Siatkarskie mistrzostwa Europy rozgrywane są od 1993 roku. Nasi panowie przez trzydzieści lat trzykrotnie stawali na podium, za każdym razem zdobywając brązowy medal. W 2013 i 2016 roku trzecie miejsce w zmaganiach zajmowali Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel, z kolei rok temu ich wyczyn powtórzyli Piotr Kantor i Bartosz Łosiak.
W zakończonym turnieju w Monachium po cichu liczyliśmy na przełamanie złej serii – jeszcze nigdy żadna z naszych męskich dwójek nie dotarła do finału ani podczas kontynentalnego czempionatu, ani w zmaganiach o miano najlepszej drużyny na świecie, ani też podczas Igrzysk Olimpijskich.
Optymizmem napawał fakt, że Bryl i Łosiak wygrali dwa ostatnie turnieje poprzedzające ME, w których brali udział – w Espinho (Challenge) i Hamburgu (Elite). Marzeń o historycznym osiągnięciu pozbawili nas jednak Czesi, którzy w półfinale wręcz zdemolowali naszych siatkarzy, pozwalając im ugrać zaledwie 26 punktów. Zresztą Ondrej Perusic i Dawid Schweiner okazali się w Monachium katem Polaków – we wcześniejszej fazie rywalizacji wyrzucili za burtę inną polską parę: Piotra Kantora i Macieja Rudola.
To jednak nie Czesi, a szwedzka para David Ahman i Jonatan Hellvig sięgnęła po złoty medal. Ważny, bo to pierwsza jakakolwiek zdobycz na europejskich mistrzostwach przedstawicieli skandynawskiego kraju. A skoro im się udało, dlaczego przełomu nie mieliby dokonać Polacy? Kto wie, może uda się już w przyszłym roku np. podczas mistrzostw świata w Meksyku? A może podczas olimpiady w Paryżu za dwa lata? Jak śpiewał przed laty Kazik Staszewski: „Los się musi odmienić” – więc i dla nas w końcu kiedyś zaświeci słońce.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?