Prezes Wisły Kraków Marzena Sarapata: Carrillo daje nam większe gwarancje na sukces. To zmiana na lepsze

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Łukasz Olearczyk
– Na pewnym etapie swojej pracy w Wiśle Kiko Ramirez przestał zupełnie słuchać uwag życzliwych osób. Każde pytanie traktował jako atak na siebie. Tak nie dało się dłużej pracować. Krytyka jest potrzebna. My jako zarząd słuchamy każdego głosu, bo czasami warto się zastanawiać nad jednym czy drugim ruchem. Tak rodzi się postęp – mówi prezes Wisły Kraków Marzena Sarapata.

– Gdyby porównać obecną sytuację Wisły Kraków do tej ze stycznia 2017 roku to jest ona lepsza, gorsza, czy taka sama?
– Jest inna. Tak jak wtedy, jest teraz nowy trener, ale na wielu płaszczyznach klub się rozwinął. Wiele rzeczy się ustabilizowało. Dalej mamy jednak większe i mniejsze problemy, z których staramy się wychodzić. Skala jest już jednak inna. Trochę wcześniej niż rok temu więcej siły i uwagi skupialiśmy na tym, żeby przetrwać. Teraz koncentrujemy się na tym, żeby się rozwijać. Możemy też podejmować bardziej odważne decyzje. Takie, jak choćby zmiana trenera. Gdybyśmy nie chcieli jeszcze mocniej ruszyć do przodu, pewnie na tę zmianę nie zdecydowalibyśmy się. To była bardzo przemyślana decyzja. Trochę los nam pomógł, bo trener, którego chcieliśmy od początku, był akurat wolny. W przypadku trenera Ramireza czuliśmy natomiast, że nasze drogi powoli się rozchodzą. Tylko i wyłącznie z powodu braku postępu sportowego.

– Sytuacja finansowa Wisły jest dzisiaj lepsza od tej sprzed roku?
– Nasze stare zobowiązania są regulowane na bieżąco, choćby w stosunku do naszych byłych piłkarzy Milana Jovanicia i Marko Jovanovicia. Tutaj nie ma opóźnień, a jest to duży sukces, bo to są spore obciążenia miesięczne. Część innych spraw też udało się już rozwiązać. Jeśli chodzi o opłaty za stadion, to regulujemy je na bieżąco, choć oczywiście pozostaje do rozliczenia stary dług, który zastaliśmy przy przejęciu klubu. To co nam krzyżuje plany, to fakt, że Genoa spóźnia się z ratami za transfer Petara Brleka. Transakcja zostałą oczywiście odpowiednio zabezpieczona, ale procedury niestety trwają. Genoa musi uregulować swój dług, ponieważ jest to wymóg licencyjny.

– Skoro poruszyła już Pani temat Włochów, to czy Catania rozliczyła się z wami za transfer Michała Chrapka?
– Catania płaci nam również w ratach. Jeszcze dużo brakuje do pełnego rozliczenia tego transferu, ale przynajmniej wykazują dobrą wolę. Te pieniądze rzeczywiście wpływają na nasze konto.

– Fakt, że Genoa spóźnia się z zapłatą za Brleka, wpływa na terminowość wypłat pensji zawodników? Pytam o to, bo ten temat podnosił w kilku wywiadach trener Kiko Ramirez.
– Tak, są opóźnienia i rzeczywiście wynikają one z tego, że Genoa nie płaci w terminie. Oczywiście nie jest tak, że tylko czekamy na pieniądze od Włochów. Staramy się je pozyskiwać również z innych źródeł, żeby tę sytuację szybko rozwiązać. To nie jest dobra sytuacja. O wiele lepiej się pracuje, gdy takich zaległości nie ma. Nigdy nie było natomiast sytuacji z czterema miesiącami opóźnienia w płatnościach pensji dla trenera Ramireza.

– Jak odbieracie żale trenera Ramireza, który zaatakował zarząd już w kilku wywiadach?
– Każdy, kto przygląda się sytuacji w Wiśle, może wyrobić sobie swój pogląd na ten temat. Ja oczywiście mogłam nie udzielać wywiadu, w którym powiedziałam szczegółowo dlaczego Kiko Ramirez został zwolniony. Czułam się jednak w obowiązku wytłumaczyć kibicom powody naszej decyzji. Jesteśmy zarządem otwartym, wychodzimy do ludzi i uważam, że kibicom takie wyjaśnienia się należały. Powiedziałam w tym wywiadzie również dobre słowa na temat trenera. On ma prawo mieć swoje zdanie, ja jako prezes mam prawo się z pewnymi rzeczami nie zgadzać. Argumenty, że w klubie nie było na tablety są jednak dość śmieszne, jeśli przypomnę, że w lutym drużyna dostała nowoczesny autokar. Chyba za dużo emocji było w tych wypowiedziach trenera Ramireza. Życzę jednak trenerowi jak najlepiej.

