Kaśnikowski w finale imprezy z cyklu LOTOS PZT Polish Tour - Narodowy Puchar Polski pokonał Czecha Petra Nouzę 6:4, 3:6: 6:4. Dla Polaka jest to pierwszy tytuł w karierze. - Na jesieni po raz pierwszy przekroczyłem granicę Top 1000 w rankingu ATP, to był naprawdę kamień milowy, bo dokonałem tego jeszcze jako junior. Teraz gram już tylko turnieje zawodowe i nie jest to łatwa droga. Cieszę się, że udało mi się wygrać przed polską publicznością. To ważne, że dzięki LOTOS PZT Polish Tour możemy grać i walczyć o punkty do rankingu w kraju - powiedział Kaśnikowski.
Na wcześniejszym etapie turnieju Kaśnikowski pokonał swojego mistrza. Zanim Jerzy Janowicz - po serii kontuzji - zdecydował się wrócić na korty, współpracował z 19-latkiem. Często razem trenowali, a we Wrocławiu zmierzyli się w II rundzie Betard Cup. - Na pewno ten mecz to jest dla mnie bardzo duże wydarzenie, ale zamierzam walczyć o zwycięstwo i postaram się pokazać z jak najlepszej strony. No i wygrać z Jurkiem - zapowiadał Kaśnikowski, który spełnił swój cel.
W środę minie dziewięć lat od spotkania Janowicza z Andym Murrayem w półfinale Wimbledonu 2013. Polak w obecności 11 tys. kibiców na Korcie Centralnym stoczył zacięty pojedynek z faworytem miejscowych kibiców. Ostatecznie przegrał w czterech setach, ale na osłodę mógł sprawdzić stan konta. Za udział w londyńskim turnieju zarobił ok. dwóch milionów złotych. We Wrocławiu przyszło mu erywalizować w zgoła innych okolicznościach. Pula Betard Cup to 15 tys. dolarów, a jego starcie z Kaśnikowskim śledziło zaledwie kilkudziesięciu widzów. - Jestem na takim etapie kariery, że tego typu turnieje są przeze mnie traktowane jako trening. W moim przypadku poważniejsze granie powinno zacząć się od sezonu na kortach betonowych - powiedział nam Janowicz, sklasyfikowany obecnie na 1801. miejscu w rankingu ATP (we Wrocławiu grał z dziką kartą). Czy 31-latek zamierza w przyszłości występować w turniejach wyższej rangi? - Nawet mama nie zna na razie moich planów, dlatego media tym bardziej się o nich nie dowiedzą - dodał.
Janowicz w przeszłości dał się poznać jako zawodnik, który nie gryzie się w język i otwarcie mówi o tym, co mu przeszkadza. Dziś jest partnerem życiowym Marty Domachowskiej, byłej tenisistki, ale - co ważniejsze - także ojcem. Jego syn skoczył w tym roku trzy lata. We Wrocławiu pokazał jednak, że na korcie się nie zmienił. Podczas starcia z Kaśnikowskim w szorstkich słowach zwrócił uwagę fotografowi, który znajdował się w pierwszym rzędzie trybun. Obiektyw aparatu skierowany w 31-latka miał podobno... przeszkadzać mu w skupieniu się na grze.
Kiedy rozgrywano Betard Cup, najlepsi tenisiści świata walczyli w pierwszych rundach Wimbledonu. Janowicz po raz ostatni wystąpił tam w 2017 roku. - Nie oglądam meczów w Londynie. Wimbledon przypadł na okres mojego występu we Wrocławiu, więc chociażby z tego powodu trudno było mi śledzić turniej. Na co dzień nie oglądam raczej tenisowych rozgrywek - przyznał Janowicz, który mimo tego pokusił się o ocenę stanu polskiego tenisa. - Sukcesów Igi Świątek i Huberta Hurkacza nie możemy nazywać polskim tenisem. Polski tenis to nasze podwórko, trenerzy, młodzi adepci i wszystko to, co dzieje się w naszym kraju z tą dyscypliną. Hurkacz już od dawna trenuje przecież z zagranicznym szkoleniowcem. Wspomniana dwójka ma super wyniki, ale jeśli mówimy o całokształcie polskiego tenisa, na tę chwilę jest z nim bardzo kiepsko - stwierdził w rozmowie z nami były półfinalista Wimbledonu.
Ta wypowiedź to właściwie powtórzenie tego, co Janowicz wyrzucił z siebie w kwietniu 2014 roku po przegranym meczu w Pucharze Davisa z Marinem Čiliciem.
- Jesteśmy krajem, który nie ma jakiejkolwiek perspektywy w sporcie, biznesie, życiu prywatnym. Nie ma perspektywy dla nikogo. Trenujemy gdzieś po szopach - nie tylko w tenisie. Zbigniew Bródka musi trenować za granicą. Dlaczego macie takie oczekiwania wobec nas? Może sami wyjdźcie najpierw na kort, przepracujcie całe życie na korcie, a dopiero potem miejcie oczekiwania? - wypalił wówczas do dziennikarzy.
W kuluarach wrocławskiego turnieju usłyszeliśmy, że Janowicz chce pograć jeszcze kilka lat, by z kortu zapamiętał go jego syn. Trzymamy kciuki.
- Iga Świątek prywatnie. Kocha koty, cappuccino i klasycznego rocka! [zdjęcia]
- Piękne podprowadzające Betardu Sparty Wrocław [ZDJĘCIA]
- Ojcowie ze Śląska - tak wyglądają ich dzieci [ZDJĘCIA]
- Iga Świątek jakiej nie znacie. Co robi, gdy nie gra w tenisa? [ZDJĘCIA, FILMY]
- Mistrzowie 2012 ze Śląska dziś i 10 lat temu [INTERAKTYWNE ZDJĘCIA]
- Wyjątkowy pałac Kamila Stocha. Skoczek ma przepiękną góralską rezydencję [zdjęcia]
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?