Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Pietraszewski: My idziemy do przodu, inni biegną (WYWIAD)

Jakub Guder
fot. Paweł Relikowski
W tamtym sezonie dość niespodziewanie doprowadził juniorów Śląska Wrocław do wicemistrzostwa Polski. Ta praca daje mu dużo satysfakcji, ale nie kryje, że chciałby spróbować swoich sił w dorosłej piłce. Ryszard Pietraszewski opowiada nam o swojej karierze sportowej, zbyt długim pobycie w Ślęzie, polskim szkoleniu i jego błędach.

Ryszard Pietraszewski – piłkarz miał podobno sporo talentu. Więcej dało się z tej kariery wyciągnąć?
Myślę, że tak. Miałem niecałe 18 lat gdy debiutowałem w Ślęzie Wrocław, grającej wówczas na zapleczu ekstraklasy. To była moja ogromna pasja. Grę łączyłem ze studiami. Zresztą w Ślęzie wielu piłkarzy tak robiło. Mój pech polegał na tym, ze w pewnym momencie nie zmieniłem klubu. Drużyna zaczęła podupadać organizacyjnie. Ciężko było się wydostać. Trochę powąchałem tej piłki, ale niedosyt jest duży. Pewnie gdybym miał mądrych doradców – a tacy zdarzają się w dzisiejszej piłce – to pokierowałbym tym lepiej.

Gdzie Pan zaczął treningi?
Na pierwszy trening jako młodzik poszedłem do Śląska. Całe moje życie związane było ze portem. Chodziłem do szkoły sportowej przy ul. Ścinawskiej i trenowałem piłkę ręczną. Futbol był zawsze jednak moją pasją. Przez pewien okres uprawiałem dwie dyscypliny – szczypiorniaka w Juvenii i piłkę nożną w Śląsku. Postawiono mi jednak w szkole ultimatum i musiałem zrezygnować z treningów piłkarskich. Do Ślęzy poszedłem po skończeniu podstawówki. Szybko tam przeskoczyłem kolejne szczeble.

Kogo miał Pan w szatni Ślęzy, gdy pierwszy raz Pan do niej wszedł?
Mirosław Myśliński, Wiesław Warga z Widzewa (obaj grali w europejskich pucharach), Waldemar Tęsiorowski ze Śląska, pochodzący z Łoziny Mariusz Tomziński (potem gracz I-ligowej Amiki Wronki), Jan Wrona. W bramce stał Jacek Bobrowicz (ponad 100 meczów dla Wisły Kraków). Było sporo dobrych piłkarzy i nie chciałbym kogoś pominąć. Można było sporo się od nich nauczyć.

Jak traktowali takiego nastolatka? Chrzest był?
Był. I to dwa razy. Najpierw na zimowym obozie w Wiśle. Zresztą było to świetne zgrupowanie, bo razem z nami trenowała Legia Pawła Janasa, która wtedy świetnie radziła sobie w Lidze Mistrzów. Mandziejewicz, Ratajczyk… Dla mnie gwiazdy z telewizji. Był Ruch Chorzów, Widzew Łódź. Drugi chrzest czekał mnie na letnim zgrupowaniu.

Była realna szansa, żeby odszedł Pan ze Ślęzy do lepszej drużyny?
Tak. Po spadku z II ligi, w pierwszym sezonie w III lidze, gdy trenerem zespołu był Grzegorz Kowalski. Mieliśmy mocny skład, ale pieniądze się skończyły i zawodnicy zaczęli odchodzić. Ja zostałem. To był chyba błąd. Pojawiła się propozycja, ale w klubie nie chcieli się zgodzić. Zresztą ja myślałem w ten sposób: pogram jeszcze rok czy dwa i pójdę wyżej. Nie miałem żadnego doradcy. Liczył się tylko sport. Byłem w tym wszystkim trochę naiwnym dzieciakiem. Odszedłem po 13 latach. Potem przez pewien czas trenowałem seniorów, ale to nie był najlepszy okres. W klubie nie było już nic. Wtedy zrozumiałem, że samą trenerską wiedzą nie pociągnie się drużyny. Zresztą myślałem wówczas, że umiem więcej. Okazało się jednak, że muszę się sporo uczyć. Poźniej wyjechałem do Niemiec…

