Piotr Makowski: Już od początku byliśmy osłabieni. Dziś można opowiadać różne historie [ROZMOWA]

Marcin Karpiński
Trener Łuczniczki Piotr Makowski więcej spodziewał się też po grze Murilo Radke (blokuje), który zamierza wrócić do Brazylii
Trener Łuczniczki Piotr Makowski więcej spodziewał się też po grze Murilo Radke (blokuje), który zamierza wrócić do Brazylii Dariusz Bloch
Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz w zakończonym niedawno sezonie uplasowali się na 9. pozycji. Trener Piotr Makowski mówi o przyczynach słabszej postawy swojej drużyny.

To pod pana wodzą bydgoski zespół trzy lata temu zajął najwyższe, czwarte miejsce w historii klubu. Miniony sezon był jednak daleki od ideału, nie na miarę pana ambicji. Co pan odczuwał w trakcie jego trwania – wściekłość, bezsilność?
Cały nasz plan, na którym opieraliśmy naszą grę, runął już w pierwszym spotkaniu w Olsztynie. Dwóch głównych atakujących – Jakuba Jarosza i Wojciecha Ferensa – już nie było w składzie i co tu wiele mówić. Potem ratowaliśmy, co się dało.

To był powód zajęcia odległej lokaty w tym sezonie?
Uważam, że kluczowy! Trudno było o dobry wynik. A kiedy nie było wygranych, siadała atmosfera. Po porażkach zawsze jest ciężko. Ten sezon, to było nieustające pasmo różnych przykrych zdarzeń, kontuzji. W 2016 poprawiliśmy statystyki, lecz brakowało punktów z pierwszych meczów. Mieliśmy jeszcze okazje, by poprawić swój dorobek w meczach z Politechniką Warszawa i Jastrzębskim Węglem, lecz ich nie wykorzystaliśmy i tego jest mi najbardziej szkoda. Ciągle szukaliśmy koncepcji, by poprawić nasz dorobek, naszą grę, często w odstępie dwóch, trzech dni od meczów. Przede wszystkim mieliśmy problem z atakiem.

Jarosz po kilku tygodniach wrócił do drużyny...
… ale Ferens już nie wrócił. W ubiegłym sezonie nasz duet Jarosz i Konstantin Cupković zdobył po pięćset punktów i nasz cel był taki, żeby ten poziom utrzymać. Liczyliśmy więc na Kubę i Wojtka, ale ten pomysł szybko upadł. Dla takiego zespołu jak nasz było to bardzo ważne, tymczasem od pierwszej kolejki byliśmy już osłabieni. Możemy dzisiaj opowiadać różne historie, ale fakty są takie, jakie są. Owszem, nasze cele były inne. Trzeba jednak powiedzieć, że wiele drużyn się wzmocniło i teraz plasuje się przed nami. Końcowy wynik muszę jednak wziąć na klatę. Wiem, że jestem z tego rozliczany.


I tak się składa, że to pana najsłabszy sezon w roli trenera w bydgoskim klubie...

Byliśmy na czwartym, piątym miejscu, a teraz jest tylko dziewiąte. Pamiętam, że Vital Heynen też miał taki kiepski rok, gdy zakończył z Transferem ligę na dziewiątym miejscu, a w jego trakcie ratował się zakupem trzech zawodników. Nam udało się teraz ściągnąć jednego gracza, Kevina Klinkenberga, ale pamiętajmy, że w czasie trwania rozgrywek nie ma na transfery wiele czasu. Liga jest krótka, parę miesięcy i jest po sezonie.

Jak już jesteśmy przy obcokrajowcach, jaka będzie ocena wspomnianego Belga i Brazylijczyka Murilo Radke?
To pozytywnie postaci, zawsze chętni do pracy. Murilo ma wrócić do Brazylii i być może tam będzie spisywał się lepiej. Klinkenberg trafił do nas, kiedy znajdował się pod ścianą, a my szukaliśmy wartościowego zawodnika. Okazało się jednak, że to nie był do końca trafiony zakup. To dobry gracz, lecz potrzebowaliśmy kogoś z większą siłą ataku.

Pierwszy atakujący Łuczniczki, Jakub Jarosz, otrzymał ponownie powołanie do kadry. To jeden z pozytywów minionego sezonu...
Dla mnie to żadna niespodzianka, zasłużył na to. Kuba ma szansę powalczyć z Bartoszem Kurkiem i Dawidem Konarskim o wyjazd na turniej do Japonii.

Czy zostanie pan w Łuczniczce Bydgoszcz na kolejny sezon?

Rozmowy w tej sprawie dopiero przed nami. Decyzję podejmie zarząd klubu i rada nadzorcza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24