Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Regionalny Puchar Polski. Mariuszowi Piskorkowi po fedrowaniu boisko dodaje energii

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mariusz Piskorek (przy piłce) dał prowadzenie Niwie Nowa Wieś w finale Pucharu Polski oświęcimskiego podokręgu, ale ostatecznie Niwa przegrała z trzecioligową Sołą Oświęcim 1:3.
Mariusz Piskorek (przy piłce) dał prowadzenie Niwie Nowa Wieś w finale Pucharu Polski oświęcimskiego podokręgu, ale ostatecznie Niwa przegrała z trzecioligową Sołą Oświęcim 1:3. Fot. Jerzy Zaborski
29-letni Mariusz Piskorek w finale Pucharu Polski w oświęcimskim podokręgu dał prowadzenie Niwa Nowa Wieś, wiceliderowi wadowickiej okręgówki. Ostatecznie jednak przegrała z Sołą Oświęcim 1:3 i to trzecioligowiec obronił trofeum. Niwa wygrała lokalne rozgrywki pucharowe pięć lat temu.

Jak wielu piłkarzy Niwy, pracuje w kopalni. Od pięciu miesięcy dojeżdża 25 km do Czechowic-Dziedzic, do tamtejszej Silesii. To dla niego nowe doświadczenie, pokazujące siłę charakteru. - Nie jest łatwo fedrować 800 metrów pod ziemią, a potem jeszcze dać z siebie wszystko na boisku – zwraca uwagę Mariusz Piskorek, który po rundzie jesiennej, z 18 golami, jest liderem strzelców wadowickiej klasy okręgowej. - Muszę przyznać, że na początku zimowego okresu przygotowawczego, nieco mnie „przytykało”. Było ciężko, ale teraz nie mam już problemów z treningiem po ciężkim dniu pracy. Przeciwnie. Boisko wraca mi siły, uskrzydla. Robię przecież to, co kocham.

Już dziesięć lat temu, kiedy wchodził w seniorskie granie, starał się o pracę w kopalni, w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie pracowała większość zespołu. Wtedy był jednak za młody. - Do pracy pod ziemią przyjmowano po ukończeniu 21 lat, a wówczas nie spełniałem tego wymogu – wspomina Piskorek. - To były czasy, gdzie trudno było o stałą pracę, dającą życiowy komfort. Dlatego niektórzy, choć Niwa wtedy była na fali wznoszącej, bo od klasy okręgowej poprzez piątą ligę, zaszła aż na szczebel wojewódzki, czyli do IV, wyjeżdżali z Polski za pracą. Ja nie - i teraz mogę powiedzieć - że zostało mi to wynagrodzone. Przed przejściem do kopalni pracowałem w systemie zmianowym, więc trudniej było godzić futbol z pracą zawodową niż obecnie. Teraz pracuję zawsze do godziny 14, a weekendy mam wolne, więc mogę się oddać swojej pasji, czyli piłce nożnej.

W wadowickiej okręgówce Mariusz Piskorek od kilku lat regularnie walczy o koronę króla strzelców. Dwa sezony temu był najlepszym snajperem, zdobywając 35 goli. - Pomogli mi w tym koledzy – mówi z uśmiechem napastnik Niwy. - Założyłem się z nimi, że będę miał minimum 30 goli, a udało się przekroczyć plan.

Sezon 2017/18 był już trudniejszy. Przed drugą kolejką jesieni napastnik Niwy miał wypadek samochodowy. Wydawało się, że będzie to dla niego stracony sezon. - Jednak w pierwszym meczu po powrocie na boisko zaliczyłem hat-tricka w meczu przeciwko Narożu Juszczyn, którego pokonaliśmy 7:0. Ten mecz dał mi przysłowiowego „kopa” do dalszej gry. Miałem świadomość tego, że nie obronię korony króla strzelców, bo mocny był wówczas Adisa Monsuru z Garbarza Zembrzyce. Jednak powiedziałem sobie, że muszę zakończyć sezon przynajmniej z 20 golami. Zdobyłem o dwa więcej, więc mogłem być zadowolony – podkreśla napastnik Niwy.

Występował także w pomocy. Obecnie trener Kamil Żmuda przydzielił mu rolę boiskowej „dziewiątki”. - Zawsze mi powtarza, że mogę być niewidoczny przez cały mecz, ale w odpowiednim momencie mam się znaleźć tam, gdzie powinienem. Szukam piłki w polu karnym albo ona mnie – śmieje się 29-latek z Niwy.

Jeszcze jako nastolatek miał kontakt z futbolem zawodowym. Był w Cracovii, gdzie grę w juniorach starszych łączył z treningami drużyny występującej w Młodej Ekstraklasie. Miał zatem szansę wypłynięcia na szerokie wody. Jednak po półtora roku wrócił do rodzinnej Nowej Wsi. - W krakowskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego każda grupa wiekowa miała dopasowane zajęcia w szkole do swoich treningów. Jednak trenując także z Młodą Ekstraklasą opuszczałem naukę i w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, co będę robił, jeśli nie przebiję się na piłkarskie salony – wspomina Piskorek. Dodaje: - Z perspektywy czasu wydaje mi się, że gdybym został w Cracovii, pewnie otrzymałbym swoją szansę. Wtedy trenerem pierwszego zespołu był Stefan Majewski. On zaglądał na mecze wszystkich grup młodzieżowych. Może trzeba było mieć taką dewizę życiową jak Kuba Świerczok, mój kolega z internatu, który stale powtarzał, że nie musi się uczyć, bo będzie grał w piłkę. Wyszedł na swoje (ma na koncie trzy występy w reprezentacji Polski – przyp. red.). Mnie tej pewności zabrakło, a może nie miał mną kto pokierować...

Bogatszy o swoje życiowe doświadczenia Mariusz Piskorek być może będzie w przyszłości mógł pokierować wyborami życiowymi syna Dawida, który rok temu przyszedł na świat. - Oby tylko charakter odziedziczył po ojcu, bo jestem z pokolenia, które od rana do wieczora mogło grać w piłkę na podwórku. Futbol kształtuje charakter nie tylko na boisku – kończy Piskorek.

Konrad Kasolik, kapitan Soły Oświęcim, odebrał trofeum od szefa oświęcimskiego podokręgu - Tadeusza Szczerbowskiego.

Regionalny Puchar Polski. Soła Oświęcim obroniła trofeum w p...

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Regionalny Puchar Polski. Mariuszowi Piskorkowi po fedrowaniu boisko dodaje energii - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24