Szymon Lewkot: Nie chcę dojść do momentu, w którym będę z siebie zadowolony

Piotr Janas
Piotr Janas
Szymon Lewkot (z lewej) w końcówce poprzedniego sezonu stał się podstawowym piłkarzem Śląska Wrocław
Szymon Lewkot (z lewej) w końcówce poprzedniego sezonu stał się podstawowym piłkarzem Śląska Wrocław FOT. WKS Śląsk Wrocław S.A./Krystyna Pączkowska
Szymon Lewkot, 22-letni piłkarz Śląska Wrocław, który w poprzednim sezonie przebił się do podstawowego składu, mówi nam o przygotowaniach do nowego sezonu. Rodowity wrocławianin wspomina o perypetiach związanych ze swoją pozycją, co zdziwiło go, kiedy grał w Ślęzie Wrocław i gdzie widzi się za pięć lat.

Rozmawiamy podczas pobytu Śląska na zgrupowaniu w Chorwacji, gdzie jest jeszcze goręcej niż we Wrocławiu. Upał daje Wam się we znaki?

Muszę przyznać, że „patelnia” jest niesamowita i na treningach wylewamy siódme poty, ale na pewno nie zamierzam narzekać. Trzeba się dostosować, sezon ligowy startuje jeszcze w lipcu, a my za tydzień gramy o stawkę (eliminacje Ligi Konferencji - przyp. PJ), więc warunki mogą być podobne. Dajemy radę.

Można o Tobie powiedzieć - Szymon Lewkot, podstawowy piłkarz Śląska Wrocław?

No cóż, w każdym treningu trzeba potwierdzać, że zasługuje się na miejsce w składzie. Jak w końcówce sezonu dostałem szansę, to miejsca już nie oddałem, więc tak, można powiedzieć, że na dzisiaj jestem piłkarzem pierwszego składu. Długo o to walczyłem i nie zamierzam odpuszczać. Na obozie też grałem, wprawdzie czasem na środku obrony, ale grunt, że od początku. Absolutnie nie obrażam się na żadną pozycję, na której wystąpię.

Jesteś wychowankiem Śląska pełną gębą, bo urodziłeś się we Wrocławiu i od małego grałeś w akademii WKS-u. A gdzie dokładnie dorastałeś?

Blisko stadionu przy ul. Oporowskiej, a dokładnie na ul. Żelaznej. Tata chodził na mecze i zabierał mnie ze sobą. Z tamtego okresu mam tylko jakieś urywki w głowie, bo kiedy miałem 5-6 lat, to przeprowadziliśmy się z rodzicami na Nadodrze. Tak czy inaczej, jestem stąd. Tu mam przyjaciół, swoją ekipę i trzymam się z nią do dzisiaj.

Pierwsze kroki stawiałeś we Wrocław Academy. To tam wypatrzył Cię Śląsk?

Śląsk był nawet jeszcze wcześniej. Gdy miałem jakieś 8-9 lat, zobaczyłem ogłoszenie, że jest nabór do wojskowego Śląska. Poszedłem razem z bratem i tak się zaczęła moja przygoda w trójkolorowych barwach. W szkole podstawowej miałem okres, w którym w ogóle nie trenowałem piłki nożnej w klubie. Wróciłem do tego w gimnazjum, będąc już właśnie zawodnikiem FC Wrocław Academy. Stamtąd trafiłem do juniorów Śląska, czyli do obecnej akademii klubu, i tak historia zatoczyła koło.

Można powiedzieć, że gra w Śląsku to dla Ciebie spełnienie marzeń?

Dorastając w tym mieście, chcąc być piłkarzem, musisz chcieć grać w Śląsku i nie inaczej było ze mną. Jak już mówiłem, chodziłem z tatą na mecze, potem też z kolegami. Zawsze sektor za bramką, chociaż nie słynna trybuna B, gdzie siedzą najbardziej zagorzali fani. Byłem i jestem kibicem Śląska, ale nie mogę powiedzieć, że na tym kończą się moje marzenia, bo te sięgają znacznie wyżej. To ważny etap w mojej karierze, ale ja chcę osiągnąć jeszcze więcej.

Długo musiałeś się przebijać. Wierzyłeś, że wrócisz do pierwszego zespołu, idąc do Ślęzy Wrocław i grając w jej barwach w III lidze?

Wierzyłem. To wypożyczenie miało mi w tym pomóc. Niemniej nie szło mi tam najlepiej, albo mówiąc inaczej - nie tak dobrze, jak bym chciał. Często zmieniałem pozycję - to nie było łatwe. Zawsze byłem usposobiony ofensywnie, ale znowu nie tak, żeby grać na dziewiątce, a początkowo na tej pozycji widział mnie trener Grzegorz Kowalski. Ja uważałem siebie za ofensywnego pomocnika. Nagle zostałem cofnięty na "szóstkę", a nawet wystawiono mnie na środku obrony. Jak o tym usłyszałem, to pomyślałem sobie – jak to? Ja do defensywy? Nie ma szans, nie widzę tego! Szybko się jednak przekonałem, że to właśnie tam mogę dać drużynie najwięcej i uwypuklić swoje atuty. Oczywiście ciągle ciągnie mnie do przodu, ale myślę, że w dzisiejszej piłce to bardziej atut niż wada.

Po powrocie do Śląska nie od razu dostałeś szansę. Znowu trzeba było przebijać się przez rezerwy.

