłędny. Obronił wszystkie siedem rzutów, które szły w jego kierunku. To się nazywa wejście smoka!

Przed mistrzostwami więcej mieliśmy pytań niż odpowiedzi, ale teraz, po siedmiu spotkaniach wszyscy jesteśmy mądrzejsi.
Paradoksalnie to dobrze, że we Francji zabrakło Jureckiego, Jurkiewicza i wielu innych. Niezgrana kadra musiała szybko złapać wspólny język i wypracować pewne schematy gry. To zaprocentuje w przyszłości, ponieważ wielu reprezentantów z francuskiego mundialu na pewno będzie regularnie występować w drużynie Dujszebajewa.

Debiutanci przeszli prawdziwy chrzest bojowy. Zostali pokonani, ale nie upokorzeni. Musieli brać na siebie odpowiedzialność, a z każdego błędu i każdej porażki na pewno wyciągną wiele wniosków. Z każdym meczem rośli w siłę i pewność siebie. Rzucono ich w ogień, który wykorzystali żeby hartować swój charakter. W sporcie nic tak nie kształtuje osobowości jak doświadczenie, a pierwsze zderzenie z tytanami szczypiorniaka nasi kadrowicze mają już za sobą.

Teraz czas na pracę nad powrotem do elity, a jak mówił Mateusz Kornecki po meczu z Francją, przyszłość należy do nich. Oby w najbliższych meczach pokazali, że to nie są tylko czcze przechwałki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pierwsze kroki kadry szczypiornistów w ogniu walki - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24