Śląskowi Wrocław został zaoferowany 20-letni Brazylijczyk Tailson Pinto Gonçalves, wychowanek słynnego Santosu, który ukształtował takie sławy jak Pele czy Neymar. Problem w tym, że piłkarz ten nominalnie określany jako pomocnik nie ma na koncie ani jednego meczu w seniorskiej piłce, a możliwości zweryfikowania go byłby bardzo ograniczone.
- Faktycznie był taki temat, ale dla nas był on dużą zagadką. W sumie mogliśmy zobaczyć tylko dwa pełne mecze z jego udziałem w rozgrywkach juniorskich. W jednym z nich początkowo grał jako prawy obrońca, potem został przesunięty na prawą pomoc. W drugim grał w środku pola. To za mało, by realnie ocenić jego potencjał - wyjaśnia Dariusz Sztylka.
W mediach społecznościowych pojawiła się plotka, że piłkarz ten zgodził się na testy sportowe we Wrocławiu, co teoretycznie ułatwiłoby jego weryfikację, ale rzeczywistość była nieco inna.
- De facto mogliśmy go wziąć na testy, ale w momencie kiedy nam go zaoferowano, strona brazylijska nalegała, by w przeciągu maksymalnie 2-3 dni podpisać umowę, więc nie wiem, na jakich zasadach te testy miałyby się odbyć. Nawet przygotowanie tego w tamtym okresie było problematyczne, bo temat pojawił się, kiedy desperacko walczyliśmy o utrzymanie i mieliśmy inne problemy - dodał Sztylka.
Niedawno portal blaugrana.pl podał, że Tailson ma trafić do... FC Barcelona. Oczywiście nie oznacza to, że 20-latek z Brazylii lada moment będzie dzielił szatnię z Lionelem Messim, Luisem Suarezem, Antoine'em Griezmannem i innymi gwiazdami "Barcy". Ma trafić do rezerw klubu ze stolicy Katalonii.
"Blaugrana wykorzystała fakt, że piłkarz był wolnym zawodnikiem i klub zapłaci jedynie ekwiwalent za wyszkolenie. Zawodnik podpisze trzyletnią umowę. Negocjacje są bardzo zaawansowane i Tailson będzie mógł już wkrótce dołączyć do zespołu" - czytamy.
To co dla Barcelony ma być "jedynie ekwiwalentem za wyszkolenie", dla Śląska Wrocław byłoby kwotą nie do przeskoczenia i nie wartą ryzyka. Raz jeszcze przypomnijmy, że Tailson mimo 20-lat na karku nie rozegrał ani jednego meczu w seniorach.
- Ekwiwalent wynosiłby kilkaset tys. euro. To kwota poza naszym zasięgiem, a musielibyśmy zapłacić ją za kogoś, kogo nie da się dobrze zweryfikować. Barcelonę na takie wydatki stać, oni w żaden sposób tego nie odczują. W wielkich klubach sprowadzanie kilkunastu takich piłkarzy rocznie jest normą, ale my żyjemy w nieco innej rzeczywistości - podsumował Sztylka, dając do zrozumienia, że Śląsk chcąc wziąć Tailsona musiałby zapłacić (ekwiwalent) za kota w worku.
Przypomnijmy, że do Śląska kiedyś trafił nastolatek z Brazylii - Alexandre de Souza Alves de Lima, bardziej znanego jako Alexandre. Ten mający wówczas 18 lat napastnik miał rekomendację od samego Rivaldo, ale w seniorskiej drużynie WKS-u zagrał tylko raz, dostając... jedną minutę w starciu z Koroną Kielce. Nastolatek z drugiej półkuli kompletnie nie odnalazł się w Polsce i ostatecznie wrócił do Brazylii, gdzie tuła się po niższych ligach.
Duże wzmocnienie o krok
Zamiast zajmować się przegraną z góry sprawą Tailsona, dyrektor sportowy Śląska ostro pracuje nad ostatnim letnim transferem do klubu. Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić, Śląsk finalizuje rozmowy z zagranicznym rozgrywającym. Ma to być "dziesiątka", która podniesie jakość w zespole i szybko stanie się podstawowym zawodnikiem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to piłkarz ten podpisze przy Oporowskiej kontrakt w przeciągu jednego lub dwóch dni.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?