Zagłębie Lubin do zamykającej tabelę Stali Mielec pojechało jako zdecydowany faworyt. Nie mniej trener Martin Ševela i jego piłkarze cały czas musieli mieć w głowach poprzednie spotkanie pomiędzy tymi zespołami. Jesienią w Lubinie Zagłębie prowadziło już 2:0, ale w drugiej połowie straciło dwa gole i de facto stracili dwa punkty.
W ostatnich tygodniach sama gra lubinian może i nie porywała, ale wyniki zaczęły się poprawiać. Słowacki szkoleniowiec odstawił od składu... swoich rodaków. Zawodzący na całej linii Samuel Mráz i Mirolsav Stoch spotkanie w Mielcu rozpoczęli na ławce rezerwowych.
Żaden klub w tym sezonie PKO Ekstraklasy nie zmieniał trenerów tak często, jak mielecka Stal. Awans wywalczył Dariusz Marzec, ale nie dogadał się z władzami i w ekstraklasie zespół prowadził już Dariusz Skrzypczak. W listopadzie 2020 roku zastąpił go Leszek Ojrzyński, a w zeszłym tygodniu podziękowano i jemu. Ekstraklasę dla Mielca uratować ma 72-letni Włodzimierz Gąsior.
Nowy trener wielkiej rewolucji w składzie nie przeprowadził, ale widać było, że piłkarze Stali walczą o życie. Zaangażowania i ambicji odmówić im nie można, okazji mieli co niemiara, ale brakowało precyzji, lub kapitalnie na linii spisywał się golkiper Zagłębia Dominik Hładun.
Po drugiej stronie oglądaliśmy byłego bramkarza Miedziowych - Michała Gliwę. Pierwszy raz skapitulował w 38 minucie, po tym jak jeden z obrońców gospodarzy sfaulował we własnym polu karnym Jakuba Żubrowskiego. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Filip Starzyńśki i pewnym strzałem w dolny róg bramki otworzył wynik.
W drugiej połowie ataki Stali były jeszcze częstsze i jeszcze groźniejsze. Najniebezpieczniej pod bramką Hładuna było po stałych fragmentach gry. Dwie nie 100 proc., ale wręcz 200 proc. okazje miał inny z byłych piłkarzy Zagłębia Mateusz Matras, lecz najpierw uderzył z dwóch metrów w poprzeczkę, a niedługo potem jego strzał fenomenalną paradą zatrzymał Hładun.
Goście niczym wytrawny bokser bronili się w niskim i średnim pressingu, a gdy nadarzyła się okazja, zadali decydujący cios. W 73 min dobrze wyprowadzoną kontrę zakończyło efektowne podanie Starzyńskiego do Patryka Szysza, a ten w sytuacji sam na sam podwyższył prowadzenie Zagłębia.
Z piłkarzy Stali zeszło nieco powietrza, choć dalej to oni byli stroną przeważającą. W doliczonym czasie gry oko w oko z Gliwą stanął jeszcze Jewgienij Baszkirow, lecz Rosjanin przeniósł piłkę nad poprzeczką i więcej goli nie zobaczyliśmy. Dla Zagłębia najważniejszy jednak jest fakt, że trzy punkty jadą na Dolny Śląsk.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?