Stelmet Enea BC Zielona Góra - WKS Śląsk Wrocław 83:78. Twierdza lidera niepodbita, ale wstydu nie było

Rafał Hydzik
fot. WKS Śląsk Wrocław / Wojciech Cebula
W ostatniej kolejce pierwszej rundy Energa Basket Ligi WKS Śląsk Wrocław uległ Stelmetowi Enea BC Zielona Góra 78:83, jednak Trójkolorowi niejednokrotnie w tym spotkaniu prowadzili i bynajmniej nie zostali przez lidera pożarci. Największy ciężar punktowania wziął na siebie Devoe Joseph, autor 31 punktów.

Ponownie Śląsk zagra bez Mathieu Wojciechowskiego. O ile brak lidera zespołu nie był tak odczuwalny przeciwko starciu z beniaminkiem, tak na parkiecie lidera Śląsk ewidentnie potrzebował jeszcze jedną postać, która pociągnęłaby ofensywę. "Jeszcze jedną", bo taką bez cienia wątpliwości był Devoe Joseph. Kanadyjczyk w ostatnich dwóch spotkaniach rzucał średnio 10 pkt, natomiast przeciwko obronie Stelmetu "nabił" 31 oczek, przy 66 proc. skuteczności z gry. Po pierwszej połowie miał już na swoim koncie 22 przy 80 procentach - to nie tylko najlepszy wynik Śląska w tym sezonie, ale i ex aequo czwarty w całej lidze!

Już od pierwszej kwarty WKS pokazywał, że nie przyjechał do paszczy lwa, by stać 40 minut za podwójną gardą. Wrocławianie atakowali szybko, dynamicznie, czasami zbyt chaotycznie - taką jednak Oliver Vidin opracował metodę na żelazną defensywę Stelmetu. Po 20 minutach Śląsk co prawda oddał o 7 rzutów mniej niż przeciwnicy, ale miał o 13 punktów procentowych wyższą celność (40 do 53), dzięki czemu zszedł do szatni z przewagą.

Trzecia kwarta wydawała się być feralnym momentem dla całego spotkania. Dopiero po 6 minutach udało się zanotować pierwszy punkt - wówczas alley-oopem popisał się duet Humphrey-Łączyński), a zielonogórzanie zbudowali 11-punktową serię. To jedyny fragment w całym meczu, w którym Śląsk pozwolił Stelmetowi zbudować przewagę większa niż dwa posiadania. Wtedy do głosu doszedł... Andrew Chrabaszcz, notując 7 punktów. Ostatecznie WKS tę kwartę przegrał jedynie trzema oczkami.

Finalna odsłona także rzutem na taśmę należała do gospodarzy. Śląsk może sobie przede wszystkim pluć w brodę patrząc na rubryczkę strat - tych było aż 23 (!). W całym sezonie dotąd nie zdarzyło się tyle razy tracić piłkę na przestrzeni jednego spotkania. Zielonogórzanie byli bezwzględni i 21 "oczek" zdobyli właśnie po błędach WKS-u. Zabrakło także zrozumienia i konsekwencji w ataku. Wracający na stare śmieci Humphrey momentami wydawał się być nieco przemotywowany, a w podkoszowych pojedynkach z Ivicą Radiciem i Drew Gordonem nie miał większych szans. Gibson 20 punktów z zeszłego tygodnia przełożył na prawie rekordową liczbę 7 strat (tylko trzech zawodników w tym sezonie zanotowało więcej). 17 asyst przy 29 rozdanych przez Stelmet to też liczba, którą trudno się chwalić.

Udało się jednak uzyskać względną równowagę pod własnym koszem. 83 punkty, które gospodarzom wystarczyły, by wygrać ten mecz, to ich najsłabszy wynik w meczach domowych w tym sezonie. Žan Tabak przed meczem stwierdził, że niezależnie od sytuacji w tabeli, postrzega Śląsk jako czwartą bądź piątą drużynę ligi. Przeciwko jego zespołowi tak właśnie zagrali - niemalże jak równy z równym.

Stelmet Enea BC Zielona Góra - WKS Śląsk Wrocław 83:78 (19:18, 21:23, 17:14, 26:23)
Stelmet: Zyskowski 20, Radić 17, Zamojski 14, Gordon 13, Thomasson 8, Ponitka 4, Hakanson 4, Meier 3, Witliński 0, Koszarek 0.
Śląsk: Joseph 31, Łączyńśki 9, Gibson 9, Chrabascz 7, Dorn 7, Humphrey 6, Dziewa 6, Gabiński 3, Musiał 0.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stelmet Enea BC Zielona Góra - WKS Śląsk Wrocław 83:78. Twierdza lidera niepodbita, ale wstydu nie było - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24