Rafał Musioł: Dlaczego nie jest mi żal Wisły Kraków? [KOMENTARZ]

Rafał Musioł
Rafał Musioł
- Wisła Kraków padła ofiarą akceptowanych w polskiej piłce zasad biznesu określanego z niewiadomych przyczyn jako "inny niż wszystkie", co oznacza ni mniej ni więcej tylko przyzwolenie na patologie - pisze Rafał Musioł, zastępca szefa działu sportowego Dziennika Zachodniego.

W krakowskiej Wannagate pozostało jeszcze jedno ważne pytanie – kto i po co wymyślił całą tę szopkę? Jednak zanim – o ile w ogóle – padnie odpowiedź, warto zdać sobie sprawę z czegoś innego. Otóż w przypadku Wisły odbija się jak w lustrze cała polska piłka. I nie ma w tym przypadku.

Pamiętam na przykład katowicką prezentację jednego z raportów Ekstraklasy Piłkarskiego Biznesu z 2016 roku. Po części oficjalnej jeden z ekonomistów, patrząc na dane dotyczące Ruchu Chorzów, w którym wysokość długów klubu była od kilku lat większa niż cały jego majątek, zapytał ówczesnego prezesa tego klubu, dlaczego Niebiescy nie ogłaszają upadłości, co wynikałoby z obowiązującego prawa. Dariusz Smagorowicz (później skrócony do „S.”) wzruszył ramionami i odparł: „Może i tak wynika z prawa, ale piłka to biznes inny niż wszystkie”. Szef Niebieskich użył wtedy określenia, które w piłkarskim świecie stosuje się powszechnie i z nieznanych powodów jest równie powszechnie akceptowane, wyważając drzwi do hochsztaplerskich nadużyć. Na porządku dziennym w klubowych gabinetach funkcjonuje przecież kreatywna księgowość, pieniądze płyną meandrami, a nad wszystkim unosi się demoralizujące poczucie braku odpowiedzialności majątkowej. Ten ostatni element jest w tej chwili rozgrywany także w Wiśle, gdzie była prezes, która swoimi decyzjami doprowadziła Białą Gwiazdę do ruiny, ma dużą szansę wyjść z całej tej historii suchą stopą. Podobnie zresztą jak zarządcy wielu innych klubów w ostatnich latach. Chociażby Górnika Zabrze, którego tuż przed spadkiem w 2009 roku zamieniono w bankomat (copyright: ówczesny szef Allianz Polska). Lekką ręką – pod wpływem trenera Henryka Kasperczaka – podpisywano kontrakty demolujące budżet i doprowadzając w efekcie między innymi do groźby komorniczego zajęcia i zlicytowania zabrzańskich historycznych trofeów. Czy ktoś poniósł za to odpowiedzialność? Odpowiedź jest oczywista.

Obowiązujący system po prostu patologiom sprzyja. Co więcej, legitymizują go władze miast, wpompowując publiczne finanse nie tylko oficjalnie, ale także za pośrednictwem spółek od siebie zależnych, których stadionowe reklamy, mające uzasadnić słuszność dokonanych przelewów, stanowią obrazę dla inteligencji odbiorcy. Bo czy na przykład wodociągi miejskie, nieposiadające wszak konkurencji, mają faktyczną korzyść z „pływania” na reklamowych bandach?

Pojawiają się też oczywiście pytania o system licencyjny. Dokumentacja tonącej Wisły była co roku akceptowana bez zastrzeżeń. Ale czy powinno to dziwić? W końcu to tylko kolejny z elementów układanki – zawarty w papierach budżet w dużej mierze jest życzeniowy, oparty na prognozach, w których można wpisać nawet zwycięstwo w Lidze Mistrzów. A długi? Liczą się tylko te wobec związkowych podmiotów plus urzędu skarbowego i ZUS-u. Reszty w papierach nie widać, czyli dla piłkarskiej centrali nie istnieje. A czwartkowe uderzenie pięścią w stół? Nie da się uniknąć przekonania, że było jedynie wynikiem narastającej irytacji ze strony prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka.

Swoją cegiełkę dokłada również tradycyjnie pasywna Spółka Ekstraklasa, której jedynym celem jest uniknięcie komplikacji związanych z ewentualną niepełną kolejką rozgrywek i konsekwencjami finansowymi ze strony Canal+. Dlatego właśnie bankrutujące kluby ciągnięte są za uszy, ich powiązania ze środowiskiem kibolskim kwitowane "brakiem dowodów" oraz bezradnym rozkładaniem rąk, a mecze, które powinny zostać definitywnie przerywane ze względu na ekscesy, dogrywane za wszelką cenę do końca.

Na naszych oczach Wisła Kraków stała się ofiarą takich właśnie zasad „biznesu innego niż wszystkie”. I szczerze mówiąc patrząc na to, jak twórczo tę biznesową inność rozwijała, tak naprawdę trudno jej żałować. Tym bardziej, że takie dramatyczne elektrowstrząsy polskiej piłce wyjść mogą tylko na dobre.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rafał Musioł: Dlaczego nie jest mi żal Wisły Kraków? [KOMENTARZ] - Dziennik Zachodni

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24