Panie Marku, obaj jesteśmy z pokolenia, które tylko przez mgłę pamięta Montreal 1976 roku i wygraną polskich siatkarzy w finale igrzysk ze Związkiem Radzieckim. Teraz pana syn i jego koledzy piszą historię!
Za naszych czasów ten Montreal był taką ikoną sportu, tego który ja uprawiałem, a teraz moi synowie. Oglądałem tamten mecz kilkanaście, a może kilkadziesiąt razy. To był taki wzór, do którego się dążyło. Niestety, mojemu pokoleniu i kilku następnym się nie udało nawet doścignąć, nawet mieć nadzieję. Teraz mamy taką reprezentację, która już sobie może na to pozwolić, żeby o tym marzyć.
Pan pewnie się unosi z dumy, że Tomek Fornala, pana syn, jest w tej drużynie?
Oczywiście! Duma mnie rozpiera, jest niesamowita radość. Tak naprawdę to są pewnie rzeczy, których nie da się opowiedzieć słowami. Czasami ktoś może zadawać to pytanie po sto razy, po tysiąc, a odpowiedź będzie ta sama, ale to nie zmienia faktu, to co czuje ojciec własnego syna, który walczy w tym momencie o medal olimpijski. O coś, co za moich czasów jako zawodnika było moim ogromnym marzeniem, które w życiu się nie spełniło, ani nie miało najmniejszej realnej szansy, to dokonał mój syn. To jest po prostu coś niepowtarzalnego, coś wspaniałego, coś co jest taką esencją, bo tak naprawdę ta praca, którą Tomek włożył w to wszystko, wyrzeczenia, wszystko podporządkowane pod ten sport, naprawdę dużo wyrzeczeń - tymi wynikami potwierdza, że to miało sens.
Owszem jest Bartosz Kurek i „Gang Łysego”, ale pana syn wyrasta na lidera tej reprezentacji.
Ja rozliczam Tomka za jego grę. Wiadomo, siatkówka jest grą zespołową. W każdym zespole powinny być 1-2 osoby, które ciągną drużynę, ale nadal to jest gra zespołowa i nadal każdy element, każdy trybik, nawet najmniejszy, w tej maszynie bardzo się liczy. Fajnie, że są takie stwierdzenia, czy ktoś o tym mówi, ale ja sądzę, że Tomek nigdy tak nie będzie tego odbierał. Przez ten cały okres uczyłem moje dzieci trzech podstawowych zasad, którymi powinny się kierować. Miliony razy im to powtarzałem, bo bardzo aktywnie uczestniczyłem w ich karierze sportowej, od samego początku, prawie do okresu 20-21 lat. Jest niesamowita satysfakcja, że to wszystko, co się próbowało tym dzieciom przekazać, nie poszło na marne, że to nie było ziarno rzucone na nieurodzajną glebę, tylko jednak to teraz pięknie kiełkuje. To pokazuje, że trzy zasady im wpajane i przez całe życie im powtarzane, jednak przyniosły sukces.
Jakie to zasady?
Pierwsza, że nigdy nie wolno się poddawać. Bez względu na wynik, bez względu na sytuację, bez względu na otoczenie, zawsze gramy do samego końca. Jeżeli jest nawet najmniejsza szansa, to musimy o nią walczyć. Możemy przegrać, bo jest wliczone w każdego sportowca, ale po takim meczu musimy siąść i powiedzieć sobie, czy zrobiliśmy wszystko. Jeżeli zrobiłem wszystko, to jestem usprawiedliwiony, ale jeżeli czegoś nie dopełniłem, to jest lipa. Nigdy się nie poddajemy!
A druga zasada?
Synowie swoją karierę, zabawę, przygodę ze sportem zaczynali już od mini siatkówki, choć ich nie cisnąłem do siatkówki. Tomek wcześniej uprawiał hapkido, jeszcze wcześniej grał w piłkę nożną, ubzdurał sobie jeszcze snookera, na wszystko pozwalałem, bo wiedziałem, że to były bardzo młodzieńcze początki, zabawy ze sportem, ale wiedziałem, że sport uczy życia. Przede wszystkim uczy nas przygotowania do takiego prawdziwego życia. Dlatego jak już pokazałem im siatkówkę i zobaczyłem, że jeden i drugi ma na to ochotę, że bardzo się do tego garną, podporządkowaliśmy całe nasze rodzinne życie pod ten sport. I druga zasada była taka, gdy wracaliśmy z treningów lub turniejów i coś mi ich w grze nie pasowało, to było jedno stwierdzenie: jeżeli cokolwiek w życiu będziesz robił, to rób to dobrze albo nie rób tego wcale.
Została nam trzecia…
To motto, którego strasznie moja żona nie lubiła, często mi wytykała, bo byłem bardzo wymagającym ojcem, czasami przez pryzmat własnego dziecka serce mi pękało, ale dążyłem u nich cały czas do doskonałości: że drugi to zawsze przegrany, bo zawsze jest ktoś przed tobą.
Drugi to zawsze przegrany? Jak to się ma do finału igrzysk?
