Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pływanie. Wojciech Wojdak, najlepszy zawodnik Grand Prix Polski w Oświęcimiu, ma sobie coś do udowodnienia [ZDJĘCIA]

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Wojciech Wojdak (pierwszy z lewej) wygrał Grand Prix Polski na krótkim basenie w Oświęcimiu. Obok inni zawodnicy najlepszej "ósemki" klasyfikacji open.
Wojciech Wojdak (pierwszy z lewej) wygrał Grand Prix Polski na krótkim basenie w Oświęcimiu. Obok inni zawodnicy najlepszej "ósemki" klasyfikacji open. Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z WOJCIECHEM WOJDAKIEM, pływakiem BOSiR Brzesko, najlepszym zawodnikiem Grand Prix Polski na krótkim basenie w Oświęcimiu

**- Nie miał Pan kłopotów z pokonaniem konkurencji, pewnie wygrywając ranking „open” oraz klasyfikację wśród kraulistów. Odrodzenie po rocznej przerwie?

**
- Taką mam nadzieję. Ostatni rok był dla mnie pechowy. Przed rokiem, po Grand Prix Polski w Poznaniu, sezon na krótkim basenie dla mnie się skończył. Musiałem się poddać zabiegowi zatok. Nie startowałem w mistrzostwach kraju i Europy w Herning. Z kolei na początku roku złamałem nogę, co na długo wyłączyło mnie z treningu przed sezonem na długim basenie. Owszem, w kraju zdobyłem mistrzowskie tytuły na wszystkich dystansach stylu dowolnego, ale już mistrzostwa Starego Kontynentu w Glasgow nie spełniły moich oczekiwań. Mam zatem coś do udowodnienia nie tylko kibicom, ale także przede wszystkim samemu sobie.

- Jakie towarzyszą Panu odczucia po oświęcimskiej imprezie?
- Pozytywne. Na przetarcie miałem 200 m kraulem. Płynąłem w nim jakoś zrywami. Znacznie lepiej czułem się na 400 m w tym samym stylu. Mogłem popłynąć trochę szybciej. Z kolei na najdłuższym dystansie, bo 1500 m, wydawało mi się, że płynę szybciej niż to było w rzeczywistości, ale skończyło się małym przekroczeniem 15 minut. Zawsze powtarzam, że na krajowym podwórku walczy się inaczej niż na arenie międzynarodowej, gdzie muszę się ścigać z mocniejszymi rywalami. To oni narzucają tempo. W Polsce zmagam się głównie sam ze sobą. Najważniejsze, że mam za sobą startowy rytm. Przed mistrzostwami świata na krótkim basenie w chińskim Hangzou sprawdzę jeszcze formę na kolejnych imprezach z cyklu Grand Prix Polski, czyli w Łodzi i Poznaniu.

- Dużo jeździ Pan na zgrupowania po świecie. Jaki jest ich cel?
- Przede wszystkim zgrupowania dają mi możliwość całkowitego skupienia się na pracy. Wtedy nie mam głowy zaprzątniętej codziennymi sprawami. Do najbliższych igrzysk olimpijskich stawiam zdecydowanie na pływanie. Staram się zrobić wszystko, żeby osiągnąć w nich sukces.

- Brzmi to bardzo imponująco, bo przecież jest Pan znany z tytanicznej pracy, ale też między wierszami odczytuję, że najbliższe igrzyska są pewną granicą wyznaczają plany na przyszłość.
- Po igrzyskach będę miał już 24 lata, więc można zrobić pewien sportowy remanent. Wiele zależy od tego, jak będzie wyglądała kondycja całego polskiego pływania. Trzeba przecież z czegoś żyć. Na razie mam oparcie środowiska w rodzinnych stronach w Brzesku, które stało się rozpoznawalne przez pływanie. Wspiera mnie firma Canpack. Jakoś to się kręci. Do końca tego roku mam jeszcze stypendium z krajowej centrali.

- Trochę zmieniło się też w Pana życiu prywatnym...
- W sierpniu stanąłem na ślubnym kobiercu. Moja żona, Katarzyna, jest nauczycielką języka angielskiego. Ma własną szkołę. Jest nie tylko moją życiową partnerką, ale także menedżerką. To właśnie moja lepsza połowa zdobywa pieniądze od sponsorów na międzynarodowe zgrupowania.

- Czy na tych międzynarodowych wojażach nie ucierpi wasz związek?
- Nie, bo małżonka jeździ ze mną po świecie. Trochę żyjemy „na walizkach”, dlatego nie planujemy powiększenia rodziny, przynajmniej do igrzysk olimpijskich nie pojawi się na świecie nowy pływak (śmiech).

- Startuje Pan też w Pucharze Świata. Na początku października udało się zdobyć brązowy medal w Budapeszcie, na 400 metrów stylem dowolnym, a na 1500 m była czwarta lokata. Czyżby pucharowe międzynarodowe starty nie miały przełożenia na finanse?
- Mają, ale akurat dla specjalisty od długich krauli nie jest to tak korzystne jak w przypadku sprinterów. Oni w Pucharze Świata zaliczą sześć startów i potem plasują się w czołówkach rankingów. Znam zawodników, którzy nastawiają się tylko na Puchar Świata i głównie z tego żyją. Kraulista-długodystansowiec ma mniej okazji do startów. To dlatego zastanawiam się, czy po igrzyskach olimpijskich trochę zmienić branżę stylową. Myślę nad powrotem do stylu zmiennego, na dystansie 400 metrów. Od długich krauli chyba jednak odejdę. Na ostateczne decyzje przyjdzie czas po igrzyskach. Cieszę się, że do ich programu wszedł wyścig na 800 metrów, w którym czuję się najlepiej. W ostateczności może w ogóle zmienię dyscyplinę? (śmiech).

- Ma Pan też swoją szkołę pływania w Brzesku. Lepiej być zawodnikiem, czy nauczycielem?
- Szkołę mam z innym zawodnikiem z Brzeska, Krystianem Bałabuchem. Wiadomo, że najmłodszych adeptów szkolą instruktorzy. W wolnych chwilach staramy się jak najczęściej zaglądać do 10-latków. Sam w tym wieku zaczynałem przygodę z pływaniem. Mam świadomość tego, że treningi pod moim okiem, czy kolegi, dają dzieciom motywację do pracy.

- Jakie ma pan plany na mistrzostwa świata?
- Lepiej niczego nie planować. Końcówkę roku będę miał bardzo intensywną. W dniu mojego powrotu z Chin rozpoczynają się mistrzostwa Polski. W pierwszym ich dniu będę walczył na 1500 metrów kraulem. Potem będzie czas na mały odpoczynek.

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pływanie. Wojciech Wojdak, najlepszy zawodnik Grand Prix Polski w Oświęcimiu, ma sobie coś do udowodnienia [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24