– A jest kontakt między wami, bo Ramirez narzekał, że nikt z nim nie rozmawia?
– Jest kontakt, rozpoczęliśmy negocjacje na nowo. Pierwszej propozycji ugody nie przyjął. Teraz negocjujemy kolejną.

– Kto był autorem pomysłu, żeby z trenerem Kiko Ramirezem podpisać dwuletnią umowę?
– To nie jest kwestia pomysłu. Warunki negocjują dwie strony. Mogliśmy złożyć propozycję, że kontrakt będzie przedłużany po każdej rundzie, ale wiadomo, że żaden trener na coś takiego by się nie zgodził. Umowa była zatem wypadkową negocjacji, a my zabezpieczaliśmy się wynikiem sportowym. Nie mieliśmy też innego kandydata na trenera, a Ramirez jest dobrym szkoleniowcem. Na tamten moment to był oczywisty wybór i wynegocjowaliśmy, takie warunki, a nie inne.

– A lampka wam się nie zapaliła po poprzednim sezonie? O ile dość pewny awans do ósemki był sukcesem, to już gra i wyniki w fazie finałowej na kolana rzucać nikogo nie mogły. Jedno zwycięstwo, remis i aż pięć porażek...
– Lampka się zapaliła. Analizowaliśmy to, ale alternatywy nie było. Nie chcieliśmy brać trenera „z łapanki”. Uznaliśmy wtedy, że pozostanie Ramireza będzie najlepszym rozwiązaniem.

– Hiszpan mówi, że to on stał za większością transferów, wprost deprecjonuje pracę działu sportowego. Jak się Pani do tego odniesie?
– Na pewno Kiko Ramirez podpowiadał, miał udział przy transferach, ale to wszystko jest system naczyń połączonych. Ci sami ludzie wybrali też jego na trenera. Zawodnicy, których wskazywał Kiko Ramirez byli przez nas dokładnie sprawdzani, bo bałam się sytuacji, w której mogły pojawić się jakieś pozasportowe powody polecenia tego, czy innego zawodnika. Tak nie było, ale naszym obowiązkiem było to sprawdzić.

– Czyli w przypadku Carlitosa, nie tyle były w klubie osoby przeciwne temu transferowi, co chodziło o sprawdzenie tego zawodnika?
– Dział sportowy dyskutuje na temat każdego piłkarza i zawsze są głosy za i przeciwko. Nie chodzi o to, czy w przypadku Carlitosa ktoś był za, a ktoś inny zgłaszał swoje uwagi. To jest normalna procedura w każdym klubie, w której uczestniczy również trener. Mnie natomiast bardzo się nie podoba, że trener opowiada w wywiadach, jak funkcjonuje od kuchni dział sportowy w Wiśle. To jest kwestia zachowania tajemnicy firmy, która go zatrudnia i jasno precyzuje to jego kontrakt, który na dzień dzisiejszy nadal jest ważny Byłabym bardzo zdziwiona, gdyby ktoś przyprowadził zawodnika, który grał w amatorskich ligach i wszyscy od razu powiedzieli, że jest wspaniały i zostanie królem strzelców. Dyskusja jest po prostu zawsze potrzebna. Nie ma w tym nic dziwnego. My też zastanawialiśmy się bardzo mocno nad każdym kolejnym Hiszpanem. Np. w przypadku Jesusa Imaza nie chcieliśmy się już zgodzić na ten transfer, że to kolejny Hiszpan, itd. Nie pamiętam kto nas ostatecznie przekonał, ale warto było, bo okazało się to dobrą decyzją.

