Walką wieczoru było starcie dwóch mistrzów największej polskiej organizacji MMA. Tomasz Narkun (16-3) do korony w wadze półciężkiej chciał dołożyć drugą, kategorii ciężkiej. Tej bronił jednak Anglik Phil de Fries (17-6). Faworytem był Polak, lecz „F-11” w poprzednich pojedynkach dla KSW pokazał, że jest specjalistą od ucierania nosa bukmacherom (pokonał przed czasem Karola Bedorfa i Michała Andryszaka).
I tym razem de Fries udowodnił, że warto na niego stawiać. Od początku kontrolował walkę ciosami prostymi, czysto wchodziły mu też potężne bomby. Napoczętego „Żyrafę” Anglik sprowadzał do parteru i tam okładał go ciosami z góry. Tak wyglądał scenariusz trzech rund. W czwartej nadal kontrolował sytuację. W piątej Narkun poszedł na całość. Zaczął trafiać, ale znów wylądował na plecach. Poddania nie zdołał już jednak wyczarować. Sędziowie punktowali 50:45, 50:44 i 50:44 dla de Friesa.
>> ZOBACZ TEŻ: KSW 47 NA ZDJĘCIACH. CZARNA SOBOTA POLSKICH FAWORYTÓW [GALERIA] <<
- Już wcześniej postanowiłem, że nie będę się tłumaczył. Dlatego nie powiem nic o tym, co zawiodło i co mogłem zrobić inaczej. Po prostu przegrałem. Phil był tego wieczoru lepszy. Szacunek dla niego. Ja nie poddałem się mimo kryzysu. Z tego jestem zadowolony. Ale jestem też zły, bo nie zrealizowałem mojego planu na tę walkę. Na czym polegał? Plan był taki, żeby nie dostać w dziurę tak, jak dostałem - żartował Narkun.
To, że nie chciał się tłumaczyć po porażce może wskazywać na to, że pogłoski o jego kontuzji mogły być prawdziwe. Zwłaszcza, że Polak walczył zupełnie inaczej niż zawsze. W klatce był niemrawy, rąk zaczął używać dopiero w ostatniej rundzie, kiedy nie miał nic do stracenia. Wcześniej próbował przede wszystkim kopnięć i poddań w parterze.
- To była jedna z moich najtrudniejszych walk w karierze. Tomasz jest świetnym zawodnikiem. Co teraz? Na razie chcę napić się piwa i wylizać rany. Później usiądziemy z włodarzami KSW i pomyślimy o następnym pojedynku - powiedział tuż po walce przed kamerami Polsatu de Fries.
Chwilę przed main eventem kibice w Atlas Arenie emocjonowali się innym starciem wagi ciężkiej. Starło się dwóch siłaczy, pięciokrotny mistrz świata Strongmanów Mariusz Pudzianowski (12-7) ze złotym oraz srebrnym medalistą olimpijskim w podnoszeniu ciężarów, Szymonem Kołeckim (7-1).
Pudzian miał nad rywalem przewagę kilkunastu kilogramów masy mięśniowej, Kołeckiego z kolei przygotowywał były trener rywala, Mirosław Okniński. Lepiej wyszedł na tym ten drugi. Były sztangista nie wdawał się w niepotrzebne wymiany, klinczował, a po rozerwaniu bił celnie. Jedno z kolan trafiło jednak w krocze Pudzianowskiego, który dochodził do siebie przez kilka minut. Po wznowieniu Pudzian próbował m.in. gilotyny, Kołecki doskonale unikał jednak niebezpieczeństwa.
Decydująca okazała się akcja wykonana przez byłego sztangistę pół minuty przed końcem rundy. Kołecki sprowadził rywala do parteru, ten wylądował jednak tak niefortunnie, że błyskawicznie odklepał z grymasem bólu na twarzy.
- No to się urwało!!! Dwugłowy, wrrrrrrrr. Dwa miesiące przerwy, ale po kopie na torbę odechciało mi się wszystkiego!!! Cóż, tak bywa - napisał w niedzielę Pudzianowski w mediach społecznościowych. Po badaniach okazało się, że zerwał mięsień dwugłowy.
Wizytę w szpitalu po gali zaliczył też Damian Janikowski (3-2). Brązowy medalista olimpijski w zapasach karierę w MMA zaczął od trzech zwycięstw, m.in. z najbardziej doświadczonym zawodnikiem w Polsce Antonim Chmielewskim (32-17) i byłym mistrzem BAMMA oraz EFC Yannickiem Bahatim (8-4). W październiku zaryzykował, wchodząc do klatki z Michałem Materlą (27-6) i przegrał z nim w pierwszej rundzie.
Walką z Aleksandarem Iliciem (11-2) wrocławianin miał wrócić na zwycięską ścieżkę. Przez dwie rundy plan egzekwował idealnie. Zamiatał nim wręcz klatkę, wykorzystując światowej klasy umiejętności zapaśnicze. W trzeciej odsłonie Serb popisał się jednak ładną kombinacją zakończoną kopnięciem na głowę, po którym Janikowski został ciężko znokautowany.
>> CZYTAJ TEŻ: MATERLA, BEDORF I SOLDIĆ WYSTĄPIĄ NA KSW 49 W ERGO ARENIE <<
Przegrał też były mistrz wagi półciężkiej Borys Mańkowski (19-8-1), który wrócił do klatki po długiej przerwie spowodowanej kontuzjami. Po trzech rundach kapitalnej wojny z Normanem Parke’iem (26-6-1) sędziowie jednogłośnie wskazali na zawodnika z Irlandii Północnej (wszyscy 29:28). Polak nie zgadza się z werdyktem i zapowiedział, że złoży protest. Parke pytany o rewanż zgodził się, ale pod warunkiem, że odbędzie się na gali w Belfaście.
Kolejna gala KSW 27 kwietnia w Lublinie. Organizacja zapowiedziała też galę numer 49, 18 czerwca w Ergo Arenie. Powalczą na niej Michał Materla ze Scottem Askhamem (o wakujący pas wagi średniej), mistrz kategorii półśredniej Roberto Soldić z Krystianem Kaszubowskim oraz Karol Bedorf z Damianem Grabowskim.
Tomasz Dębek, Łódź
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
>> SEKSOWNA DZIENNIKARKA SPORTOWA ROZEBRAŁA SIĘ, BY POMÓC ZWIERZĘTOM [ZDJĘCIA] <<
Szymon Kołecki przed KSW 47: Od pierwszej sekundy będę wywierał presję na Pudzianie
KSW 47 RELACJA WYNIKI ZDJĘCIA WIDEO ŁÓDŹ ATLAS ARENA WALKA MARIUSZ PUDZIANOWSKI SZYMON KOŁECKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?