Piłkarskie Orły. Piotr Mroziński: Apetyt mi urósł. Chciałbym strzelać jak najwięcej

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Piotr Mroziński. Zwycięzca rankingu Piłkarskie Orły w październiku 2022. Najlepszy zarówno w Małopolsce, jak i klasyfikacji ogólnopolskiej (piłkarz Puszczy zajął 1. miejsce ex aequo z Luisem Fernandezem z Wisły Kraków)
Piotr Mroziński. Zwycięzca rankingu Piłkarskie Orły w październiku 2022. Najlepszy zarówno w Małopolsce, jak i klasyfikacji ogólnopolskiej (piłkarz Puszczy zajął 1. miejsce ex aequo z Luisem Fernandezem z Wisły Kraków) Oskar Mrozowski / Overlia Studio
Jako nastolatek regularnie występował w reprezentacjach Polski, szybko zadebiutował w ekstraklasie. Ale do Puszczy Niepołomice półtora roku temu przyszedł z III ligi. - Z perspektywy czasu myślę, że granie na niższym poziomie było dla mnie dobre i trochę mi pomogło - mówi Piotr Mroziński po bardzo udanej jesieni '2022. 30-letni piłkarz był najskuteczniejszym obrońcą w I lidze, zdobył 7 bramek.

Grałeś w meczu, w którym grał też Thibaut Courtois.

Piotr Mroziński: - Nie pamiętam. Pewnie w jakiejś kadrze młodzieżowej?

Tak, w 2010 roku pojechaliście z kadrą U-18 na dwa mecze do Belgii. Ty zagrałeś w obu, Courtois w drugim.

Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie tamtego meczu. A w młodzieżowych reprezentacjach za bardzo nie zwraca się jeszcze uwagi na to, kto gra po drugiej stronie. Ale fajnie, że udało się zagrać przeciwko niemu. Wiadomo, jak jego kariera się potoczyła.

Zmierzam do tego, że ty przeszłość w reprezentacjach młodzieżowych masz bardzo bogatą. Z orzełkiem na piersi grałeś przez kilka lat, zaczynając chyba od kadry U-16.

Wydaje mi się, że U-15. Wtedy pierwszy raz pojechałem na zgrupowanie, na mecz z Rosją. Potem rzeczywiście jeździłem na kolejne kadry, aż do U-20.

2 września 2022 r., Wisła Kraków - Puszcza. W tym meczu Piotr Mroziński (z lewej) rozpoczął swoją znakomitą serię - gole strzelał w kolejnych sześciu
2 września 2022 r., Wisła Kraków - Puszcza. W tym meczu Piotr Mroziński (z lewej) rozpoczął swoją znakomitą serię - gole strzelał w kolejnych sześciu meczach ligowych Wojciech Matusik

Jak to się stało, że chłopak, który wychował się w małej miejscowości przy granicy z Ukrainą, stał się piłkarzem dostrzeganym przez trenerów reprezentacji?

To po kolei. Jeszcze w szkole podstawowej – a chodziłem do szkoły w Stubnie – pojechaliśmy na turniej do Przemyśla. No i potem trafiłem do klubu w Przemyślu: na początku wydawało się, że będzie to Polonia, ale nastąpiła zmiana, wylądowałem w Czuwaju. Pamiętam, jak grając w Czuwaju pojechaliśmy na mecz do Mielca i wygraliśmy ze Stalą 3:1. Wtedy dostałem propozycję, żeby pójść do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Mielcu. Tak się stało, to była pierwsza klasa gimnazjum. Później w Stali zacząłem stawiać pierwsze kroki w piłce seniorskiej. No i ze Stali trafiłem do Widzewa.

Do Mielca przeniosłeś się mając 13-14 lat?

Tak, zamieszkałem wtedy w internacie. Rok po mnie do SMS-u trafił mój brat i obaj mieszkaliśmy w internacie w Mielcu.

Brat, Paweł, starszy od ciebie o 13 miesięcy. Kiedy ty, parę dni po 16. urodzinach, debiutowałeś w III lidze, on też grał w tamtym meczu.

Tak, ale zadebiutował szybciej ode mnie. Jako dzieciaki spędzaliśmy na graniu w piłkę mnóstwo czasu. Nie było tego wszystkiego, co teraz – komputerów, smartfonów. Po lekcjach przychodziło się do domu, tylko obiad się zjadło i leciało się na boisko. A w wakacje na boisku spędzało się czas od rana do wieczora.

Jak potoczyła się przygoda brata z piłką? Też przecież bardzo wcześnie zaczął grać w III lidze.

I razem pojechaliśmy na testy do Widzewa. Potem Paweł miał problemy kardiologiczne, które go z piłką przyhamowały. Już nie gra, od kilku lat mieszka w Anglii. I jest zadowolony.

Piotr Mroziński w tym sezonie jest najlepszym strzelcem wśród obrońców w I lidze
Piotr Mroziński w tym sezonie jest najlepszym strzelcem wśród obrońców w I lidze Oskar Mrozowski / Overlia Studio

Dla ciebie Mielec okazał się ważnym miejscem. W Mielcu m.in. pierwszy raz miałeś styczność z Tomaszem Tułaczem, wówczas trenerem młodzieży.

Tak, trener prowadził grupę ze starszego rocznika, trenował mojego brata. Ale Mielec to ważne miejsce dla mnie nie tylko ze względu na piłkę. Moja żona pochodzi z Mielca, poznaliśmy się w szkole. W okolicach Mielca teraz buduję dom i tam będę osiedlał się na stałe.

W ekstraklasie debiutowałeś jako 18-latek, i to w sytuacji, kiedy nie było wymogu gry młodzieżowca. Jak tamten moment wspominasz?