– Bez względu na to jak zakończą się wasze negocjacje z trenerem Kiko Ramirezem, w jakiś sposób będziecie musieli się z nim rozliczyć. Do tego jest jeszcze sprawa trenera Dariusza Wdowczyka, która jest w toku, ale wiele wskazuje na to, że temu szkoleniowcowi też będziecie musieli zapłacić. W jaki sposób to wpłynie na klubowy budżet?
– Wszystko jest dokładnie policzone. To nie jest tak, że działamy nagle. Jeśli wszyscy będą się wywiązywać z umów zawartych z nami, to nie będzie żadnego problemu. Jeśli nie, to… i tak sobie poradzimy, bo nie z takimi sytuacjami już sobie radziliśmy.

– Manuel Junco powtarza, że nie będzie już takiej rewolucji kadrowej jak w roku 2017, ale pewnie jakieś transfery będą. Jak wygląda obecnie sytuacja z Carlitosem?
– Nic nowego się nie wydarzyło ani w kwestii transferu, ani w sprawie jego nowego kontraktu. Jeśli chodzi o umowę, nie ma co jednak się denerwować, bo Carlos jest na urlopie. Jak wróci, będziemy rozmawiać.

– Podpisaliście nowe umowy z Maciejem Sadlokiem i Patrykiem Małeckim. Toczą się natomiast rozmowy z Polem Llonchem, któremu kontrakt kończy się w czerwcu i ponoć nie są one łatwe.
– Odkąd jestem prezesem nie pamiętam, żeby jakiekolwiek rozmowy były łatwe. To jest biznes, rozmawiamy i wierzymy głęboko, że dojdziemy do kompromisu. Pol chce zostać w Wiśle, my też tego chcemy i zobaczymy, jak ostatecznie zakończą się nasze rozmowy.

– Jaki jest cel sportowy postawiony przed trenerem Joanem Carrillo?
– Nasi węgierscy przyjaciele nam mówią, że mamy pewne miejsce na podium… Gratulowali nam bardzo tego ruchu, znają Carrillo dobrze z pracy w Videotonie. Mówiąc poważnie, rzeczywiście naszym celem na wiosnę będzie miejsce gwarantujące start w europejskich pucharach, czyli podium. Patrzymy jednak na rzeczywistość racjonalnie. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy.

– Żeby poważnie myśleć o takim celu, drużyna musi zacząć wygrywać z najmocniejszymi rywalami w lidze, z czym w 2017 roku miała ogromny problem.
– Dlatego właśnie nastąpiła zmiana trenera. Uważamy, że Joan Carrillo bardzo pasuje do naszego klubu i że dużo do niego wniesie. Nie chcę już zaogniać sytuacji z poprzednim trenerem, ale fakty są takie, że były w minionych miesiącach sytuacje, gdy zawodnicy ewidentnie nie wiedzieli, co mają robić na boisku. Każdy kibic to widział. Mogło tak zostać i może bylibyśmy w ósemce, a może nie. Trener Carrillo daje nam większą gwarancję, że tam się znajdziemy. To zmiana na lepsze.

– Czyli waszym zdaniem Kiko Ramirez takiej gwarancji nie dawał?
– Kończąc wątek trenera Ramireza powiem tylko tyle, że na pewnym etapie swojej pracy w Wiśle przestał zupełnie słuchać uwag życzliwych osób. Każde pytanie traktował jako atak na siebie. Tak nie dało się dłużej pracować. Krytyka jest potrzebna. My jako zarząd słuchamy każdego głosu, bo czasami warto się zastanawiać nad jednym czy drugim ruchem. Tak rodzi się postęp.

– To ile Wisła dokona transferów w zimowym oknie?
– Na pewno nie będzie ich tak dużo jak poprzednio, ale jakieś być może się pojawią.

– Może przyjść np. Adam Gyurcso z Pogoni Szczecin, który dobrze zna się z Joanem Carrillo?
– Oprócz tego, że zna trenera, jak każdy piłkarz musi się też z klubem dogadać tak, aby obie strony były zadowolone. Na razie rozmowy z żadnym piłkarzem nie są na etapie nazwijmy to „ostatecznej finalizacji”.

– Zostawmy na razie wątek czysto sportowy. W Urzędzie Miasta pojawił się pomysł, żeby Kraków promował się również poprzez kluby sportowe. Wiecie już coś więcej na ten temat?
– Na razie odbyły się wstępne rozmowy, nie ma jeszcze szczegółów. To jest jednak dobry pomysł, bo następuje przełamanie pewnej bariery. My jesteśmy ofiarami klęski urodzaju. Często słyszałam, że Kraków tego nie potrzebuje, żeby promować się poprzez sport. Pamiętajmy jednak, że rekreacja, sport dzieci i młodzieży jest napędzany przez sport zawodowy. Poza tym nie da się tego ukryć, że Wisła jest rozpoznawalnym klubem w Europie i na świecie. A skoro w nazwie jest również Kraków, to miasto jest również promowane. To są fakty, z którymi trudno dyskutować.

