Przełomowy sezon dla młodzieży ZOOLeszcz GKM? Robert Kościecha. - Niech junior ma diabła za skórą

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Robert Kościecha w pracy
Robert Kościecha w pracy Łukasz Szalkowski
- Czasami wychowanie dobrego zawodnika trwa dziesięć lat - mówi Robert Kościecha, odpowiedzialny za szkolenie juniorów w ZOOLeszcz GKM. Czy ten sezon będzie przełomowy dla grudziądzkiej młodzieży?

Pracujesz w zawodzie ładnych kilka lat. Masz już sposób na wychowanie dobrego zawodnika?
To bardzo skomplikowany proces. Po pierwsze, nawet najlepszy trener nic nie zrobi bez materiału. Pewnie, zdarzają się perełki, które potrafią się wybić, ale to wyjątki. Zwykle to kilka lat ciężkiej pracy, zaczynając od małych motorków, a potem przechodząc na kolejne pojemności. Sposobu na sukces nie ma, ale na pewno potrzebna jest mentalność, cierpliwość i konsekwencja. Czasami wychowanie dobrego żużlowca może potrwać dziesięć lat.

Jak to jest z tym materiałem? Kluby z wielu dyscyplin skarżą się, że młodzież nie specjalnie zainteresowana jest sportem.
Gdy zaczynałem karierę, w mojej grupie było około 40 chłopaków, trener Bogdan Kowalski wybrał sobie piętnastkę, kilku od razu odpadło w warsztacie. Z tych kilkunastu zostałem sam po roku. Taka była wtedy selekcja. W Grudziądzu nie mogę narzekać, mam w szkółce kilkunastu chłopaków, pięciu z licencjami na pięćsetki. Teraz trzeba im dawać szansę i cierpliwie czekać. Wierzę, że w już w tym sezonie wychowankowie.

Od kilku lat GKM ma jedną z najsłabszych par juniorskich w Ekstralidze. Kibice pytają: są inwestycje, jest szkolenie, dlaczego nie możemy mieć takiego Lamparta czy Miśkowiaka?
To wyjątki, o których wspomniałem wcześniej. Wiktor Lampart wychował się przy bracie, Jakub Miśkowiak przyszedł bardzo późno do żużla, ale świetnie radził sobie wcześniej na crossie. To są jednostki, jak Agnieszka Radwańska w tenisie czy Robert Kubica w sportach samochodowych. Można trafić na taki naturalny talent, co nie jest łatwe, ale takiego zawodnika można sobie wychować także ciężką pracą. Zwykle zaczyna w wieku 10-11 lat, mam nawet 7-latków. To pokazuje ramy czasowe takiego szkolenia. Jak pojawiłem się w GKM, to w szkółce były chyba ze cztery stare motocykle, brakowało choćby małych kevlarów. Usiedliśmy z prezesami i przedstawiłem listę koniecznych inwestycji. Nigdy nie było z tym problemu i cały czas budujemy bazę sprzętową. Każdy chłopak z licencją ma dwa kompletne motocykle, w szkółce każdy adept ma swój motocykl. To dodatkowy plus, że wtedy łatwiej uczą się dbać o maszyny. Mamy ponad 20 maszyn w różnych pojemnościach i większym teraz problemem jest znalezienie miejsca w parku maszyn.

Co jest najważniejsze: talent, pracowitość, sprzęt?
To złożona sprawa. Od początku musi być zaangażowanie trenera, klubu i adepta, te trzy strony muszą harmonijnie współpracować. Do każdego chłopaka trzeba podejść indywidualnie: jednego motywować, drugiego studzić, bo sam za bardzo chce. Bardzo ważne jest wsparcie i odpowiednie podejście ze strony rodziców.

To prawda, że łatwiej w żużlu mają chłopcy z tzw. trudnego środowiska?
Zawsze się mówiło, że grzeczni nie jeżdżą na żużlu. Coś w tym jest, chłopcy z tzw. trudnych rodzin często mają więcej determinacji. To jest jak z boksem, także w żużlu trzeba mieć cechy, które buduje się od najmłodszych lat. Żużel to sport niebezpieczny, wymagający dużej determinacji i charakteru.

Czyli musisz być czasami nie tylko trenerem na torze, ale i wychowawcą?
Zawsze staram się pilnować postępów w szkole. Raz zawiesiłem swojego zawodnika, gdy zaczął rzucać kaskiem w parkingu. W takich sytuacjach trzeba reagować, bo potem będzie za późno. Przed takim chłopakiem może i 20 lat kariery, ale to w czasie szkolenia musi nauczyć się szacunku do trenera i rywala. Zupełnie inna sprawa to rodzice. W ubiegłym roku jeździliśmy z Rafałem Dobruckim na zawody 10 11-latków. Byłem zszokowany presją, jaką rodzice wywierają na swoje dzieci, także kluby patrzą na taką rywalizację z perspektywy pucharów i zwycięstw. Momentami była to wręcz agresja w stosunku do tych dzieci. W Grudziądzu na takie zachowania rodziców nie pozwalam.

ZOOLeszcz GKM startuje z sześcioma juniorami w składzie. Na co mogą liczyć kibice?
Przede wszystkim, bardzo mi zależało, aby przynajmniej jedno miejsce było dla wychowanka. Nie po to klub inwestuje w szkolenie, żeby teraz tym chłopakom nie dawać szansy. Sprowadzony z Leszna Kacper Pludra nie ma żadnych gwarancji startów, o wszystkim zadecyduje forma na treningu. Każdy dziś ma takie same szanse, najstarszy ma 19 la, pozostali są młodsi, więc jeszcze wszystko przed nimi.

W tym sezonie startuje Ekstraliga U24. To pomoże w szkoleniu?
W mojej opinii najważniejsze decyzje zapadły wcześniej, a projekt rozwoju szkolenia realizowany jest w ekstralidze od kilku lat i dotyczy m.in. wymogów zgłaszania zawodników do licencji w poszczególnych klasach. Ekstraliga U24 to szansa przede wszystkim dla chłopaków, którzy kończą wiek juniora oraz młodych zawodników z innych krajów. I dobrze, bo ligi w Szwecji i Danii umierają, w Anglii bardzo powoli coś się rusza. Nie możemy patrzeć na własne podwórko, bo za kilka lat zabraknie nam rywali.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przełomowy sezon dla młodzieży ZOOLeszcz GKM? Robert Kościecha. - Niech junior ma diabła za skórą - Gazeta Pomorska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24