Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Snooker. 147 punktów, a rywal nie wstaje z krzesła. Przed nami finał ME we Wrocławiu

Jakub Guder
Kacper Filipiak
Kacper Filipiak fot. Paweł Relikowski
- Snooker to król gier bilardowych, których na świecie jest grubo ponad 50. Snooker jest najbardziej prestiżowy, elitarny, najtrudniejszy, najbardziej opłacany nagrodami. Każdy mistrz świata dostaje tytuł szlachecki od Królowej Wielkiej Brytanii – mówi wrocławski snookerzysta, były mistrz Polski Krzysztof Wróbel. Jego i ok. 300 innych zawodników można do soboty oglądać we Wrocławiu podczas trwających właśnie mistrzostw Europy.

Na turnieju gra także największy obecnie Polski talent – Kacper Filipiak. W turnieju do lat 21 dość niespodziewanie odpadł już w 1/8.
- W obu turniejach - zarówno do lat 21 jak i w kategorii open - liczyłem na dotarcie do ćwierćfinałów. Wtedy byłbym zadowolony. W młodzieżowych rozgrywkach trafiłem na bardzo dobrze dysponowanego Anglika. Dziś wieczorem gram mecz o pierwszą pozycję w grupie przed rundą pucharową w rywalizacji seniorów - mówił nam Filipiak w środę w południe. Ostatecznie spotkanie z Walijczykiem Aleksem Taubmanem wygrał 4:1. Wcześniej zwyciężył we wszystkich pojedynkach grupowych, chociaż przyznaje, że byli to rywale, których powinien pokonać.

Filipiak to złote dziecko polskiego snookera. Wielu ekspertów wieszczy mu międzynarodową karierę. Pierwszy raz głośno zrobiło się o nim w 2011 roku, kiedy jako 16-latek wywalczył mistrzostwo Europy do lat 21. W lipcu tego samego roku wraz ze wspomnianym Krzysztofem Wróblem reprezentował Polskę podczas drużynowego Pucharu Świata. Biało-czerwoni zajęli wówczas w grupie co prawda ostatnie miejsce, ale nastolatek znów zwrócił na siebie uwagę. Najpierw w spotkaniu z Hong Kongiem ograł Marco Fu - wówczas półfinalistę mistrzostw świata i ósmego zawodnika światowego rankingu, a potem w pojedynku ze Szkocją ograł samego Johna Higginsa, wtedy aktualnego mistrza świata. To po tamtych występach Filipiaka jego idol, pięciokrotny mistrz świata Ronnie O'Sullivanem napisał na Twitterze: "On może być kiedyś mistrzem świata!". Potem zaprosił go zresztą na wspólny trening.

Mistrzostwo Europy z 2011 roku dało przepustkę Filipiakowi do Main Touru, czyli prestiżowego cyklu turniejów dla zawodowców.
- Tamte wydarzenia bardzo mi pomogły. Po roku w gronie zawodowców podjąłem decyzję, że chcę snooker potraktować bardzo poważnie - tłumaczy student warszawskiej AWF. Jak mówi - nie ma właściwie wolnego czasu poza uczelnią i treningami, które zajmują mu minimum pięć godzin dziennie. Nie jest to jednak tylko praktyka przy stole. - Co jeszcze? Tego nie mogę zdradzić. To mój sekret – mówi. Jako dziecko trenował piłkę nożną. Teraz - jeśli w ogóle znajdzie kilka chwil - to idzie na siłownie lub zwyczajnie - lubi się jakoś poruszać.

Ile zarabiają najlepsi w tym sporcie? - Nie są to takie zarobki jak na przykład zawodników Formuły 1 czy tenisistów, ale najlepsi pewnie mogą liczyć na kilka milionów złotych rocznie - wyjaśnia. W trwającym w tej chwili turnieju Walsh Open - jednej z najbardziej prestiżowych snookerowych imprez na świecie - pula nagród to ponad 320 tys. funtów. Zwycięzca zgarnie 60 tys, przegrany - 30 tys. funtów, dla przegranych półfinalistów czekają przelewy w wysokości 20 tys. funtów. Mistrz świata może liczyć na 300 tys. funtów. Faktycznie, gdy porównać to na przykład do tenisowego US Open, w którym zwycięzca w 2015 roku zgarnął 3,3 mln dolarów, to faktycznie snookerzyści zarabiają 'grosze'.

Snooker nie wymaga może siły, ale jeśli mecz trwa kilka godzin, to przydaje się pewnego rodzaju wytrzymałość. Może niekoniecznie fizyczna (chociaż również), ale przede wszystkim mentalna. - Wysiłek jest u nas raczej statyczny. Wiadomo, że cały czas działają nogi, plecy, trzeba wciąż się pochylać. Może nie tracimy na wadze w czasie turnieju, ale po kilku dniach rozgrywki czujemy już niektóre partie mięśni - mówi Kacper Filipiak. Najdłuższy mecz, jaki zdarzyło mu się zagrać, trwał sześć godzin. To jednak nic, w porównaniu do światowych rekordów. Oczywiście wszystko zależy przede wszystkim od tego, do ilu wygranych partii (czyli frejmów), gra się dane spotkanie. Podczas wrocławskich mistrzostw Europy w fazie grupowej zwycięża ten, kto pierwszy wygra cztery frejmy. Ważne turnieje rozgrywa się jednak często to kilkunastu wygranych partii. Rekordowo długi był finał mistrzostw świata w 1985 roku. Dennis Taylor pokonał Steve'a Davisa 18:17, a spotkanie trwało... 890 minut!