To prawda, ale już wtedy trener Kowalski w rozmowach z Dariuszem Sztylką (dyrektor sportowy Śląska Wrocław-przyp. PJ) i być może innymi osobami w Śląsku sugerował, że warto wypróbować mnie nieco niżej. Ale co ciekawe, u trenera Vítězslava Lavički zadebiutowałem w ekstraklasie jako podwieszony napastnik/dziesiątka. Zresztą ten debiut z Pogonią Szczecin w ogóle był dla mnie zaskoczeniem, bo z powodu koronawirusa musiały zajść zmiany w kadrze i zaledwie dzień wcześniej zostałem zgłoszony do rozgrywek.

A co poczułeś po zwolnieniu Lavički? Była złość, bo to w końcu trener, który dał Ci szansę, czy jednak ulga, bo drużyna potrzebowała tej zmiany?

Ani jedno, ani drugie. Z jednej strony zawsze będę bardzo wdzięczny czeskiemu szkoleniowcowi, że dał mi pierwsze minuty w ekstraklasie, ale z drugiej... po prostu na tym etapie nie widział jeszcze we mnie piłkarza, który może zagrać w pierwszym składzie. Nowy trener to zawsze nowe otwarcie, nowe szanse, nowe nadzieje. Każdy zaczyna z czystą kartą, a trener Magiera nie zagląda piłkarzom w PESEL, tylko patrzy na to kto jak gra. Wydaje mi się, że szuka też potencjału, a nie tylko doświadczenia. Myślę, że to dwie zupełnie inne szkoły, jak się porównuje tych trenerów. Każdy miał swoją koncepcję i ja nie oceniam, czy któraś jest lepsza, czy gorsza, ale na pewno są całkowicie inne.

Ale nie da się ukryć, że Jacek Magiera chętniej stawia na młodych.

To pokazują liczby i statystyki, ale nie jest tak, że dostajemy coś za darmo, bo jesteśmy młodzi. Zasada jest prosta - jesteś dobry, to grasz. To jedyny wyznacznik i to mi się podoba. Wiek naprawdę nic nie znaczy. Zmieniliśmy ustawienie, system gry, to wszystko ma znaczenie. Trener dobiera takich piłkarzy, jacy mu pasują do danego meczu, ale nigdy nie można poczuć się zbyt pewnie. Na każdym treningu musisz potwierdzać, że zasługujesz na miejsce w składzie.

Ile razy słyszałeś pytanie: "Bardziej lew czy bardziej kot" i jak bardzo Cię ono irytuje?

W sumie to nie za często, ale ja jestem Lewkot! I lew i kot, czasem bardziej lew, a czasami bardziej kot (śmiech). Mam dystans do siebie, lubię się pośmiać i nie jest to dla mnie irytujące.

Najlepszy kumpel w szatni Śląska?

Nie ma takiego. Ze wszystkimi mam dobry kontakt, może nieco bliższy z chłopakami z rezerw, bo lepiej się znamy. Jak już wspominałem - jestem stąd, mieszkam we Wrocławiu od dziecka i poza boiskiem trzymam się z kumplami ze szkoły czy osiedla. To dla mnie pewna odskocznia od szatni, w której jestem na co dzień.

To utrudnijmy trochę - kto z młodych piłkarzy Śląska, których znasz, zrobi największą karierę?

To dopiero wyzwanie, żeby kogoś wskazać... Nie jestem w stanie powiedzieć o kimś, że na 100 proc. będzie „Panem Piłkarzem”, bo na to składa się cała masa czynników. Jak już muszę kogoś wytypować, to stawiam na Adriana Bukowskiego (rocznik 2003, poleciał z I drużyną na obóz do Chorwacji-przyp. PJ). Ma luz i swobodę z piłką przy nodze, do tego zmysł do rozegrania. Przyjemnie się na patrzy na jego grę.

W wolnym czasie FIFA czy Call of Duty Warzone, w które gra większość drużyny?

Szczerze? LOL, ewentualnie Counter Strike.

Stara szkoła...

Można tak powiedzieć! Mam grupkę kumpli, z którymi gram. Jak tam napiszą, czy jestem i mam czas, to chętnie się włączę, ale stawiając sprawę uczciwie - nie jest to rozrywka, która pochłania mnie na długie godziny. Ostatnia FIFA, w jaką grałem, to była chyba FIFA 19. Nie należę do największych fanów tej produkcji.

Szymon Lewkot kibicuje Śląskowi, reprezentacji Polski i? Ulubiony klub albo liga za granicą?

Jakiś czas temu mocno kibicowałem Realowi Madryt, ale do momentu odejścia Cristiano Ronaldo. Potem przestałem to wszystko tak mocno śledzić. Czasami wejdę na polską stronę o Realu, aby zobaczyć, co tam się dzieje, ale znacznie rzadziej niż kiedyś. Z lig zagranicznych lubię Bundesligę.

Gdzie widzisz siebie za 5 lat? W jakim musisz być wtedy miejscu, żeby być z siebie zadowolonym?

Mam takie podejście, że nie zamierzam być z siebie zadowolonym. Ja nie chcę dojść do momentu, w którym będę z siebie zadowolony. To przeszkadza w rozwoju, a na nim zależy mi najbardziej. Mówię to całkowicie poważnie. Gdzie chciałbym być za pięć lat? Chciałbym trafić do reprezentacji Polski i grać w mocnej europejskiej lidze. Może Bundesliga? Z drugiej strony nie chcę być odebrany jako gość, który ledwie zaczął grać w ekstraklasie, nawet nie ugruntował jeszcze w niej swojej pozycji, a już mówi o kadrze czy grze za granicą. Na tę chwilę skupiam się na Śląsku, nadchodzących meczach w eliminacjach Ligi Konferencji i nowym sezonie ekstraklasy.

ROZMAWIAŁ - PIOTR JANAS

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szymon Lewkot: Nie chcę dojść do momentu, w którym będę z siebie zadowolony - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24