Rafał Pietrzak: To powołanie, to dla mnie przykład, że w życiu nie można dawać za wygraną

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
– Myślę, że to jest przykład, że do życia trzeba podchodzić w pozytywny sposób. Nie można dawać za wygraną. Trzy miesiące zmieniły w mojej karierze wszystko o 180 stopni. Teraz wszystko jest w porządku, ale nie zapominam też, że czasami wszystko może odmienić się też w drugą stronę. Dlatego podchodzę do tego spokojnie, nie zachłystuję się tym powołaniem – mówi Rafał Pietrzak, piłkarz Wisły Kraków, który otrzymał powołanie do reprezentacji Polski na mecze z Włochami i Irlandią.

– Zaskoczyło Pana powołanie do reprezentacji Polski, czy wiedział Pan już wcześniej, że może je Pan otrzymać?
– Jestem bardzo zaskoczony, bo wcześniej nie otrzymałem żadnego sygnału od trenera. Dopiero na godzinę przed ogłoszeniem powołań trener Jerzy Brzęczek do mnie zadzwonił i powiedział, że dostanę szansę. Jest duże zaskoczenie, ale oczywiście bardzo cieszę się, bo to jest marzenie każdego zawodnika, żeby zagrać w reprezentacji.

– Ma Pan bardzo dobre wejście w sezon, gra Pan regularnie w Wiśle, dochodzą do tego liczby w postaci bramki, asysty. Tak to Pan odbiera, że to nagroda za ostatnie udane występy?
– Myślę, że tak. Cieszę się, że praca, którą wykonuję na treningach, została zauważona. Dla mnie to jest jednak jeszcze taki dodatkowy bodziec do jeszcze większej pracy. Tak to traktuję. Widać, że ciężka praca się opłaca, bo ja przecież jeszcze pół roku temu grałem w III-ligowych rezerwach Zagłębia Lubin. A teraz dzięki pracy i dzięki drużynie udało mi się zapracować na to powołanie. Chcę w tym miejscu podziękować również kolegom z drużyny, bo prezentujemy się w tym sezonie dobrze i to też jest ich zasługa. Podchodzę jednak do tego również na spokojnie, bo na razie przed nami mecz ze Śląskiem Wrocław, a dopiero po nim pomyślę o kadrze.

– Pański przykład pokazuje, że życie piłkarza bywa przewrotne. Wspomniał Pan o grze w rezerwach Zagłębia, ale przecież poprzednia ekipa trenerska w Wiśle też Pana nie widziała w zespole. Minęło kilka miesięcy i jest Pan na zupełnie innym poziomie.
– Myślę, że to jest przykład, że do życia trzeba podchodzić w pozytywny sposób. Nie można dawać za wygraną. Trzy miesiące zmieniły w mojej karierze wszystko o 180 stopni. Teraz wszystko jest w porządku, ale nie zapominam też, że czasami wszystko może odmienić się też w drugą stronę. Dlatego podchodzę do tego spokojnie, nie zachłystuję się tym powołaniem. Najważniejsze są treningi w tym tygodniu i mecz ze Śląskiem.

– A szczypie się Pan trochę, czy to nie sen…?
– Trochę to jeszcze do mnie nie dociera. Pewnie bardziej dotrze we wtorek, jak pojadę na trening. Muszę się przygotować, że w szatni na pewno spotka mnie ze strony kolegów lekka „szydera”, żarty. Mówiąc jednak poważnie, bardzo się cieszę.

– Skoro wspomniał Pan o żartach kolegów, to kolejny dowód, że teraz w Wiśle jest naprawdę bardzo dobra atmosfera. To widać, jak się patrzy na was z boku i to pewnie też przyczynia się do dobrej gry i wyników.
– Rzeczywiście, stworzyliśmy sobie bardzo dobrą atmosferę w szatni i jeśli nikt nam tego nie zburzy, to sami tego nie zmarnujemy. Wiadomo, że atmosferę tworzą wyniki, ale tak się to teraz układa, że czerpiemy ogromną radość z każdego treningu, meczu. Powiem szczerze, że aż chce się przyjeżdżać do ośrodka w Myślenicach.

– Prawda jest taka, że reaktywację zawdzięcza Pan trenerowi Maciejowi Stolarczykowi, który mocno na Pana postawił. Pewnie teraz pójdzie Pan w ogień za tym szkoleniowcem…
– Nie tylko ja. Cała drużyna pójdzie za nim w ogień. Zresztą nie tylko za trenerem Stolarczykiem, ale za całym sztabem. U nas to nie jest w tym momencie tak, że tylko piłkarze czują się dobrze w swoim towarzystwie. Również sztab na nas wpłynął w taki pozytywny sposób. Zaufaliśmy sobie wzajemnie i to przenosi się na boisko. Trener Stolarczyk wymusza na nas taką pozytywną agresję na boisku, a w szatni też wszystko wygląda tak, jak powinno. Nie przesadzę, jeśli powiem, że Wisła dzisiaj jest jak jedna wielka rodzina. To przekłada się na wyniki i oby tak dalej, choć jednocześnie staramy się do tego wszystkiego podchodzić na spokojnie. Tak było np. po meczu z Lechem, gdy pocieszyliśmy się dzień, dwa, a później już wszyscy skoncentrowali się na Górniku. Teraz będzie podobnie. Liczy się tylko mecz ze Śląskiem, który wcale łatwy nie będzie.

– Nie da się jednak ukryć, że entuzjazm wśród kibiców po waszych ostatnich meczach jest ogromny. Nie boicie się, że te oczekiwania będą szybować za wysoko?
– Spokojnie. Już po meczu z Lechem niektórzy myśleli, że „odlecimy” i będziemy zgrywać nie wiadomo kogo. Ktoś mógł pomyśleć, że będziemy teraz uważać, że ogramy wszystkich, jak leci. My jednak podchodzimy do tego naprawdę na spokojnie. Trener, sztab szkoleniowy szybko sprowadzili nas na ziemię. Euforia jest zaraz po meczu, jeśli się go wygra. Później jest już tylko miejsce na ciężką pracę, bo bez niej nie będzie kolejnych tak dobrych meczów. Jeśli natomiast wszystko będzie poukładane tak, jak do tej pory, to jestem spokojny o naszą dyspozycję w kolejnych spotkaniach.

– Zaczęliśmy od kadry, to na niej skończmy. Z jakimi nadziejami pojedzie Pan na to pierwsze zgrupowanie?
– Pojadę tam, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda od środka. Na pewno jednak nie będę tylko się przyglądać. Chcę pokazać, że to powołanie nie było przypadkiem. Chcę zasłużyć swoją postawą na kolejne powołania. Fajnie oczywiście będzie spotkać tych wszystkich piłkarzy, których oglądało się do tej pory głównie w telewizji, ale na ich tle będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony.

– A rodzina jak to przyjęła?
– Jeszcze dokładnie nie wiem, bo siedzę sam w domu, rodzice są w pracy. Na pewno jednak bardzo się cieszą. To jest również ich sukces, bo zawsze mogłem na nich liczyć. M.in. wtedy, gdy zerwałem ścięgno Achillesa. Mocno mnie wtedy wspierali. To oni zaszczepili we mnie chęć do grania w piłkę, dlatego jestem im bardzo wdzięczny i cieszę się również z tego powodu, że jako rodzice mogą mieć satysfakcję, że ich syn dostał powołanie do reprezentacji.

WISŁA KRAKÓW, kadra na sezon 2018/2019. W jakim składzie Wis...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rafał Pietrzak: To powołanie, to dla mnie przykład, że w życiu nie można dawać za wygraną - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24