Sporty bez filtra. Mistrzowie komunikacji z PZN. Po co było tyle zmyślać na temat Stefana Horngachera? [KOMENATRZ]

Przemysław Franczak
23.02.2019austria / innsbruck / seefeldmistrzostwa swiata w narciarstwie klasycznymkonkurs skokow indywidualnych na duzej skoczni bergisel hs130n/z stefan horngacherskoki mezczyzn ms seefeld 2019gazeta wroclawskapawel relikowski / polska press
23.02.2019austria / innsbruck / seefeldmistrzostwa swiata w narciarstwie klasycznymkonkurs skokow indywidualnych na duzej skoczni bergisel hs130n/z stefan horngacherskoki mezczyzn ms seefeld 2019gazeta wroclawskapawel relikowski / polska press Pawel Relikowski / Polska Press
Sporty bez filtra. Sprawa Horngachera wymknęła się PZN spod kontroli. Adam Małysz zmyślał ostatnio więcej niż dzieci w swoim najbardziej kreatywnym okresie.

Historia ze Stefanem Horngacherem skończyła się dla Polskiego Związku Narciarskiego komunikacyjną i wizerunkową katastrofą. Nie dlatego, że Austriak odszedł do konkurencji, bo to w sporcie nic niezwykłego, lecz przez sposób przeprowadzenia tego procesu od strony informacyjnej. Urządzono wokół tego w ostatnich tygodniach żenujący teatr, w którym do samego końca i z niezrozumiałych powodów postanowiono zwodzić widownię.

W głównej roli wystąpił przechodzący sam siebie Adam Małysz. Dyrektor PZN zmyślał ostatnio więcej niż dzieci w swoim najbardziej kreatywnym okresie, z kamienną twarzą opowiadał bajki do kamer i mikrofonów, patrząc dziennikarzom w oczy łgał o wahającym i bijącym się z myślami trenerze, gdy tymczasem sprawa była przesądzona już od mistrzostw świata w Seefeld. No, na 99,5 procent, jak wyliczył ostatecznie prezes Apoloniusz Tajner, ale to właśnie był moment, w którym sprawę należało publicznie wyświetlić. Kawa na ławę. Wybrano zgoła inną drogę, drogę udawania i ściemniania, a choć wszyscy przeczuwali, jaki będzie finał, to Małysz w mydleniu oczu okazał się być całkiem skuteczny. To są jednak cechy przydatne w sprzedaży bezpośredniej, na przykład garnków za 10 tysięcy złotych, a nie w pracy w dotowanym z państwowych pieniędzy związku sportowym.

Po co była ta szopka? Ponoć na prośbę Horngachera, który nie chciał robić zamieszania wokół kadry. Nie chciał, ale mimowolnie wywołał jeszcze większe. Mistrzowie PR. Zamiast uciąć spekulacje, pozwolili im rosnąć, zamiast uwolnić zawodników od uciążliwych pytań o przyszłość, dołożyli im ich jeszcze więcej. Może w dobrej wierze, ale wyszło fatalnie.

Jest tylko jedna rzecz, która w tej sprawie budzi podziw. Ta mianowicie, że choć decyzję Horngachera znało od pewnego czasu wiele osób, to nikt nie puścił pary z ust. Takiej dyscypliny i jedności w grupie warto życzyć na nowej drodze życia Michalowi Doleżalowi.

A życzenia dla PZN? Rychłego odzyskania wiarygodności. Łatwo jednak nie będzie.

Sportowy24.pl w Małopolsce

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sporty bez filtra. Mistrzowie komunikacji z PZN. Po co było tyle zmyślać na temat Stefana Horngachera? [KOMENATRZ] - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24