Zarobkowo?
Miałem tam grać w piłkę i pracować. Przyjechałem jednak w złym terminie. Nawet mnie chcieli, ale to był środek wakacji, oni zaczynali grać, a mi kończyła się wiza. Musiałem więc wrócić i dostałem tu pracę w szkole. To była IV liga w Zagłębiu Ruhry. Bardzo mocna – z rezerwami Borussii Dortmund, Schalke 04 czy Bochum.

No i tak z biegiem lat został Pan trenerem.
Od początku mi się to podobało i chciałem się uczyć tego fachu. Ale na początku trenerzy wychodzą naładowani wiedzą, a to tak nie działa. Przychodzi weryfikacja. Dostaje się „mocny strzał”.
Co było dla Pana zderzeniem?
Myślałem, że dostanę średnich zawodników i tak ich poustawiam, że będziemy wszystko wygrywać. A tu przyjeżdżali do nas rywale poukładani, z większą kadrą, doświadczonymi zawodnikami. No i nagle wszyscy z nami wygrywają. Dlaczego? Co jest grane? - pytałem sam siebie. Praca trenera uczy pokory.

Potem był Pan trenerem młodzieży w „wojskowym” Śląsku.
Tak, przez 10 lat. Kiedy powstawała Akademia Śląska ja poszedłem do seniorskiej piłki – najpierw była Odra Wrocław, potem Pogoń Oleśnica i Mirków.

Dla Pana praca z juniorami Śląska Wrocław to jest spełnienie zawodowe, czy chciałby Pan spróbować w dorosłej piłce?
Mi to sprawia dużą frajdę. Jestem zaangażowany w to co robię. Praca z takimi uzdolnionymi chłopakami jest dla trenera wyróżnieniem. Nie ukrywam jednak, że chciałbym spróbować swoich sił w profesjonalnej piłce seniorskiej. Chciałbym w najbliższej przyszłości zakwalifikować się na kurs UEFA Pro przy PZPN i zdobyć licencję. Wiem, że merytorycznie jestem na to gotowy.

To jeden z zarzutów wobec PZPN-u – że mało jest miejsc na tym kursie.
Raz na dwa lata tylko 24 miejsca na cały kraj. Część z tych miejsc trafia do piłkarzy, którzy kończą kariery oraz do trenerów zatrudnionych w PZPN. Dla osób z zewnątrz jest mało jest możliwości.

A czy PZPN wystarczająco pomaga w szkoleniu w klubach? Ma na to jakiś wpływ? Jak na co dzień działa „Narodowy model gry” stworzony przez związek? Sięga Pan po niego?
To bardzo ważne, że usystematyzowano założenia dotyczące szkolenia. Pytanie, czy to będzie wdrażane? Czy ktoś to kontroluje? Nie wiemy, czy trenerzy pracują zgodnie z tym, czy nie. To pomocne zwłaszcza dla szkoleniowców w niższych ligach czy osób trenujących dzieci. Trzeba to jednak weryfikować, szczególnie na niższych poziomach.

A Pan do tego zagląda codziennie przed snem?
Czytałem całość. Mam kilka egzemplarzy. To podstawa do zbudowania czegoś więcej. Nie możemy opierać na tym jednak całej filozofii akademii. Wiadomo, że systemy gry się zmieniają. Tam bazujemy na systemie 1-4-3-3. Teraz coraz częściej pojawiają się różne modyfikacje systemów gry, w tym także model z trzema środkowymi obrońcami. Najważniejsze nie jest jednak nauczenie zawodnika gry w jakimś systemie, ale nauczenia rozumienia gry. W tym odstajemy od innych. Mamy za dużo piłkarzy, którzy działają odtwórczo, a mało tych kreatywnych, potrafiących wykorzystać swój potencjał pod presją przeciwnika, czasu i przestrzeni.