Debiutowałem u trenera Michniewicza, on wtedy prowadził Widzew. Można powiedzieć, że byłem na ten debiut przygotowany, bo już w poniedziałek trener mi powiedział, że zagram w sobotę. Więc miałem czas, żeby się na to nastawić. Z Jagiellonią wygraliśmy 3:1, więc to był udany debiut. Z drugiej strony – doznałem kontuzji, no i przez tę pękniętą łąkotkę nie mogłem już grać w tamtej rundzie. Trochę szkoda, bo trener zapowiedział mi, że będzie na mnie stawiał do końca sezonu.

Twój licznik w ekstraklasie to 40 meczów w Widzewie i jeden w Wiśle Płock. A najbardziej obfity okres to rok 2014, kiedy trenerem w Łodzi był Artur Skowronek, wtedy grałeś cały czas.

Tak, było nas tam kilku młodych zawodników. Ale to też był ciężki okres dla klubu. Widzew miał problemy finansowe, nie mógł pozwolić sobie na kosztowne transfery. Później została zresztą ogłoszona upadłość.

Szczerze: kiedy oswajasz się już z grą w ekstraklasie, to zejście na niższy poziom jest pod względem mentalnym trudne?

Wiadomo, że różnie się życie może potoczyć. Wydaje mi się, że czasami jest nawet dobrze zejść niżej i zobaczyć, jak tam wszystko wygląda – boiska, infrastruktura. W III lidze są miejsca, w których pod tym względem nie jest najlepiej. Z perspektywy czasu myślę, że granie na niższym poziomie było dla mnie dobre i trochę mi pomogło.

W czym?

W powrocie do wyższej ligi.

Chciałeś od tego uciec?

Tak. Chciałem jak najszybciej wrócić na wyższy poziom. I sportowy, i infrastruktury.

Piłkarskie Orły
Piłkarskie Orły Oskar Mrozowski / Overlia Studio

W seniorskiej piłce przez lata strzelałeś niewiele bramek, nie taka była twoja rola na boisku. Aż w III lidze w Stali Stalowa Wola trener Szydełko przesunął cię do przodu, no i nagle Piotr Mroziński zaczął ładować gole jak z automatu.

Trener wprowadził ustawienie z dwójką napastników, no i przesunął mnie na pozycję numer 9, później trochę niżej, na „dziesiątkę”. To zapaliło. Ale myślę też, że oprócz bramki dałbym radę zagrać na każdej pozycji, takim już jestem zawodnikiem.

Skąd się to wzięło?

Nie wiem. Od początku przygody z piłką grałem zazwyczaj w środku pomocy, ale też byłem próbowany na różnych pozycjach, i pozostało mi to, że radzę sobie na większości z nich. Na bok obrony przestawił mnie w Widzewie trener Skowronek, grałem tam po lewej stronie.

Nie bez znaczenia jest fakt, że dobrze grasz w piłkę obiema nogami.

Tak, na pewno. Jestem prawonożny, ale lewą nogą mam, jak to się mówi, nie tylko do wsiadania do tramwaju, też coś tam potrafię nią kopnąć.

Masz satysfakcję z tego, co osiągnąłeś w tej jesiennej rundzie? W 14 meczach I ligi strzeliłeś 7 goli, nie wykonując rzutów karnych. To robi wrażenie, w końcu jesteś teraz obrońcą.

No, nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolony. Siedem bramek jak na obrońcę to jest bardzo dobry wynik. Ale wiadomo, apetyt mi urósł, chciałbym strzelać jak najwięcej. I mam nadzieję, że w tym sezonie trochę bramek jeszcze strzelę. Przed sezonem mówiłem sobie, że chcę zdobyć dziewięć goli. Bo w poprzednim strzeliłem sześć i dołożyłem sobie trzy, bo cele trzeba sobie podnosić. Jest blisko, zobaczymy, jak to wyjdzie.

Po stałych fragmentach Puszcza zdobyła jesienią 18 bramek i jest to najlepszy wynik w I lidze. Na treningach non stop nad tym pracujecie?

Stałe fragmenty mamy na treningach dwa dni przed meczem i dzień przed meczem. Więc nie jest tak, że codziennie je trenujemy. Ale przygotowujemy się konkretnie pod rywala. Wiemy, gdzie dany przeciwnik ma problem przy stałych fragmentach i staramy się to wykorzystać. Mamy zawodników, którzy bardzo dobrze grają głową. Tomek Wojcinowicz jest chyba w czołówce wygranych pojedynków w lidze, bardzo dobrze gra głową Łukasz Sołowiej, są też inni, którzy potrafią się bardzo dobrze znaleźć w polu karnym.

Sam dobrze wyczuwasz, gdzie piłka poleci, gdzie spadnie, gdzie masz się znaleźć. To kwestia doświadczenia?

Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Przy naszych stałych fragmentach nie jestem przypisany do jakiejś pozycji, mam szukać piłki. I znajduję się po prostu w tym miejscu, gdzie piłka trafia.

Który jesienny mecz wspominasz najlepiej?

Myślę, że ten w Tychach, strzeliłem tam dwie bramki. Ale ten z Arką u siebie też był fajny: bramka, asysta, no i to był dobry mecz w naszym wykonaniu, Arka nie potrafiła nam zagrozić, praktycznie nie stworzyła dogodnej sytuacji.

Na koniec: co planujesz w najbliższych tygodniach - w okresie, w którym nie będzie treningów?

Chcę odwiedzić siostrę i brata, polecę do nich do Anglii. No i jeszcze pod koniec grudnia wybiorę się na jakiś krótki wypoczynek.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piłkarskie Orły. Piotr Mroziński: Apetyt mi urósł. Chciałbym strzelać jak najwięcej - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24