Spotkanie po wielkim rejsie - rozmowa z Joanną Pajkowską

Aleksander Nebelski
Arkadiusz Wojtasiewicz / Polskapress
Gościem specjalnym Targów „WIATR i WODA na wodzie” w Gdyni będzie Joanna Pajkowska, która jako czwarty polski żeglarz w historii samotnie i bez zawijania do portów opłynęła kulę ziemską. W 216 dni pokonała około 29 tysięcy mil morskich.

Aleksander Nebelski: Od kiedy marzyłaś o tak wyjątkowym rejsie – samotnym, bez zawijania do portów, dookoła świata, tzw. klasyczną trasą wokół trzech przylądków?
Joanna Pajkowska: Żeglarstwem zainteresowałam się późno, bo dopiero na studiach, w studenckim Warszawskim Yacht Clubie WYC. Pierwszy raz na morze wyszłam na klubowym jachcie „Konstanty Maciejewicz” (Opal) i strasznie mi się to spodobało – zwłaszcza praca na dziobie zalewanym falami! Wtedy był u nas czas zafascynowania udziałem Polaków w słynnych transatlantyckich regatach samotników OSTAR, w których startowali m.in. Kazimierz Jaworski, Jurek Rakowicz… Pomyślałam, że ja też bym tak chciała! Ale skąd wziąć łódkę? Udało mi się to dopiero, gdy mieszkałam już w Anglii. W roku 2000 wypożyczyłam 40-stopowy aluminiowy jacht o nazwie „Ntombifuti” i zaliczyłam ten wymarzony OSTAR. I to z całkiem dobrym wynikiem! Wtedy pojawiło się kolejne marzenie: rejs dookoła świata – samotny i najlepiej bez zawijania do portów. Oczywiście klasyczną trasą wokół Trzech Groźnych Przylądków. I znowu ten sam problem – skąd wziąć jacht? Mieszkałam już w Polsce i tu szukałam sponsorów, ale nie było zainteresowania. A może ja nie jestem dobra w szukaniu potencjalnych inwestorów? W każdym razie nic z tego nie wyszło. Skontaktowałam się ze starymi przyjaciółmi, m.in. z Andrzejem Armińskim, inżynierem i projektantem jachtów, który budował jednostki typu Mantra. Dostałam od niego na taką wokółziemską wyprawę łódkę „MantraASIA” o długości 8,5 metra. Była ona jednak za mała na żeglugę przez Ocean Południowy, więc wybrałam wokółziemską trasę Panama – Panama (360 stopni i 20 mil) i przepłynęłam ją w latach 2008 – 2009 w 198 dni. Nie udało mi się jednak zrobić tego non stop. Po zapowiadanym silnym sztormie u wybrzeży Afryki Południowej podjęłam decyzję o schronieniu się w porcie. To była, jak ja to mówię, niedokończona symfonia. I dokończenie jej, czyli rejs bez zawijania do portów, samotnie klasyczną trasą, wokół trzech przylądków udało mi się dopiero teraz…

AN: Dlaczego na ten rejs wybrałaś jacht „Fanfan”?
JP: Tak naprawdę po prostu nie ma wielu łódek, które nadawałyby się do takiego wyzwania. Niemiecki żeglarz Uwe Röttgering zaproponował mi wspólny start w dwuosobowych regatach transatlantyckich TWOSTAR 2017 na innym jego jachcie – „Rote 66” (Class 40). Wygraliśmy te regaty! Żeglowało nam się razem bardzo dobrze. Zorientowałam się, że docenia on moje umiejętności żeglarskie, więc odważyłam się zapytać, czy pożyczy mi na ten mój wymarzony rejs dookoła świata swoją drugą łódkę – „Fanfana” („Rote 66” został sprzedany zaraz po powrocie z TWOSTAR). Uwe się zgodził! On naprawdę kocha „Fanfana”, sam odbył na nim trwającą trzy lata samotną wokółziemską wyprawę. Teraz ma jednak wiele obowiązków – praca, rodzina, dzieci. Na pływanie po morzach zwyczajnie brakuje mu czasu, a z przyjemnością widziałby swoją ukochaną jednostkę zmagającą się z takim trudnym wyzwaniem. No i pewnie ocenił po tym wspólnym starcie w TWOSTAR, że dam radę – słusznie, bo dałam! Oczywiście z pomocą „Fanfana”. To bardzo dzielny jacht, taki raczej wyprawowy, chociaż wybudowany w 1985 r. właśnie na TWOSTAR (startował w tych regatach w 1986 r. pod nazwą „Olle-P”).

AN: Kiedy podczas rejsu było najtrudniej?
JP: Nie wiem od czego zacząć... połamane żebra, gdy wielka fala, gdzieś jeszcze przed Hornem, rzuciła mnie w kokpicie na uchwyt baterii słonecznej. Bolało, ale trzeba było zażywać silne środki przeciwbólowe i dalej wykonywać swoją pracę, bo jacht sam nie popłynie... A kiedy generalnie jest najtrudniej? Podczas sztormu, gdy wieje silny wiatr, pojawia się wielka fala i... coś ważnego padnie, co mi się, niestety, przydarzyło! W okolicach Hornu, gdy autopilot w ciężkim sztormie odmówił współpracy, musiałam sterować ręcznie, a potem uruchamiać samoster wiatrowy. W rezultacie minęłam przylądek, sterując ręcznie przez około 15 godzin! Trudna była też jednak cisza w okolicach okołorównikowych. To stresujące warunki, bo niewiele da się zrobić. Wolę jednak zapamiętać dobre momenty z rejsu, a tych było mnóstwo: uśmiechnięty księżyc koło równika, foki płynące za rufą, delfiny tańczące wokół „Fanfana” i ogromny wieloryb, który tuż przed dziobem wyskoczył pionowo w górę, a potem zwalił się do wody. Choć właściwie towarzyszyły temu mieszane uczucia. Z jednej strony niebywałe widowisko, niecodzienne przeżycie, ale z drugiej myśl: a co, gdyby wyskoczył trzy sekundy później, kiedy właśnie płynęłam nad nim?!

AN: Czego uczy morze?
JP: Pokory, wytrwałości, zaradności, pracowitości, solidności, samodyscypliny, cierpliwości... I nie poddawania się – miałam w kabinie nawigacyjnej przyklejone takie motto: giving up is not an option. Ale przede wszystkim żeglowanie daje radość, frajdę! Przecież nie płynęłam żeby „dać sobie szkołę”, nie za karę, ani nie po rekordy czy nagrody. Robiłam to dla siebie, własnej satysfakcji. Bo marzenia trzeba realizować! Jak napisała na facebooku pewna fanka: „Asiu!!! żebyś zawsze miała marzenia! bo ich realizacja to sama przyjemność”. W postach w mediach społecznościowych często powtarzał się też motyw: „Asiu, jestem żeglarzem szuwarowym. Ty zmaterializowałaś marzenia takich jak ja”. Bo te kilkadziesiąt tysięcy fanów, mniej lub bardziej doświadczonych żeglarzy, płynęło wraz ze mną. Realizując swoje plany w jakiś sposób realizowałam także ich marzenia. To wzruszające... Dziękuję facebookowym kibicom za wsparcie, za ich posty pełne wiary we mnie i trzymanie kciuków. To pomagało! A podsumowując – było fajnie. Ciągle bardzo się cieszę, że to zrobiłam. Wciąż nie mogę uwierzyć, że tego dokonałam! Budzę się i myślę: to na pewno się wydarzyło? I już trochę żałuję, że się skończyło...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24