To może kwestia kompetencji trenerów?
Również, chociaż teraz mamy dostępnych wiele szkoleń. One oczywiście kosztują. Możliwości jednak są. Najważniejsze jest samodokształcanie. PZPN tego za nas nie zrobi. Ja najwięcej nauczyłem się sam i od innych trenerów. Przede wszystkim od lepszych. Miałem okazje odbyć kilka zagranicznych stażów trenerskich m. in. w Akademii S.L Benfica Lizbona, Cardiff City. Nie mamy też kontroli nad tym, co chłopak robi poza treningiem – jak się odżywia, jak się regeneruje. Rodzice też nie są tego świadomi. Tu mamy dużo do zrobienia. Dziś młody zawodnik jest przywożony na trening, potem ktoś go zabiera i na tym jego kontakt z piłką się kończy. To musi być pasja – tak jak kiedyś. Wychodziło się na boisko pod domem i grało się po pięć-sześć godzin. To tam uczyliśmy się sprawności, nawyków. Dzięki temu zdobywaliśmy medale.
Może to też pewnie kwestia mentalności. Hiszpanie za który sport drużynowy się wezmą, to zdobywają medale – od piłki nożnej, poprzez koszykówkę, aż do siatkówki.
Myślę, że chodzi też o to, jak cały ten system w klubach jest zorganizowany. Od kiedy Niemcy wprowadzili reformę w 2002 roku, to też wystrzelili do góry. Nakłady, cały system i konsekwencja w realizacji przyniosły efekty. My wciąż mówimy o infrastrukturze, ale ona nie jest tak naprawdę najważniejsza. Chodzi o to, żeby w tych chłopakach nie zabijać pasji. Uczmy ich piłki, rozumienia gry, a nie innej dyscypliny.

Co to znaczy?
Dużo jest trenerów, którzy nie zwracają uwagi w piłce na szczegóły, a potem trudno zmienić zły nawyk. Chodzi o to, żebym ja nie musiał w Centralnej Lidze Juniorów zwracać uwagi na podstawy. Na szczęście w Akademii Śląska Wrocław nie mam tych problemów. Nie musimy się niczego wstydzić, a w młodszych rocznikach mamy wielu utalentowanych piłkarzy. Jeśli zapewnimy im odpowiednie warunki, to WKS będzie miał z nich pociechę.

Będzie szansa powtórzyć w Centralnej Lidze Juniorów U18 sukces z poprzedniego sezonu, kiedy zostaliście wicemistrzami Polski?
Trudno coś wyrokować. Zobaczymy po kilku kolejkach. Potrzebujemy dużo pracy i cierpliwości. Dla mnie jest zagadką, jak poszczególne zespoły w lidze będą wyglądać. Podejrzewam, że mocne – jak zawsze – będą takie akademie jak Zagłębie Lubin, Lech Poznań, Legia. Ciekawy jestem, jak po awansie zaprezentuje się Lechia Gdańsk. W Krakowie jest mocny ośrodek – trzy drużyny: Cracovia, Wisła i Hutnik. Musimy chłopaków utrzymać na dobrym poziomie fizycznym i w zdrowiu. Wtedy powinno to nieźle wyglądać.

Sukces z ubiegłego roku czego jest wypadkową? Ich talentu? Dobrego rocznika? Ciężkiej pracy? Pana zdolności trenerskich?
Na to zawsze w piłce składa się kilka czynników. Nasza akademia od trzech lat szła do góry. Przychodzili coraz lepsi zawodnicy, my szkoliliśmy też na coraz lepszym poziomie. Zaczęto bardzo dobrze budować sztaby. Zindywidualizowano szkolenie. Każdy trener miał do dyspozycji asystenta, trenera przygotowania motorycznego i fizjoterapeutę. Byliśmy bardzo dobrze zorganizowani. Przede wszystkim liczyła się jakość treningu, bo siłą akademii Śląska są trenerzy. Mamy dobrych szkoleniowców. Szkoda, że brakuje infrastruktury. To najbardziej kuleje. Mam nadzieję, że doczekamy się poprawy.

