Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pjongczang - tam Marit Bjoergen wybiegała sobie olimpijską legendę

Michał Skiba
Pawel Relikowski / Polska Press
To były moje ostatnie igrzyska olimpijskie. Zakończenie ich w takim stylu było niesamowite - wyznała Marit Bjoergen. Norweżka stała się w Pjongczangu najbardziej utytułowaną zimową olimpijką w historii

Marit Bjoergen po biegu na 30 km siedzi sama na konferencji prasowej. Wokół nie ma innych zawodniczek. Niektórzy kibice skomentowali to w śmieszny i lapidarny sposób - Bjoergen czeka aż do mety dobiegną pozostałe zawodniczki.

W sobotę wygrała narciarski maraton. Zawody, które zawsze zamykają rywalizację kobiet na olimpijskich trasach.

Na Bjoergen były zwrócone oczy całej Norwegii. Już przed startem 38-latka miała na swoim koncie najwięcej medali zimowych igrzysk w historii, ale kolejne złoto pozwoliłoby jej na przeskoczenie w klasyfikacji medalowej wszech czasów biathlonistę Ole Einara Bjoerndalena. Jak się również okazało, na barkach Norweżki spoczywała również walka o pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej igrzysk w Pjongczangu, bo wcześniej złoto zdobyli niemieccy bobsleiści. Bjoergen musiała więc wygrać, by Narciarskie Królestwo Norwegii zostało utrzymane.

Zwyciężyła. Norweżka pewnie prowadziła od początku do samego końca, tylko powiększając przewagę nad innymi. Linię mety minęła z przewagą dwóch minut nad rywalkami, będąc zdecydowanie poza ich zasięgiem.

- Jest silna. To biegaczka wszech czasów. Ma bardzo silne mięśnie, wręcz męskie, jest bardzo wytrzymała, do tego wydolna. Czuła się pewnie fizycznie i ze sprzętem, to poszła po swoje. Fajnie było wspomnieć lata, które za nami, ale tak naprawdę tylko jedna starsza biega (właśnie Bjoergen - przyp.), a reszta to młodzież. Zawsze byłam normalnym człowiekiem i jak normalny człowiek się starzeję - analizowała po biegu Justyna Kowalczyk.

Polka przez wiele lat była wielką przeciwniczką Bjoergen. Sobotni bieg skończyła na 14. miejscu. Dwa złote medale, dwa brązowe i jeden srebrny - to dorobek biegaczki z Kasiny Wielkiej, dla której były to czwarte i ostatnie igrzyska.

Starsza o trzy lata Bjoergen przez długi czas nie chciała powiedzieć „Stop”. Po złocie na 30 km rzuciła w stronę dziennikarzy: - To niesamowite zakończyć w ten sposób moje ostatnie igrzyska. Osiem złotych medali, cztery srebrne i dwa brązowe czynią Norweżkę najbardziej utytułowaną zimową olimpijką.

Urodziła się w Trondheim, w mieście, gdzie ludzie na nartach nawet biegną (lub idą) do pracy. Wychowywała się i wiele lat ćwiczyła w klubie Rognes IL. Rognes to miejsce położone w dolinie Guali. Tam się hartowała, a łososie z lubością łowił ojciec biegaczki, Ola Ivar Bjoergen. Córka stała się maniaczką zdrowego jedzenia. Bjoergen na swojej stronie internetowej podała nawet kiedyś przepis na... łosoś-burgera.

- Oglądam się za siebie i spoglądam na wszystko, co udało mi się osiągnąć przez całą karierę. To niesamowite. Jestem z tego bardzo dumna. To były moje ostatnie igrzyska i zakończenie ich w taki sposób to coś niewyobrażalnego - wyznała. Jest nie tylko najbardziej utytułowanym sportowcem zimowych igrzysk, ale ma również najwięcej w historii zwycięstw w zawodach Pucharu Świata w dyscyplinach narciarskich - aż 112.

Do rozwoju zmusiła ją Justyna Kowalczyk. Polka wygrywała, była dominatorką na trasach i królową morderczego turnieju „Tour de Ski”. Po niepowodzeniach w kolejnych sezonach, w 2009 roku Marit przeszła treningową rewolucję. Norweżka zaczęła zwracać uwagę na detale w podstawowych kwestiach: na równowagę, koordynację, wytrzymałość i technikę.

Zaczęła też współpracę z psychologiem sportowym. Tak oto rozwiązała worek z medalami. Przed igrzyskami w Vancouver w 2010 r. miała na koncie jedynie dwa srebrne medale: po jednym z Salt Lake City i Turynu. W Kanadzie sięgnęła po trzy złota, jedno srebro i jeden brąz. Wszyscy wiemy, co było dalej.

Wszyscy też wiemy, że nazwisko Bjoergen nieodłącznie kojarzy się z hasłem: astma. Zawsze przekonywała, że działa zgodnie z obowiązującymi zasadami i nie ma sobie nic do zarzucenia. Przez lata kariery nie było wokół niej żadnych podejrzeń, a za nieodpowiednie stosowanie leków na astmę wpadali inni: jak choćby w 2016 r. Martin Sundby, który w Pjongczangu zdobył dwa złote medale. - To nie będzie dobre posunięcie, jeśli my, którzy zmagamy się z astmą, nie będziemy mogli brać leków. Moim zdaniem wiele osób zakończy kariery, jeśli środki na astmę zostaną zakazane - powiedziała w marcu zeszłego roku w rozmowie z telewizją NRK.

Istniała teoria, że astmę Norweżki spotęgowały... bicepsy. Bjoergen od wielu lat wygląda na osobę, która w kwestiach siłowni ewidentnie jest na etapie „rzeźby”. Jej odsłonięte i umięśnione ręce zrobiły furorę podczas jednej z oficjalnych imprez w Norwegii. - Aż tak umięśniona nie jestem, to zasługa bardzo dobrego fotografa - żartowała biegaczka. Trzeba mieć moc, by udźwignąć na sobie te wszystkie olimpijskie medale, a nie zapomnijmy o 26 krążkach zdobytych w mistrzostwach świata. Przydomek „Śnieżny Diament” nie może brać się znikąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pjongczang - tam Marit Bjoergen wybiegała sobie olimpijską legendę - Portal i.pl

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24