Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Regionalny Puchar Polski. Kombinowany karny nie przyniósł szczęścia Aniołom Garczegorze. Zenit Łęczyce okazał się lepszy [zdjęcia]

Marcin Kapela
Czymże byłyby rozgrywki pucharowe bez zaskakujących rozstrzygnięć? Wprawdzie w 1/8 finału Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim w sześciu spośród ośmiu spotkań wygrywały wyżej notowane zespoły, ale nie w Łęczycach. Tam z Pucharem Polski pożegnały się IV-ligowe Anioły Garczegorze, pokonane przez będący obecnie na 10 miejscu w gdańskiej V lidze Zenit.

W niezwykłych okolicznościach, bo mecz miał olbrzymią dramaturgię, z kilkoma golami, karnymi strzelonymi i niewykorzystanymi, anulowanymi bramkami, czerwonymi kartkami, sporą liczbą kibiców na trybunach. Pojedynek w Łęczycach był najlepszą reklamą pucharowej rywalizacji, a emocjami można by obdzielić kilka ligowych spotkań. A do tego po przeciwnych stronach barykady stanęli nie tylko koledzy z boiska, ale i członkowie tej samej rodziny. A Zenit w nagrodę za awans podejmie III-ligową Radunię Stężyca.

Choć mecze Zenitu w Łęczycach cieszą się prawdopodobnie największym zainteresowaniem kibiców w V lidze, to pucharowa środa i mecz z rywalem z IV ligi, do tego z pobliskiego powiatu lęborskiego, przyciągnął jeszcze więcej niż zazwyczaj fanów. Wielu przekonanych, że ich młody zespół jest w stanie sprawić niespodziankę, choć grający prezes, być może najmłodszy w lidze, przekonuje, że to wcale nie jest taka niespodzianka.

- Osobiście czułem to, że wygramy, z resztą większość zawodników też tak uważała. Myślę. że nie była to niespodzianka dla wielu sympatyków naszego klubu – przyznał po spotkaniu Mateusz Ruszkowski.

Do Łęczyc Anioły przyjechały w nieco lepszych nastrojach, bo po pierwszym, ligowym zwycięstwie (1-0 z Jaguarem Gdańsk) w tym roku. Trzy punkty niewiele poprawiły ich sytuację w lidze i wciąż są najpoważniejszym kandydatem do spadku. Stąd w Łęczycach doświadczony, drugi trener Tadeusz Wanat senior (pierwszym jest jego syn Tadeusz junior, nieobecny na tym spotkaniu) dał szansę gry kilku zawodnikom, którzy zazwyczaj siedzą na ławce.

Osobna historia to temat bramkarzy. W Aniołach sezon rozpoczął Dominik Czekirda, prywatnie świeżo upieczony mąż chrześnicy prezesa Aniołów Andrzeja Syldatka. Jednak po przeprowadzce do Gdańska przestał trenować z Aniołami, kontynuując jednocześnie grę dla LSSS „Team” Lębork w I lidze futsalu. Do bramki w roli „strażaka” wrócił wieloletni bramkarz Aniołów Adam Wojtowicz, ale było jasne, że zimą klub będzie poszukiwał innego golkipera. Wybór padł na dobrze rokującego, imponującego wzrostem, 18-letniego Piotra Młynarczykowskiego z … Zenitu Łęczyce. Tymczasem Czekirda został wypożyczony zimą do … Zenitu. W środę nie mieli okazji stanąć naprzeciw siebie. Młynarczykowski mecz spędził wśród rezerwowych.

Czekirda miał kilka okazji, żeby się wykazać. W 20 minucie po uderzeniu z dystansu odbił piłkę, do której dopadł Mateusz Słumiński i wyprowadził gości na prowadzenie. Czy bramkarz popełnił błąd? Co w tym momencie pomyślał sobie prezes Aniołów? Czy miał gorzką satysfakcję?

- Gdzie tam, przeciwko Dominikowi nigdy. Co do Dominika, to dziś jestem trochę podzielony. Jest mojej chrześnicy mężem, mojej siostry zięciem. Trochę trzymam za niego kciuki.

A jak grało się Czekirdzie przeciw byłej drużynie?

- Ja jestem cały czas zawodnikiem Aniołów, jestem tylko wypożyczony. Mecz normalny, bez większych emocji dla mnie.

Czy wróci jeszcze do Aniołów?

- Ciężko powiedzieć, na dzień dzisiejszy nie pozwala mi prace na regularne trenowanie o 18 w Garczegorzu.

Więcej na drugiej stronie

Gospodarze wyrównali błyskawicznie, kiedy po dośrodkowaniu z wolnego kapitana Zenita Patrycjusza Gaffke najwięcej sprytu wykazał Dariusz Dullek. Po blisko pół godzinie wysoko ustawiona obrona Aniołów dała się zaskoczyć i kilku zawodników znalazło się przed Wojtowiczem. Wyszedł górą z ciężkiej opresji.

Przed końcem połowy Anioły miały doskonałą okazję, żeby objąć prowadzenie z karnego. Wykonana niekonwencjonalna „jedenastka” - zamiast bezpośredniego strzału podanie, po którym strzał Słumińskiego obronił Czekirda – została zaprzepaszczona. W doliczonym czasie gry sędzia główny najpierw podyktował kolejnego karnego dla przyjezdnych, bo po protestach gospodarzy i konsultacji z asystentem zmienić decyzję. Tak więc do do przerwy, mimo kilku okazji z obu stron, utrzymał się remis.