Kilku z wicemistrzów Polski gra teraz w rezerwach w III lidze.
Tak. Marcin Szpakowski, Piotr Samiec –Talar, Bartosz Boruń, Patryk Ostrowski, Bartłomiej Frasik, Jakub Jarzębowski. Najwięcej dotychczas zagrał Marcin Szpakowski. Moim zdaniem, to jest chłopak z potencjałem na pierwszą drużynę. Patrząc jednak na ruchy transferowe, to w tym sezonie muszą być bardzo pracowici i cierpliwi o debiut trudno.

Ale czy ten szczebel, na którym grają rezerwy, to dla największych talentów nie jest strata czasu?
Absolutnie nie, ale każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Szpakowski na przykład cały czas się rozwija i dojrzewa fizycznie. Dla niego III liga to dobry wybór. Musi tam jednak grać. Moim zdaniem w perspektywie roku czy dwóch ma potencjał na ekstraklasę. Przy mądrym prowadzeniu i dużej liczbie minut spędzonych na boisku. W pierwszej drużynie trenują już Bartosz Boruń i Piotrek Samiec-Talar. Jeżeli oni wszyscy będą pamiętać, o rzetelnej pracy powinni wkrótce dostać więcej szans, pod warunkiem, że dadzą jasny sygnał, iż są już na odpowiednim poziomie.

Czyli pewnie jest Pan sympatykiem przepisu o młodzieżowcu w pierwszym zespole.
Tak, pod warunkiem, że ten chłopak na to zasługuje. To nie może być wymuszone, bo klub na przykład nie m kim grać. Generalnie uważam, że w najwyższych ligach brakuje nam często odwagi, by stawiać na młodych chłopaków. Potem się łudzimy, że jesteśmy ważną siłą, a w Europejskich pucharach mamy spore ambicje. Nie łudźmy się – nie jesteśmy wielkim, piłkarskim krajem. Cały czas popełniamy te same błędy. Nie liczmy więc na to, że będziemy mieli inne wyniki.

Wyniki mamy gorsze. Jeszcze pięć lat temu Śląsk Wrocław jak równy z równym rywalizował z Brugią. Teraz mistrz Polski odpadł z drużyną z Łotwy.
Bo my owszem – idziemy do przodu, ale inni biegną. Różnica jest w szkoleniu i właśnie w dawaniu szans tym chłopakom. Zarówno trenerzy, jak i zarządzający klubami mają do odrobienia jeszcze lekcje.

Po 40 latach Śląsk Wrocław zdobył medal mistrzostw Polski juniorów. Dokonała tego drużyna do lat 18 prowadzona przez trenera Ryszarda Pietraszewskiego. Wiecie, kim są wicemistrzowie Polski z Wrocławia? OTO ONI! POZNAJCIE ICH oczami fizjoterapeuty drużyny Mateusza Bystryka.WAŻNE - DO KOLEJNYCH ZDJĘĆ MOŻNA PRZEJŚĆ ZA POMOCĄ GESTÓW LUB STRZAŁEK[sc]CENTRALNA LIGA JUNIORÓW w SPORTOWY24.PL[/sc]Wszystko o Centralnej Lidze Juniorów - newsy, ciekawostki, wyniki i tabele!

Oto oni - wicemistrzowie Polski juniorów U18 ze Śląska Wrocł...

CENTRALNA LIGA JUNIORÓW w SPORTOWY24.PL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ryszard Pietraszewski: My idziemy do przodu, inni biegną (WYWIAD) - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24