Filipiak, jak na klasowego gracza przystało, ma już za sobą też swojego brejka maksymalnego. Brejk to liczba punktów zdobytych podczas jednego podejścia do stołu, a więc do popełnienia pierwszego błędu, po którym do głosu dochodzi przeciwnik. Może się zatem zdarzyć tak, że jeden z graczy, w danym frejmie nie podejdzie nawet do stołu, bo jego rywal wbije wszystkie bile i nie pomyli się ani razu. Aby zdobyć brejka maksymalnego - czyli 147 punktów - trzeba wbijać naprzemiennie czerwone i czarną bilę, za którą jest najwięcej, siedem punktów. Filipiak pierwszy raz 147 punktów zdobył rok temu.

A co robi, o czym myśli, gdy czeka na błąd rywala?
- Raczej nie odbiegam myślami daleko od gry, bo potem bardzo trudno wrócić i się znów skoncentrować. Najczęściej szykuję się na swoją kolejną szansę. Nie analizuję też tego, co robi przeciwnik. To nie ma sensu – wyjaśnia.

21-latek nie przygotowuje się jakoś specjalnie do kolejnych rywali. Jak mówi najważniejsze jest to, aby być wyspanym i najedzonym. To o tyle istotne, że mecz może trwać długo, a w końcówce najłatwiej o błędy. Nie chodzi o zmęczenie fizyczne, ale raczej psychiczne. - Po kilku godzinach mózg nie pracuje już tak samo dobrze, jak na początku – słusznie zauważa.

Filipiak mówi, że na wrocławskich mistrzostwach Europy jest wielu bardzo dobrych snookerzystów. - Już w pierwszym dniu fazy pucharowej (czyli w miniony czwartek – przyp. JG) może dojść do kilku ciekawych pojedynków – twierdzi. Polacy radzą sobie póki co dobrze. Młodzi się ogrywają, a ci, którzy mieli dobrze wypaść w fazie grupowej, nie zawiedli. Są zwyczajnie w formie, bo – jak przyznaje szczerze nasz rozmówca – w snookerze nie ma zupełnie znacznie, że turniej rozgrywa się u siebie w kraju. To nie jest żaden handicap.

Na koniec pytamy, czego mu życzyć przed rundą pucharową.
- Szczęścia – uśmiecha się. - Dobrze jest trafić do trochę łatwiejszej drabinki, na nieco gorzej dysponowanych danego dnia zawodników, by przeskoczyć kilka rund wyżej – mówi, chociaż od razu dodaje, że nigdy nie ma spekulacji, kto jest na danych zawodach słabszy. Racja – w końcu snooker to taki sport, że jak już dojdziesz do stołu, to właściwie tylko od ciebie zależy, czy w danym meczu dopuścisz jeszcze do niego przeciwnika.

Mistrzostwa Europy w snookerze odbywają się w hotelu Haston City przy ul. Irysowej we Wrocławiu. W piątek od godz. 10 rozgrywane będą mecze 1/8, a o godz. 16 zaczną się ćwierćfinały. W sobotę o godz. 10 rano rozpoczną się półfinały. Na godz. 16 zaplanowano finał. Przez cały czas wstęp dla kibiców jest darmowy.

W poprzednią sobotę (13 lutego) poznaliśmy młodzieżowych mistrzów Europy. W kategorii do lat 18 najlepszy okazał się Walijczyk Tyler Rees; wśród 21-latków triumfował Irlandczyk Josh Boileanu.

ZOBACZ. Krzysztof Wróbel: Snooker to dobra szkoła życia, w którym ciągle stajemy przed wyborami, trudnościami, stresem i sukcesem (ROZMOWA)

Snooker

Stół do snookera jest większy, niż w pozostałych odmianach gier bilardowych, ma ok. 3,6 m długości i 1,8 m szerokości. W rozgrywce bierze udział 22 bil – 15 czerwonych, 6 kolorowych (czarna, różowa, niebieska, brązowa, zielona i żółta, każda z nich jest inaczej punktowana) oraz bila biała, rozgrywająca. Zawodnicy muszą najpierw naprzemiennie wbijać bile czerwone i kolorowe, przy czym dopóki na stole są bile czerwone, kolorowe po wbiciu wracają na swoje miejsce. Gdy zostaną wbite wszystkie bile czerwone, gracz gracz musi w odpowiedniej kolejności wbić bile kolorowe. Za każdą wbitą bilę otrzymuje się punkty. Frejma (partię) wygrywa ten, kto zdobędzie w nim więcej punktów. Mecz wygrywa ten, kto wygra określoną liczbę frejmów. Zawodnik wbija bile do pierwszej pomyłki, czyli na przykład pudła lub wbicia niewłaściwej bili. Wtedy do stołu podchodzi przeciwnik. Okres poprawnych uderzeń jednego snookerzysty do pomyłki określa się mianem brejka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Snooker. 147 punktów, a rywal nie wstaje z krzesła. Przed nami finał ME we Wrocławiu - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24