Piotr Należyty, prezes Lotosu Trefla: Sukces? Za mocno powiedziane [ROZMOWA]

Łukasz Żaguń
Łukasz Żaguń
058sport.pl
Rozmowa z Piotrem Należytym, prezesem Lotosu Trefla Gdańsk o poprzednim sezonie i planach przed kolejnym.

Zostawmy na chwilę z boku Superpuchar Polski i Ligę Mistrzów i skupmy się tylko na PlusLidze. 4. miejsce - sukces czy niedosyt - które słowo lepiej opisuje sezon?
Choć pozostaje niedosyt, to bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. Jesteśmy zadowoleni, ponieważ drugi raz z rzędu utrzymaliśmy się w czołówce PlusLigi, tej magicznej czwórce, co było bardzo trudne. Z drugiej strony, mieliśmy szanse na medal, może nawet na wejście do finału. Tyle że tak naprawdę nie da się oddzielić PlusLigi od Superpucharu, Ligi Mistrzów, czy nawet kwalifikacji olimpijskich w wykonaniu reprezentacji, bo ten napięty kalendarz miał duży wpływ na wynik. W decydujących momentach niektórzy zawodnicy po prostu nie mieli już wystarczających zapasów mocy. Cieszymy się jednak z tej pozycji w czołowej czwórce, takie były nasze założenia przed sezonem.

Ale chyba nie powie Pan, że nie jest rozczarowany poziomem meczów o brązowy medal? Nie chodzi o samą porażkę, ale styl...
Chyba wszyscy byli trochę rozczarowani tymi meczami. Prawda jest jednak taka, że zawodnicy po wszystkich spotkaniach rozegranych w klubie i w reprezentacji byli bardzo zmęczeni, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. W tej końcówce sezonu byliśmy już na wyczerpaniu. Z jednej strony bardzo chcieliśmy podjąć walkę, ale z drugiej marzyliśmy już o mecie. A PGE Skra prezentowała po prostu wyższy poziom i sądzę, że to bełchatowianie powinni grać w finale. Wydaje mi się, że podjęliby rękawice z Zaksą. Z naszej postawy w tych ostatnich meczach nie mogę być zadowolony - nie chcieliśmy, żeby to tak wyglądało i tak się skończyło. Przebieg i wyniki meczów z PGE Skrą nie mogą mnie cieszyć.

Domyślam się, że składając wszystko w całość: wyniki Superpucharu Polski, Ligi Mistrzów i PlusLigi okrzyknie już Pan mianem sukcesu.
Słowa „sukces” bym tutaj nie użył. Za mocno powiedziane. Na pewno to jest bardzo dobry wynik. Patrzę na to z perspektywy poprzedniego sezonu, który zakończył się ogromnym sukcesem, ponad nasze możliwości (srebrny medal w PlusLidze - dop. aut.). W tym sezonie po cichu liczyliśmy na ten medal, ale mamy to, na co było nas stać. Ważne, że zrealizowaliśmy założenia. Ponadto, w Lidze Mistrzów zakwalifikowaliśmy się do najlepszej dwunastki Europy - jesteśmy pierwszym debiutantem od dziewięciu lat, który tego dokonał. Mamy Superpuchar. To był dobry okres, choć oczywiście w wyobrażeniu wielu osób ten sezon jest pewnie oceniany jako słabszy, bo tak, a nie inaczej wyglądała jego końcówka. Ocena musi jednak dotyczyć całokształtu.

A co do frekwencji (średnio - prawie 3,5 tys. widzów) - liczyliście wyższą?
Po rekordach, które biliśmy w sezonie 2014/2015 na pewno mieliśmy zakusy na lepsze wyniki. Ale rezultaty, które osiągnęliśmy i tak są bardzo dobre - trzy z pięciu najlepszych wyników PlusLigi należą do nas. Spadek w porównaniu do poprzedniego sezonu wynikał z kilku kwestii, choćby z terminów meczów, z faktu, że musieliśmy zmieniać gospodarza spotkań. W pierwszej części sezonu zdecydowaną większość spotkań rozgrywaliśmy na wyjeździe - 10 z 13 meczów. Z kolei np. w lutym przed własną publicznością graliśmy co kilka dni - 5 spotkań w 29 dni. Mimo wszystko nadal jesteśmy w czołówce PlusLigi pod względem frekwencji, kibice nas nie zawiedli i z tego się cieszymy.

System bez fazy play-off się sprawdził? Trener Andrea Anastasi krytykował go do samego końca.
Przede wszystkim, to był system na jeden sezon. Na pewno spowodował, że końcówka ligi była bardzo ciekawa. Ja też jednak absolutnie jestem zwolennikiem systemu play-off, bo to jest sól siatkówki.

Trener Anastasi mówi o konieczności przeprowadzenia zmian. Szykuje się rewolucja w składzie?
Na pewno potrzebujemy odświeżenia na poszczególnych pozycjach i lekkiej przebudowy zespołu. To jest normalna kolej rzeczy. Nie ma drużyny, która cały czas grałaby tym samym składem. Wiadomo już, że nie zagra u nas Murphy Troy. Wspólnie z zawodnikiem doszliśmy do wniosku, że nie przedłużymy umowy. Obecnie rozmawiamy z innymi graczami, więc o podobnych decyzjach będziemy informować na bieżąco, po rozstrzygnięciu rozmów. Rewolucji w drużynie bym jednak się nie spodziewał.

Z kim jeszcze zamierzacie się pożegnać poza Amerykaninem?
Na pewno będą zmiany, ale na ten moment nic nie jest jeszcze przesądzone.

A z kim jeszcze rozmawiacie? Chodzi mi o nowe twarze
(śmiech) To niech pozostanie tajemnicą dla dobra negocjacji. Czasami to są krótkie zapytania. Sondujemy rynek, obserwujemy zawodnika, rozmawiamy z nim o finansach i składamy ofertę albo nie.

Wybiegając myślami daleko do przodu - w przyszłym sezonie zagramy o medal?
Przede wszystkim będziemy chcieli zachować naszą filozofię, wprowadzać do drużyny naszych zawodników i dawać im szansę na rozwój. Jak widać chociażby po Damianie Schulzu, czy rozwoju Artura Ratajczaka, jest to dobra droga. Oczywiście, czasami na efekt trzeba poczekać nieco dłużej, ale jak do tej pory ta ścieżka jest skuteczna. Na pewno chcielibyśmy już na stałe zakotwiczyć się w wielkiej czwórce, walczyć o medale, pod takie cele dopasowujemy sposób budowania drużyny. To niestety jest z kolei nierozłącznie związane z wpływami do budżetu od sponsorów. Jak na razie wszystkie rozmowy są w toku. Jesteśmy dobrej myśli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piotr Należyty, prezes Lotosu Trefla: Sukces? Za mocno powiedziane [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24