Ekipa prowadzona przez trenera Jacka Zielińskiego przegrała w poniedziałek drugi mecz z rzędu, tym razem w Szczecinie. Bez punktu, jako jedyna w ligowej stawce, a także z fatalnym bilansem pięciu straconych bramek i żadnej zdobytej, Arka usadowiła się na samym dole tabeli. Tym samym potwierdziły się, niestety, przedsezonowe opinie ekspertów, że początek rundy, czyli mecze przeciwko Jagiellonii Białystok i Pogoni, będą dla gdynian wyjątkowo trudne. Już w piątek Arka zmierzy się u siebie o godz. 18 z rywalem z teoretycznie nieco niższej półki od dwóch dotychczasowych, czyli Koroną Kielce. Jest to okazja, aby odbić się od dna tabeli.
- Musimy wreszcie zacząć punktować - mówił po meczu z Pogonią Damian Zbozień, obrońca gdynian.
Choć Arka w Szczecinie uległa 0:2, czyli straciła tylko jedną bramkę mniej, niż na inaugurację ligi przeciwko Jagiellonii, to były to w jej wykonaniu dwa zupełnie inne mecze. W starciu z „Jagą” w Gdyni arkowcy byli zupełnie bezradni. Zawiedli na całej linii i mogli przegrać nawet 0:5. Co prawda nie wypada zbytnio chwalić drużyny po przegranym meczu, jednak w Szczecinie w poniedziałek kibice gołym okiem widzieli, że żółto-niebiescy wyciągnęli wnioski z ligowego falstartu. Uważna gra w obronie, zagęszczanie środka pola, by „Portowcy” nie mogli zdominować gry w drugiej linii i kilka wyprowadzonych kontrataków spowodowały, że Arka chwalona była za styl i przyjętą taktykę przez piłkarskich ekspertów. Cóż jednak z tego, kiedy stworzonych okazji nie udało się wykorzystać. Arka w przeciwieństwie do meczu z Jagiellonią mogła, a nawet powinna zdobyć co najmniej jednego gola. Żółto-niebiescy żałować mogą przede wszystkim idealnej okazji w drugiej połowie, kiedy Kamil Antonik stanął „oko w oko” z Dante Stipicą.
CZYTAJ TAKŻE: PKO Ekstraklasa. Po porażce z Pogonią Szczecin Arka Gdynia zamyka ligową tabelę
Tymczasem szczecinianie wykorzystali bezwzględnie nieliczne trzeba przyznać, indywidualne błędy zawodników Arki i zgarnęli trzy punkty. W 76 min. gry trafił do siatki atomowym strzałem z rzutu wolnego Zvonimir Kožulj. Było to możliwe, gdyż kapitan Arki Adam Marciniak w niefrasobliwy sposób sfaulował odwróconego tyłem do bramki Adama Frączczaka tuż przed linią pola karnego. Sam poszkodowany po chwili sprytnie rozegrał piłkę, całkowicie zaskakując piłkarzy stojących w murze. W efekcie Bośniak nie miał żadnych problemów z pokonaniem Pāvelsa Šteinborsa. Wydawało się dodatkowo, że przynajmniej dwóch zawodników Arki mogło próbować blokować wślizgiem piłkę po strzale Kožulja. Żaden niestety tego nie zrobił.
Arkowcy w samej końcówce stracili też drugiego gola, tym razem po prostej stracie sprawiającego do tego momentu pozytywne wrażenie Azera Bušuladžica. Do siatki trafił Srđan Spiridonović, a był to zaledwie trzeci, celny strzał „Portowców” tego popołudnia.
- Ekstraklasa nie wybacza błędów, jakie popełniliśmy - podsumował wydarzenia na boisku trener Jacek Zieliński. - Mamy swoje problemy, dwa mecze i zero punktów.
Jacek Zieliński dodał jednak, że za grę i postawę Arki w Szczecinie nie musi się wstydzić.
I rzeczywiście, trzeba przyznać, że mimo porażki powody do ostrożnego choćby optymizmu żółto-niebiescy dali. Kilku piłkarzy, a szczególnie środkowi pomocnicy, Bušuladžić, Adam Deja i Michał Nalepa, zasygnalizowali zwyżkę formy. Ten ostatni zastąpił w podstawowym składzie Gorana Cvijanovica i był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. Kibice mają więc prawo wierzyć, że z Koroną Arka przełamie niemoc.
- Nie widzę innej opcji, niż komplet punktów - mówi przed meczem z rywalem z Kielc Michał Nalepa.
Poważna kontuzja Kamila Drygasa. Kapitan Pogoni Szczecin doznał zerwania więzadeł: krzyżowego i pobocznego w kolanie
Press Focus / x-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?