To były tylko takie trzy zasady, którymi się budowało strukturę sportowca, człowieka, zwycięzcy, który chciał, musiał, pragnął zwycięstw. Ta zasada, że drugi to przegrany nie odnosi się kompletnie do olimpiady. To, że Tomek gra już o złoty medal, to jest duma, niesamowity sukces, szczęście, coś wspaniałego, coś co może być taką kwintesencją tego całego naszego rodzinnego życia. Na to się czekało. Medal na olimpiadzie - nie ma czegoś większego. Coś, co za moich czasów było dla mnie nierealne, on po to sięga, spełniając moje i swoje wielkie marzenia.
Jak pan widzi ten sobotni finał z Francją?
Olimpiada to jest coś niesamowitego. Można byłoby sprawdzać statystki, ustawienia, określać poszczególnych zawodników na każdej pozycji, ich predyspozycje na dany dzień. Oglądam wszystkie mecze olimpijskie piłki siatkowej, mam dosyć dobry przegląd, widziałem możliwości drużyn i tyle razy już się zawiodłem, gdzie byłem pewien wyniku albo sposobu prowadzenia meczu, a ten mecz miał całkowicie inny obraz. Tak było w półfinale Francja - Włochy. Stawiałem zdecydowanie na Włochów. Jeżeli byśmy porównali zawodników i ich możliwości, to nie przychodziło mi w ogóle do głowy, że oni mogą ten przegrać w takim stylu, tak łatwo, gładko, oddając ten mecz. Mogę powiedzieć panu jako ojciec i jako wielki fan siatkówki: wygramy to 3:0 i mocno w to wierzę, ale to jest sport.
I znów wszyscy będziemy w sobotę siatkarzami, będziemy z nimi „grali” w Paryżu.
Dokładnie, trzymamy kciuki, bądźmy dobrej myśli. To, co przeżyłem po tym półfinale, to jest coś nie do opisania, jakie były emocje. Wszyscy to przeżywali. Proszę sobie wyobrazić, co przeżywa wtedy ojciec - to jest spotęgowane trzykrotnie. Z euforii do płaczu, z wielkiej radości do ogromnego smutku, z rozżalenia znów do euforii. Przeskoki emocji były tak niesamowite, że koniec świata.
A najlepsze jeszcze przed nami.
Tak, ale i jak ostatnio z Tomkiem rozmawiałem, to powiedziałem, że to co on zrobił, ten mecz, będę do końca życia pamiętał, zwłaszcza wiedząc z jakimi on problemami się boryka. Naprawdę ta kontuzja nogi, to nie była jakaś błahostka. Za naszych czasów taki uraz, miesiąc przerwy to jest minimum, jeszcze byłby założony gips… Myśląc ciągle o tym meczu finałowym, jako kibice, my jako rodzice mówimy: kurczę, wygramy, jest siła w nas, mamy monolit w drużynie. Potem jednak zastanawiamy się jako fachowcy, jako ludzie, którzy mieli do czynienia z tym sportem mówimy: co z Paweł Zatorskim. Nie wiem, co z tym barkiem, Tomek jak z nim rozmawiałem, też nie wiedział. Pytanie jest, czy on będzie w stanie grać. Jeżeli nie, to kto go zastąpi? Czy to zastępstwo będzie efektywne. Druga sprawa - co z Marcinem Januszem, czy nadaje się do grania? (rozmawialiśmy w czwartek wieczorem - red.) Czy Grzegorz Łomacz zagra tak super, tak pewnie, tak mądrze, tak dojrzale, z takim doświadczeniem również następny mecz? Dużo jest taki pytań, które są w ty meczu newralgiczne. Jak się popatrzy na mecz ze Stanami, to wszystko było za Amerykanami. Jakby ktoś popatrzył w rozpiski, statystyki, parametry, mógłby zapytać: jak myśmy to wygrali? To jest przecież nie możliwe. To jest piękno tego sportu.
Wracając do pana. Mieszka pan w Krakowie, ale zaczynał pan grę w siatkówkę w Grodźcu Będzin?
Tak, bo jestem z Będzina, jestem Zagłębiak (śmiech). Jak zobaczyłem, że chce ze mną rozmawiać „Dziennik Zachodni”, to przypomniały mi się stare czasy. To gazeta mojej młodości, tak jak "Wieczór". Często jeździmy do Wojkowic, bo mamy w tamtych okolicach rodzinę, to poszukam "Dziennik Zachodni" w kiosku, tak z sentymentu. Karierę zacząłem w Grodźcu. Już nie ma tej hali, nie ma komina pod tą halą i nie ma kopalni...
Nie przeocz
- Fani GKS Katowice wypełnili trybuny stadionu i dopingowali beniaminka ZDJĘCIA KIBICÓW
- Ponad 10 tys. fanów Niebieskich wspierało ich na Stadionie Śląskim ZDJĘCIA KIBICÓW
- Tłumy kibiców na meczu Górnika Zabrze z Pogonią Szczecin ZDJĘCIA
- Sympatycy Rakowa Częstochowa cieszyli się ze zwycięstwa w Katowicach ZDJĘCIA KIBICÓW
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Polska kadra znowu w dół
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?