- Podeszliśmy trochę nonszalancko, co było widać po karnym. Otworzyliśmy im też drogę na oddanie kilku strzałów. Piłkarsko widać, że jesteśmy lepsi. Jak nie przesadzimy, to powinniśmy to wygrać – komentował w przerwie prezes Aniołów.

Po niespełna godzinie defensywa garczegorzan ponownie dała się łatwo zaskoczyć, a okazję wykorzystał Wojciech Domski, bohater tego spotkania.

- Dużo osób zagrało dobry mecz, ale myślę, że MVP meczu został Wojciech Domski, strzelec 2 bramek i asystent przy pierwszej – ocenił po spotkaniu prezes Zenitu.

Od 75 minuty sytuacja faworytów z Garczegorza stała się jeszcze trudniejsza. Za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska pomocnik Daniel Sidor. Mimo to, po chwili niepewne wyjście Czekirdy do górnej piłki, i przed utratą prowadzenia uchronił gospodarzy Piotr Małkowski. Grając w „10” Anioły nie straciły wiary i w 87 minuty przyjezdni doprowadzili do wyrównania, kiedy Filip, jeden z braci Tomasiewiczów, przedłużył głową lot piłki, a w polu karnym kopnięty został Damian Formela. Pewnie z karnego uderzył obrońca Sebastian Kowalski. Już w 90 minucie piłka jeszcze raz znalazła się w bramce po tym, jak po wolnym Kowalski zgrał ją głową do Filipa Tomasiewicza, a ten umieścił ją w siatce. Sędzia dopatrzył się jednak zagrania ręką i nie uznał gola. Nastąpił całkowity zwrot akcji i już w doliczonym czasie swoją drugą bramkę, na wagę awansu, zdobył Domski. Poirytowany prezes Aniołów nie czekał na końcowy gwizdek. Jeszcze przed końcem czerwoną kartką ukarany został krewki obrońca gości Kowalski. A potem była już szalona radość zmęczonych, ale szczęśliwych miejscowych piłkarzy na boisku i kibiców na trybunach.

Czy za przejście Aniołów zawodnicy Zenitu otrzymali jakieś ekstra premie?

- Nie, niestety budżet na to nie pozwala. Jak wygramy finał wojewódzki to tymi 40 tys. podzielimy się – mówi prezes i zawodnik Zenitu w jednej osobie.

A Anioły musiały przełknąć gorycz pucharowej porażki. W sobotę czeka ich kolejny mecz ligowy o życie.

- Tak ciężkiej sytuacji jeszcze nie było, może dwa lata temu, jak graliśmy mecz o utrzymanie. Na dziś prognozuje, że zadecyduje ostatnia kolejka, czy się utrzymamy czy nie. To będzie mecz w Lęborku. Nie chciałem tego, ale wydaje mi się, że to może zdecydować. Chyba nie pojadę na ten mecz, pierwszy raz nie będę. O ile „zatrybimy”, bo mamy jeszcze kilka słabszych zespołów u siebie. Jak byśmy wygrywali u siebie i coś na wyjeździe, to wtedy może zdecydować ostatnia kolejka. Nam brakuje tego gola, żeby prowadzić. Jeśli spadniemy trener Wanat zostaje na pewno. Z zawodników część na pewno będzie chciała odejść, ale około 10 już zdeklarowało, że w przypadku spadku zostanie. Będziemy chcieli wrócić po jednym sezonie. Ja nie wycofam się z działalności sportowej.

Tym bardziej byłoby szkoda, że wreszcie remontu doczeka się boisko na słynnej „Saharze”, w przyszłości cały stadion.

- Projekt jest na półtora mln zł. Gmina dała do opracowania projekt stadionu, już z zapasowym boiskiem, z trybunami, szatniami, parkingiem – mówi prezes Aniołów. - Jakby była jakaś dotacja unijna za jakiś czas, to poprosiliśmy gminę, żeby projekt był już gotowy. Tego byśmy oczekiwali. Na razie jest 400 tys. zł na remont murawy. Przetarg ma być ogłoszony w czerwcu. To będzie pierwszy etap. Reszta później. Murawa mam nadzieję, że już w lipcu. Wtedy początek ligi gralibyśmy może w Potęgowie.

Zenit Łęczyce – Anioły Garczegorze 3:2 (1:1)

Bramki: 0:1 Mateusz Słumiński (20), 1:1 Dariusz Dulek (22), 2:1 Wojciech Domski (59), 2:2 Sebastian Kowalski (87-karny), Wojciech Domski (90+1)

Zenit: Czekirda – Bober (64 P. Małkowski), R. Żółtowski, O. Formela, Mallek (75 Sz. Neubauer) – Wijatkowski, Koszałka – Domski, Gaffke, Dulek (90+2 T. Wiśniewski) – A. Miotk (83 M. Małkowski). Trener Grzegorz Lisewski

Anioły: Wojtowicz - B. Tomasiewicz (75 N. Labuda), Kowalski, F. Tomasiewicz, Trawiński – Kulas, Sidor, Stanischewski, Ł. Łapigrowski (46 Drzazgowski), Smolarek, Słumiński (46 D. Formela). Trener Tadeusz Wanat senior

Żółte kartki: Bober, O. Formela, Miotk – Sidor (dwie), Kowalski

Czerwone kartki: Sidor (Anioły – 75 za dwie żółte), Kowalski (90+2)

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

**Wszystko o

Regionalnym Pucharze Polski - newsy, ciekawostki, wyniki i tabele!

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24