Start Lublin – Stelmet Zielona Góra 84:79 (31:22, 15:19, 22:25, 16:13)
Start: Lemar 23, Dziemba 18, Laksa 13, Taylor 10, Szymański 8, Carter 8, Jeszke 2, Gospodarek 2, Borowski, Jarecki, Pelczar. Trener: David Dedek
Stelmet: Zyskowski 20, Meier 13, Gordon 12, Hakanson 11, Ponitka 8, Thomasson 5, Zamojski 5, Koszarek 3, Radić 2. Trener: Żan Tabak
Sędziowali: Adam Wierzman, Marcin Bieńkowski, Grzegorz Czajka
Widzów: 2300
W tym sezonie nie obowiązuje już przepis nakazujący przebywanie na parkiecie przynajmniej dwóch polskich zawodników. Dlatego w wyjściowej piątce Startu, rozpoczynającej inauguracyjny mecz ze Stelmetem znaleźli się czterej obcokrajowcy, a jedynym Polakiem w tym towarzystwie był Kacper Borowski.
Pierwsze punkty dla lubelskiej drużyny w nowym sezonie próbował zdobyć Jimmie Taylor, ale udało się to dopiero po kilkudziesięciu sekundach Bryntonowi Lemarowi. Początek spotkania był wyrównany z lekkim wskazaniem na gości, którzy co chwila wychodzili na prowadzenie. Ich przewaga jednak ani razu nie była większa niż trzy punkty.
W 6. minucie, następny nowy gracz w Starcie, Martins Laksa celnie przymierzył zza linii 6,75 m i gospodarze wyszli na plus dwa. Chociaż natychmiast trójką odpowiedział Jarosław Zyskowski, to w kolejnej akcji tym samym popisał się Lemar, który w całym meczu trafiał ze skutecznością 60 procent.
Koniec pierwszej kwarty należał zdecydowanie do lubelskiej drużyny, a dobrą grę w premierowych 10 minutach uwieńczył rzut równo z końcową syreną Tweety Cartera.
Rozgrywający Startu drugą część rozpoczął z kolei od „trójki” i gospodarze wyszli na prowadzenie różnicą 10 punktów (34:24). Niestety, 12 kolejnych punktów zdobyli goście i po trafieniu Zyskowskiego był remis 34:34.
Czas wzięty przez trenera Davida Dedka pozwolił uspokoić i uporządkować grę, a kolejny celny rzut równo z syreną kończącą kwartę (tym razem w wykonaniu Mateusza Dziemby) pozwolił Startowi udać się na przerwę z zaliczką pięciu punktów (46:41).
Gorszy okres na początku tej części meczu i przegrana w tej kwarcie walka pod atakowaną tablicą, to był właściwie jedyny minus, który można wytknąć lubelskiej ekipie.
Po przerwie lepiej w mecz weszli goście, którzy doprowadzili do remisu 51:51, a po chwili odzyskali prowadzenie. Ich radość nie trwała jednak długo i chociaż Stelmet wygrał również tę kwartę, to wciąż minimalnie lepsi byli „czerwono-czarni” (68:66).
Losy meczu ważyły się niemal do ostatnich sekund, ale świetny fragment gry w ataku Dziemby i doskonała postawa w obronie, zmuszająca rywali do błędów, zaowocowała pierwszym i jakże cennym zwycięstwem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?