Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk WYNIK 10.04.2021
Dawno nie było takiego meczu we Wrocławiu. Spotkanie Śląska z Lechią Gdańsk - zwłaszcza w pierwszej połowie - mogło się podobać. Było dużo akcji, niezła gra w ofensywie, sporo strzałów i przewaga gospodarzy, którą udokumentowali jednak tylko jednym golem.
Pierwsi na prowadzenie mogli wyjść jednak goście. Już w 6 min groźny strzał młodego Jana Biegańskiego został zablokowany przez jednego z obrońców. Chwilę później na długim słupku znalazł się Maloca i Szromnik musiał zbijać piłkę na poprzeczkę. Było w tej akcji sporo zamieszania, przez moment nawet wydawało się, że niezbędny będzie VAR by sprawdzić, czy piłka przeszła linię bramkową, lecz ostatecznie boczny sędzia poniósł chorągiewkę wskazując na spalonego.
Od tego momentu atakować zaczął Śląsk i trzeba powiedzieć, że robił to z rozmachem. Szczerze jednak trzeba przyznać, że gol Erika Exposito miał sporo z przypadku - uderzać próbował sprzed pola karnego Mączyński, lecz skiksował tak, że... wyszło perfekcyjne podanie do Hiszpana, który tylko dostawił nogę.
Od tego momentu wrocławski napastnik nabrał tyle pewności siebie, że gdyby miał więcej szczęścia (no i umiejętności) pewnie jeszcze przed przerwą zaliczyłby hat-tricka. Najpierw z dystansu trafił w poprzeczkę, a potem zdecydował się na efektowne uderzenie wolejem, po wrzutce od Stigleca. Przeniósł jednak piłkę nad poprzeczkę.
Najlepszą okazję miał jednak Mateusz Praszelik. Pomocnik WKS-u po zgrabnej kontrze miał przed sobą już tylko Kuciaka, ale doświadczony Słowak dobrze zostawił nogę i stopą obronił jego strzał. Zamiast przynajmniej dwubramkowego prowadzenia Śląska mieliśmy więc... remis. W 34 min ogromny błąd popełnił Waldemar Sobota, który naciskany na własnej połowie przez rywala chciał podać do Konrada Poprawy, a podał prosto do Tomasza Makowskiego, który pokonał Szromnika. Uradować miejscowych przed końcem pierwszej części mógł jeszcze Patryk Janasik, ale piłkę dorzuconą przez Stigleca posłał nad poprzeczką.
W drugiej połowie szala przechyliła się trochę na stronę Lechii, chociaż jeszcze w 54 min nieznacznie pomylił się Praszelik. Potem WKS wyraźnie zwolnił. Nie było już takiego rozmachu w akcjach gospodarzy.
W 80 min to Lechia powinna wyjść na prowadzenie. Mimo asysty obrońcy Flavio podał na głowę niepilnowanego Zwolińskiego, który wbiegał w pole karne, ale były zawodnik WKS-u fatalnie wyskoczył do piłki i Szromnik tylko patrzył, jak futbolówka wędruje wysoko nad poprzeczką. Napastnik z Gdańska będzie sobie pluł w brodę, bo minutę wcześniej też strzelał na bramkę, leczy na posterunku był golkiper Jacka Magiery.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Nikt skrzywdzony tym wynikiem nie jest, ale pewnie większy niedosyt był w szatni Śląska.
- Były optymistyczne momenty, ale w drugiej połowie mieliśmy za dużo podań do Szromnika - powiedział po meczu przed kamerami Canal+ Jacek Magiera.
W porównaniu do meczu z Jagiellonią trener Śląska w pierwszej jedenastce dokonał tylko jednej zmiany. Mathieu Scaleta zastąpił Rafał Makowski, który u Lavicki albo nie grał wcale, albo dostawał tylko po kilka minut.
Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?