– Umowa z miastem na wynajem stadionu kończy się w czerwcu. Na jakim etapie rozmów jesteście?
– Negocjujemy warunki nowej umowy i nie kryjemy, że chcemy płacić mniej. Chcemy, żeby sprawy marketingowe również znalazły się w rozliczeniu. Na koszulce Wisły jest jeszcze sporo miejsca. Musimy znaleźć kompromis, bo umowa w sprawie stadionu to jeden w wymogów licencyjnych.

– Jakie macie plany związane ze stadionem, gdy ta nowa umowa zostanie podpisana?
– Myślimy o muzeum, skwerze pamięci, nowym pomniku Henryka Reymana. Miasto jest jak najbardziej na tak. Chcemy, żeby powstał również nowy sklep, połączony z kawiarnią. Uważam, że teren przy ul. Reymonta jest obecnie martwy. Chcemy go ożywić. To jest zresztą szersza sprawa, bo jako Towarzystwo Sportowe mamy we władaniu ziemię, z którą praktycznie nie możemy nic zrobić. Na przykład w planie zagospodarowania przestrzennego jedna z dziełek jest wpisana jako teren pod usługi turystyczne. Nie możemy tam zbudować boiska, nie możemy też podpisać umowy z inwestorem, który w tym miejscu zbudowałby np. hotel, z czego korzystałby też TS, bo to jest komercja, a tego zabrania umowa z miastem. Musimy rozwiązać ten problem. Nie chcemy wchodzić w spór z miastem, a raczej wypracować takie rozwiązanie, które pozwoli wykorzystać ten teren w bardziej efektywny dla klubu sposób. Mamy swoje plany, pomysły, które w najmniejszym stopniu nie naruszyłyby rozwoju naszych sekcji, a nawet im mocno pomogły. Będziemy dążyć do zmiany umowy użytkowania, aby móc wykorzystać część terenów komercyjnie i na nich zarabiać. To w efekcie ma przynosić nowoczesne obiekty w miejsce istniejących. Chcemy ożywić tę okolicę, sprawić aby była atrakcyjna i tętniła życiem nie tylko przy okazji imprez sportowych. To przyniesie korzyści Wiśle i miastu.

– Skoro jesteśmy przy inwestycjach, chciałem zapytać o ośrodek treningowy w Myślenicach. Chcecie go rozbudować, ale sprawa utknęła w Urzędzie Miasta. Coś się zmieniło w ostatnim czasie?
– Nie. Trochę lobbujemy, żeby ruszyć z tym tematem. Baza jest jednak znakomita, sprawdza się to rozwiązanie idealnie. Jeśli nasza akademia będzie rozwijała się tak, jak planujemy, będzie może łatwiej otworzyć niektóre drzwi. Rozmawiamy.

– Wracając jeszcze do zobowiązań Wisły, jak wyglądają rozliczenia z Adamem Mandziarą?
– Sąd Apelacyjny w Krakowie nie uznał wyroku sądu szwajcarskiego, ponieważ źle został zwołany skład orzekający w tej sprawie. Stało to w sprzeczności z przepisami UEFA. Dlatego wyrok szwajcarskiego sądu nie może zostać uznany w Polsce. Mamy prawomocny wyrok polskiego sądu i nic tutaj się już nie może wydarzyć. Staramy się odzyskać zablokowane wcześniej środki.

– Sponsor koszulkowy, firma LV Bet zostanie ten sam, czy prowadzicie rozmowy z kimś innym?
– Wszystko powinno być jasne w przyszłym tygodniu.

– Jakie marzenia ma prezes Wisły Kraków na rok 2018?
– Wszyscy w klubie bardzo mocno chcemy sukcesu! Mam w sobie ogromną chęć udowodnić, że ten cały nasz pomysł na klub nie był z góry skazany na porażkę, jak niektórzy sądzili. A jeśli chodzi o moje marzenia, to jakie może mieć prezes takiego klubu jak Wisła Kraków...?

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prezes Wisły Kraków Marzena Sarapata: Carrillo daje nam większe gwarancje na sukces. To zmiana na lepsze - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24