Po raz drugi w tych eliminacjach reprezentacja Polski zagrała w lubelskiej hali. Poprzednim razem nasz zespół przegrał z Niemcami 69:72. Po pierwszej kwarcie meczu z Estonią trudno było wierzyć, że tym razem będzie inaczej. Pierwsze punkty zdobył wprawdzie Michał Michalak, rzutem zza linii 6,75 m, ale w następnych minutach niewiele dobrze funkcjonowało w ataku Polaków.
Na dwie minuty przed końcem inauguracyjnej kwarty Estonia wygrywała różnicą 12 punktów (17:5). Polska reprezentacja przez ponad pięć minut nie potrafiła zdobyć punktów. Udało się to w końcu Jakubowi Schenkowi i w samej końcówce gospodarze potrafili zmniejszyć straty do dziewięciu punktów (12:21).
- Nie był to najładniejszy mecz i nie był on dla nas łatwy – przyznaje Michał Sokołowski. - Goniliśmy od pierwszej kwarty, którą zagraliśmy tam samo tragicznie, jak drugą kwartę w meczu w Estonii. Tam nie udało się tego wyciągnąć, natomiast teraz tak i wyszliśmy na prowadzenie – dodaje zdobywca 15 punktów.
Problemem pierwszych 10 minut był nie tylko niekorzystny wynik, ale również trzy szybkie faule popełnione przez Aleksandra Balcerowskiego. Nasz podstawowy środkowy niespodziewanie rozpoczął spotkanie na ławce (w wyjściowej piątce znalazł się Dominik Olejniczak), ale gdy już wszedł na boisko, to po zaledwie kilkudziesięciu sekundach miał na koncie już dwa przewinienia. Balcerowski zagrał w tej kwarcie niespełna cztery minuty i w pierwszej połowie już nie pojawił.
- Jego faule były wynikiem agresywności – tłumaczy selekcjoner. - Mecz rozpoczął na ławce, ponieważ była to taktyczna zmiana. Chcieliśmy Kotsara zmęczyć bardziej na początku, żeby Olek później mógł wejść i grać jeden na jeden. Balcerowski jest jedną z głównych postaci zespołu, czy wchodzi z ławki, czy w pierwszej piątce – podkreśla Igor Milicić.
Od drugiej kwarty Polacy rozpoczęli pogoń, a ich poczynania na boisku wyglądały coraz lepiej. Impuls dał Jarosław Zyskowski, który w ciągu dwóch minut zdobył osiem punktów, a Biało-Czerwoni zbliżyli się na cztery punkty (20:24). W połowie tej kwarty, także po punktach Zyskowskiego, Estonia prowadziła już tylko 28:27.
- Każdy widział zadziorność chłopaków od pierwszej minuty. Pokazali wielki charakter i wolę zwycięstwa – uważa Milicić.
Polacy cały czas byli blisko, ale nie potrafili odebrać rywalom prowadzenia. Udało im się to dopiero w ostatniej kwarcie. Pięć minut przed końcem nasza reprezentacja prowadziła różnicą pięciu punktów (63:58).
W ostatnich dwóch minutach meczu polscy koszykarze mieli szansę na zwycięstwo większą różnicą, ale dwukrotnie w prosty sposób stracili piłkę, a ostatni rzut Michała Michalaka z dystansu był niecelny.
- Ja wciąż jednak wierzę, że jesteśmy w stanie odwrócić sytuację w tej grupie. Po czterech meczach mogliśmy mieć bilans 4-0, ale mamy 1-3. Taki jest sport. Natomiast obiecywaliśmy walkę oraz determinację i to widzimy. Ten zespół się dociera. Na tych chłopakach ciąży wielka presja, którą oni odczuwają. W reprezentacji spotykają się z rolą i odpowiedzialnością, których nie mają w swoich klubach. Brak wyrafinowania, sprytu i doświadczenia nadrabiają energią, którą pokazują – podkreśla Igor Milicić.
- Była szansa wygrać pięcioma, nie udało się, ale dla nas to bardzo ważna wygrana pod względem mentalnym. To może być taki punkt zapalny, światełko, które pozwoli uwierzyć, że ta drużyna może wygrywać i grać z najlepszymi – dodaje Michał Sokołowski.
Polacy zagrają jeszcze dwa spotkania grupowe. W czerwcu i lipcu ich przeciwnikami będą Izrael oraz Niemcy.
Polska – Estonia 70:68 (12:21, 26:21, 17:14, 15:12)
Polska: Sokołowski 14, Zyskowski 14, Olejniczak 11, Michalak 8, Dziewa 6, Mar. Ponitka 6, Balcerowski 3, Schenk 3, Kolenda 2, Garbacz 2. Trener: Igor Milicić
Estonia: Kotsar 24, Joesaar 14, Treier 11, Vene 7, Dorbek 5, Riismaa 3, Post 2, Kitsing 2, Rosenthal, Nurger, Veesaar. Trener: Jukka Tijala
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?