"Rakietą w stół": Podróż za jeden uśmiech [FELIETON]

Katarzyna Kawa
Podróże to nieodłączny element codziennego życia sportowca...
Podróże to nieodłączny element codziennego życia sportowca... East News
Za mną kolejna sesja wyjazdowa, długa, wyczerpująca, trochę stresująca. Właśnie wróciłam z Kalifornii. To dziewięć godzin różnicy z Polską. Przez ostatnie sześć tygodni byłam praktycznie co tydzień w zupełnie innej strefie czasowej… Zaczęłam od Stanów i US Open. Do kraju wróciłam tylko na tydzień i kolejny eskapada, tym razem do Indii, gdzie byłam przez tydzień. I kolejna różnica czasowa, tym razem 3,5 godziny. Potem Japonia – tym razem ponownie dziewięć godzin różnicy i podróż do Kalifornii. Śmiało mogę powiedzieć, że pięć tygodni obleciałam kulę ziemską!

Po raz pierwszy w życiu leciałem z Kraju Kwitnącej Wiśni do USA czyli podróżowałam w… drugą stronę. To bardzo ciekawe doświadczenie, bo liczymy sobie, że jest z różnicy dziewięć godzin, a tak naprawdę jest różnicy piętnaście. Przez trzy dni chodziliśmy z trenerem… do tyłu.

To są w ogóle takie rzeczy, których często w sporcie nie widzimy. Koncentrujemy się wyłącznie na grze, wynikach, wygranych czy przegranych. Interesuje nas sam turniej, sam udział w zawodach. A nie dostrzegamy, jak męczące są same podróże. W pewnym momencie trzeba zacząć grać w nocy, bo dzień zamienia się z nocą.

Szczerze mówiąc, musiałam nabrać bardzo dużo doświadczenia, by w miarę bezproblemowo dawać sobie radę ze zmianami czasowymi i umieć dostosować się do nowych, innych warunków.

Kiedy zaczynałam swoje podróże międzykontynentalne, bywało, że nawet przez tydzień nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie byłam w stanie grać. Dlatego dzisiaj uważam, że młodszym zawodniczkom, zaczynającym dopiero karierę międzynarodową, trzeba zwyczajnie wybaczać słabsze starty, słabszą dyspozycję czy gorsze samopoczucie. Tak po prostu bywa, a pewnych zjawisk nie da się oszukać.

Trzeba może nie tyle dorosnąć, ile przyzwyczaić swój organizm do tych zmian. To niesamowite, w jak różnych warunkach atmosferycznych przychodzi nam grać w tenisa. Pseudo fachowcom wydaje się, że zmiana czasu i miejsca nie mają znaczenia. Otóż mają ogromne. Wielu twierdzi: - „O, zepsuła taką czy inną piłkę”. To niesłychane, on by nie zepsuł, jak to jest możliwe...

Tyle, że co innego jest grać na kortach w tej samej strefie czasowej, a co innego grać w odstępie kilku dni na dwóch różnych kontynentach. Gramy przecież innymi piłkami, na innej nawierzchni, w innej temperaturze, w innej wilgotności powietrza. To się wszystko odczuwa.

To rzeczywiście był chyba mój najtrudniejszy wyjazd, szczególnie pobyt w Indiach. Ćennaj, bardzie znane jako Madras jest czwartym, największym miastem kraju, mieszka w nim ponad 6 milionów ludzi. Praktycznie nie ma tu żadnych większych atrakcji turystycznych wartych odnotowania, a z interesujących miejsc można odwiedzić wytwórnię filmową czy ogrody z jednym z największych na świecie drzew Banyan. Większość podróżnych przyjeżdża tu jedynie ze względu na duże, jedno z ważniejszych w Indiach, międzynarodowe lotnisko oraz wygodne połączenia kolejowe z resztą kraju.

Mecze zaczynały się o 5 po południu, ale było wciąż 30 czy 34 stopnie i ogromna wilgotność - taka, że po prostu można się spocić. I w takich warunkach trzeba grać w tenisa, na bardzo wolnym korcie, bardzo wolnymi piłkami. Absolutnie na przetrwanie. Albo ma się zdrowie albo nie. Moim zdaniem gorszych warunków nie ma już nigdzie...

Inaczej jest w Stanach o tej porze roku. Bardzo przyjemne i przyjazne miejsce. Lubię tam latać właśnie w takich okresach przejściowych, kiedy w Polsce jest szarówka. Wczesna wiosna albo późna jesień - nikt nie lubi tego czasu, bo jest jeszcze cały czas ciemno, pada deszcze albo jest zimno. Nikogo nikomu nie trzeba tłumaczyć, co się dzieje w Polsce w listopadzie.

A w takiej Kalifornii mamy piękną pogodę. Zupełnie inna atmosfera i szczerze mówiąc to jest największy plus grania w Stanach o tej porze roku. Zawsze jesteśmy tu niesamowicie szanowani, szanowani jako tenisiści. Bardzo to doceniam. Nieważne czy jesteś numer 1 czy setną zawodniczką w rankingu światowym. Należy ci się szacunek. Grasz w tenisa, uprawiasz sport - zewsząd czujesz uznanie, przychylność czy wręcz podziw. Amerykanie umieją to docenić. I sprawiają, że często mam wrażenie, że moje granie ma sens, że już coś osiągnęłam w swoim życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

MKOL dopuszcza Rosjan do startów, są jednak warunki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24
Dodaj ogłoszenie