Rok 2019 był dotąd najlepszy w Pana życiu?
Na pewno, bez chwili zastanowienia. To zabawne, bo na początku ubiegłego roku też się zastanawiałem, czy przypadkiem nie mam za sobą najlepszego okresu w życiu. Teraz już wiem, że będzie trudno, by jakikolwiek inny rok dorównał temu co minął.
W którymkolwiek momencie spodziewał się Pan, że jako drużyna staniecie się tak rozpoznawalni?
Nie, my właściwie nigdy do tego nie dążyliśmy. Chyba żeby rozpoznawalność przekładać wprost na sponsorów, a to na kolejne wyjazdy 0 to był nasz cel. Popularność z kolei nie, każdy z nas jest skupiony wyłącznie na swoim sportowym CV. Chcemy do niego wpisać jak najwięcej osiągnięć, na które tak ciężko pracujemy.
A jak sobie radzicie z mediami?
Pamiętam, że jak udzielałem pierwszy wywiad, to był nieziemsko zestresowany. Teraz właściwie gadam o tym, co kocham, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że promuję sport osób niepełnosprawnych.
No właśnie - myślał już Pan o roli swoistego ambasadora dyscypliny?
W jakimś stopniu już realizuję taki cel. Wraz z Pawłem Parusem jeździmy po dolnośląskich szkołach i opowiadamy o życiu osób z niepełnosprawnościami. Pokazujemy, że można mimo nich robić to, co się kocha. Osoba niewidoma nie musi rezygnować z gry w piłkę nożną, tylko musi się przestawić na nieco inną dyscyplinę, z której może czerpać równie dużo radości.
Jeszcze jeden człowiek z waszej drużyny został dziś wyróżniony. Jak wiele zawdzięczacie Lubomirowi Praskowi?
Blind Football w Polsce powstał dzięki Lubomirowi Praskowi. To on założył pierwszą drużynę we Wrocławiu. Początki miał piekielnie trudne – musiał się nauczyć tej dyscypliny samemu, a potem przekazać ją wielu innym osobom, by stworzyć zespół. Aby zrozumieć jak skomplikowana jest to droga, wystarczy spojrzeć na liczbę klubów w Polsce – są tylko dwa. Wielu próbowało i rezygnowało. Jemu się udało i od 10 lat gramy razem.
W ubiegłym roku do waszej kadry dołączył Radosław Majdan. Jaki on jest?
Jest bardzo autentyczną osobą. Dokładnie taki, jakiego znam z telewizji. Nawiązał z nami naprawdę bliskie relacje, cały czas nam o czymś opowiada, w szatni jest „starszym bratem”, który czuwa nad atmosferą, a przy tym naprawdę świetnie broni.
Miał problemy, by przestawić się na zupełnie inny futbol?
Tak, było kilka treningów na których musiał się nauczyć, ze nie wolno mu wybiegać z pola karnego (śmiech). W blind footballu to jest rzut karny. Chwilę mu zajęło, ale to profesjonalista.
W 2019 zdobyliście Puchar Polski i Klubowe Mistrzostwa Świata. Są jeszcze przed wami jakieś poprzeczki?
Zawsze są, nie można osiąść na laurach, kiedy jest się aktywnym sportowcem. Zdajemy sobie sprawę, że musimy utrzymywać poziom. Jesteśmy pierwszymi klubowymi mistrzami świata. To już zostaje w historii.
A igrzyska paraolimpijskie?
Na ten moment przepisy olimpijskie zezwalają na grę tylko osobom z kategorią B1, czyli całkowicie niewidomym. Łącznie z naszej i krakowskiej drużyny mogłoby pojechać ledwie kilka osób. To za mało, by utworzyć profesjonalną drużynę...
… Czyli Pan nie ma perspektywy wyjazdu?
Przy obecnych przepisach niestety nie. Zależy mi na tym, by je zmienić, bo są już nieco przestarzałe. W tej chwili skupiamy się na piłce klubowej. Jako kadra zagraliśmy w jednym turnieju w 2018 roku i pokonaliśmy wszystkie reprezentacje. Tam jednak mogłem grać. Tworząc dziś drużynę trzeba myśleć strategicznie, krok po kroku, by dorównać poziomowi na świecie. Myślę, że za 10 lat będziemy robić naprawdę dobre wyniki.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?