Silnik z radzieckiego czołgu, Dobrucki nie potrzebuje aż 300 Spartan [ECHA MECZU SPARTA - WŁÓKNIARZ]

Dawid Foltyniewicz
Paweł Relikowski
Sympatycy wrocławskiego klubu trybuny Stadionu Olimpijskiego opuszczali z pewnym niedosytem. Betard Sparta wygrała z wymagającym rywalem (48:42), choć pełnej puli nie udało jej się zgarnąć. Punkt bonusowy był dla żużlowców WTS-u na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło zdobyć dwa oczka więcej.

- Osiągnęliśmy plan minimum. Chłopakom z Włókniarza dziękuję za walkę, bo zobaczyliśmy dziś kapitalne ściganie. Staramy się przygotować taki tor, jaki od dawna jest w Częstochowie i powoli do tego dochodzimy. Cieszy nas, że było sporo walki. Bonus byłby wartością dodaną, a niestety nie udało się go zdobyć. Przeszkodziły nam dwa defekty - Damiana Dróżdża i Maksyma Drabika. Teraz to już musztarda po obiedzie. Z tych sytuacji musimy wyciągnąć wnioski, aby nigdy więcej się już nie zdarzały - powiedział po spotkaniu Rafał Dobrucki.

Sprzęt wspomnianych wyżej Dróżdża i Drabika zawodził na samym starcie. Zważając jednak na to, w jakiej formie znajduje się ten drugi, można śmiało założyć, że indywidualny mistrz świata juniorów w starciu z Leonem Madsenem i Adrianem Miedzińskim byłby w stanie wyrwać punkty częstochowskiej parze.

Przez „czeski przekładaniec”, jak stwierdził trener Dobrucki na pomeczowej konferencji, przechodził w niedzielę Vaclav Milik. 3,0,3,0,1 - to dorobek 25-latka, który musi jeszcze mocno popracować nad regularnością. „Vaszek” broniony przez Macieja Janowskiego przed atakami rywali pewnie dowozi punkty do mety. Kiedy przychodzi mu bezpośrednio walczyć z przeciwnikiem o utrzymanie pozycji, zbyt często ją traci.

Swoje problemy mają także Max Fricke i Dróżdż, od których sztab szkoleniowy WTS-u wymaga znacznie więcej. Zawiódł przede wszystkim ten drugi. W trzech startach zaliczył defekt i dwie „śliwki”. Jeśli 21-latek w najbliższych tygodniach nie zanotuje zwyżki formy, raczej pewne jest, że kiedy kontuzjowany Gleb Czugunow wróci do pełni zdrowia, występy Dróżdża w PGE Ekstralidze ponownie ograniczą się do wyjazdu na przedmeczową prezentację.

Silnik z radzieckiego czołgu

W niedzielę na torze we Wrocławiu najlepiej czuł się Leon Madsen - zdobywca 16 punktów. Duńczyk udowodnił, że jest jednym z najlepszych żużlowców świata, którzy znajdują się poza cyklem Grand Prix. - To było bardzo ciężkie spotkanie. Od początku musieliśmy gonić Spartę. Wszyscy szukaliśmy odpowiednich przełożeń, by jak najszybciej spasować się z torem na Stadionie Olimpijskim. Udało nam się jednak zdobyć bardzo istotny punkt bonusowy. Chciałbym podziękować wrocławskim kibicom, którzy zapełnili dziś stadion. Wspaniale ścigać się przy takiej atmosferze, jest to dobra promocja żużla - mówił Madsen.

Pozostali częstochowianie spisali się co najwyżej poprawnie. Jedna z fanek wychodzących ze Stadionu Olimpijskiego stwierdziła, że „Fredrik Lindgren dysponuje podrasowanym silnikiem z radzieckiego czołgu”. Wicelider klasyfikacji przejściowej Grand Prix w niedzielę takiej mocy jednak nie pokazał, zapisał na swoim koncie siedem punktów z bonusem.

Najmężniejsi trzymają poziom

Przed bitwą pod Termopilami w 480 roku p.n.e. król Sparty Leonidas miał do dyspozycji 300 najdzielniejszych wojowników, z którymi stanął na czele całości sił greckich. 2498 lat później Rafał Dobrucki może liczyć przede wszystkim na trzech jeźdźców, którzy w ostatnich ligowych meczach nie zwykli go zawodzić. Mowa o Taiu Woffindenie, Maksymie Drabiku i Macieju Janowskim. Każdy z wymienionej wyżej trójki potrafi nie tylko przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojego zespołu, ale również zapewnić kibicom zgromadzonym na trybunach dobre widowisko. „Spartanie” w spotkaniu z Włókniarzem nie prezentowali atomowych startów w każdym z wyścigów. Dobra znajomość wrocławskiego owalu była jednym z czyników, który sprawiał, że gospodarze częściej od rywali dobierali odpowiednie ścieżki.

Trybuny niosą do zwycięstwa

W sezonie 2017 wielu sympatyków Betardu Sparty, pomimo dobrych wyników sportowych uzyskiwanych przez drużynę, narzekało na tor na Stadionie Olimpijskim, który doczekał się miana najnudniejszego w PGE Ekstralidze.

Obecne rozgrywki to zupełnie inna bajka, a mecz z Włókniarzem był jednym z najlepszych widowisk, jakie na zmodernizowanym obiekcie mogli oglądać kibice we Wrocławiu. O atmosferę zadbali również fani „Lwów” - było ich ok. 800! Sporo wyprzedzeń, kapitalna atmosfera i szacunek do kibiców drużyny przeciwnej - tak wygląda żużel we wrocławskim wydaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24