Nie mały problem miał przed meczem ze Śląskiem trener Portowców Robert Kolendowicz. Już po dwóch meczach tego sezonu urazu doznał Danijel Loncar - trzeci ze stoperów Pogoni. Jeden mecz więcej zdrowy był Mariusz Malec - podstawowy stoper, a przed tygodniem czerwoną kartkę w meczu z Lechem Poznań dostał Benedikt Zech. Austriak to filar defensywy, jej lider. Kolendowiczowi ze stoperów został tylko Wojciech Lisowski, ale szkoleniowiec nie palił się, by grać doświadczonym obrońcą. W Poznaniu w tyłach zagrał Joao Gamboa. Wydawało się, że na Śląsk wróci do składu Malec, ale jak szybko pojawił się na treningu, tak szybko wrócił do gabinetu lekarskiego. Kiedy wróci Malec i Loncar? Nie wiadomo.
Mimo osłabień Lisowski ze Śląskiem też był jedynie na ławce rezerwowych, a Kolendowicz posłał na boisko zupełnie nowy duet. Pozycję utrzymał Leo Borges, a jego partnerem został Linus Wahlqvist. Szwed grał na tej pozycji w poprzednim klubie, a w Pogoni tylko na prawej stronie. Sztab Pogoni doszedł do wniosku, że Śląsk bez Erica Exposito (odszedł latem) nie ma aż takiej siły ognia, więc eksperymentalne ustawienie powinno zdać egzamin. Wahlqvista na prawej stronie zastąpił Jakub Lis. 22-letni zawodnik latem wrócił z wypożyczenia do Motoru Lublin i w meczu ze Stalą Mielec zadebiutował w ekstraklasie. Grał kilka minut, więc to mecz ze Śląskiem był dla niego dużym testem.
Roszada nastąpiła też w pomocy. Do "11" powrócił Adrian Przyborek, a Kacper Łukasiak pozostał na rezerwie. Mimo osłabień - oczekiwania pozostały te same. Dla Portowców liczyło się głównie zwycięstwo, czyli rehabilitacja za porażkę w Poznaniu.
Śląsk był pod większą presją punktową. Zespół słabo wystartował w rozgrywkach ligowych i do meczu w Szczecinie przystępował z 17. pozycji mając na koncie 4 remisy i porażkę. Wrocławianie szybko też pożegnali się z europejską Ligą Konferencji, więc to na stadionie Pogoni chcieli poszukać nowego otwarcia.
Wahlqvist już w 4. minucie powinien skomplikować sytuację Śląska. Po rogu znalazł się na czystej pozycji przed bramką, ale jego strzał został zablokowany. Po drugim rogu główkował Fredrik Ulvestad, ale nikt nie przebił piłki.
Pogoń poszła za ciosem i w 6. minucie Efthymis Koulouris sam sobie wypracował okazję i ją świetnie wykorzystał. Kibice się cieszyli, kilkanaście tysięcy szali było w górze, ale po analizie VAR gol nie został uznany. Grek pomógł sobie ręką.
Podłamanie? Nic z tych rzeczy. Kolejny atak Pogoni, który rozruszał Adrian Przyborek, piłkę w pole karne podał Rafał Kurzawa, a spod linii wycofał ją Wahan Biczachczjan. Ulvestad dobiegł, strzelił i Rafał Leszczyński po raz drugi skapitulował, ale pierwszy raz bez zastrzeżeń arbitrów.
W 21. minucie było już 2:0. Kilka spokojnych minut, może nawet z budzącym się Śląskiem, ale Pogoń skarciła rywali błyskawiczną, prostą kontrą. Ze swojej połowy piłkę wybijał Biczachczjan, piłka trafiła za linię obrony Śląska. Najszybszy był Kamil Grosicki, który spokojnie wykorzystał sytuację sam na sam.
W 32. minucie znów nastąpiła przerwa w grze. Śląsk nawet niespecjalnie się cieszył z gola Aleksa Petkova (celna główka po rzucie wolnym), bo piłkarze czuli, że sytuacja jest stykowa. Była, ale strzelec uniknął pozycji spalonej i po długiej analizie bramkę uznano.
I tym razem to Śląsk poszedł za ciosem, bo w kolejnej akcji uzyskał rożnego, a po nim Sebastian Musiolik wygrał górną piłkę z Ulvestadem i wyrównał.
Wynik długo się jednak nie utrzymał. Po paru minutach to Pogoń miała rzut wolny. Centrował Grosicki - obrońcy Śląska źle się ustawili, a skorzystał Koulouris. Też główką. I też długo trwała analiza VAR. Ostatecznie gol został uznany.
Śląsk nie miał nic do stracenia i zaatakował. Miał dwie ciekawe akcje, ale był niedokładny, Pogoń odpowiedziała niecelnym strzałem z 16 m Rafała Kurzawy. Do przerwy pozostało 3:2.
Druga połowa równie interesująca, szybka, z bramkowymi okazjami. Pierwszy miał je Śląsk, ale był nieporadny w polu karnym Pogoni. Portowcy byli groźni, ale bez ostatniego podania. Nie minął kwadrans, a obaj szkoleniowcy zdecydowali się na zmiany.
Trener Kolendowicz miał nosa, bo po paru minutach na boisku Alexander Gorgon przechwycił piłkę, podbiegł z nią kilka metrów i uderzył z dystansu. Piłka idealnie wpadła przy słupku do bramki.
Dwubramkowe prowadzenie sprawiło, że Portowcy trochę się cofnęli, a Śląsk podszedł wyżej. Wrocławianie próbowali w ataku pozycyjnym, a Pogoń kontrowała.
W 81. minucie Śląsk zdobył kontaktowego gola. Znów dośrodkowanie, błąd w kryciu i Simeon Petrow celnie główkował. Goście zwietrzyli szansę, ale Pogoń starała się przetrzymać piłkę.
Najlepszą obroną jest atak i Pogoń to potwierdziła. Olaf Korczakowski trafił w poprzeczkę, a po chwili Koulouris nic sobie nie zrobił z presji obrońcy i główkował pod poprzeczkę.
Sędzia doliczył sześć minut. Śląsk miał okazję, ale ją zmarnował. Pogoń miała kontry i też bez efektu. Wynik pozostał bez zmian.
Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław 5:3 (2:2)
Bramki: Ulvestad (8.), Grosicki (21.), Koulouris dwie (41. i 90.), Gorgon (66.) - Petkov (32.), Musiolik (37.), Petrow (81.)
Pogoń: Cojocaru – Lis (74. Lisowski), Wahlqvist, Borges, Koutris - Przyborek Ż (58. Gorgon), Kurzawa (83. Gamboa), Ulvestad - Biczachczjan (83. Korczakowski), Koulouris Ż, Grosicki (74. Łukasiak).
Śląsk: Leszczyński - Guercio Ż (58. Matsenko), Petkov, Paluszek (46. Petrow), Żukowski Ż - Pokorny, Ince (65. Baluta) - Cebula (65. Ortiz), Schwarz, Nahuel (80. Rejczyk) - Musiolik Ż.
Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 784.