To była mała letnia rewolucja kadrowa w Wiśle Kraków. Jakie efekty przyniesie?

Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
W piątek 6 września w Polsce zamknęło się okno transferowe. W przypadku Wisły Kraków przyniosło ono małą rewolucję kadrową. Małą, bo trudno mówić, żebyśmy oglądali całkiem inny zespół niż wiosną. Liczbowo jednak wygląda to dość okazale, bo Wisłę latem opuściło dwunastu zawodników, a przyszło trzynastu.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Poprzedni sezon przyniósł ogromny sukces, jakim było zdobycie przez Wisłę Kraków Pucharu Polski. Główny cel, jakim był jednak awans do ekstraklasy, nie został zrealizowany. Mało tego, zespół nie dostał się nawet do baraży, a po fatalnym finiszu „Biała Gwiazda” ostatecznie zajęła zaledwie 10. miejsce w I lidze. Najgorsze w całej historii startów Wisły Kraków w rozgrywkach ligowych.

Wiadomo było, że to przyniesie zmiany latem. Najważniejsza zaszła na stanowiskach trenera i dyrektora sportowego. Alberta Rude zastąpił Kazimierz Moskal, a Kiko Ramireza Vullnet Basha. Szybko ruszyła też karuzela z piłkarzami. Lista tych, którzy odeszli z Wisły obejmuje wspomniane dwanaście nazwisk. Co ciekawe, rozstania te nie wzbudzały większej kontrowersji. Wspomniany już tutaj Basha zakończył karierę i szybko wskoczył w nowe buty, będąc poniekąd łącznikiem między działem sport, sztabem i drużyną. Karierę zakończył też Michał Żyro. Nikt nie rozdzierał szat, gdy Wisła informowała, że żegna się z takimi zawodnikami jak: Dejvi Bregu, Billel Omrani, Alvaro Raton, Eneko Satrustegui czy nawet David Junca. Podobnie było też w przypadku Mikiego Villara, który miał bardzo słabą wiosnę. Tutaj temat odżył gdy Hiszpan podpisał kontrakt z mistrzem Polski Jagiellonią Białystok. I nie jest powiedziane, że tam nie wróci do wysokiej formy. Fakty były jednak takie, że końcówkę w Wiśle miał po prostu kiepską i to rozstanie się broniło. Wisła podjęła też decyzję o tym, żeby nie przedłużać kontraktu z Szymonem Sobczakiem, który trafił do Arki Gdynia.

Osobną kategorię stanowią transfery, odejścia, jakie też mieliśmy latem już po starcie sezonu. Definitywnie „Białą Gwiazdę” opuścił Roman Goku, przenosząc się do Wieczystej na zasadzie transferu gotówkowego. Na wypożyczenia poszli natomiast Jakub Krzyżanowski do Torino oraz Dawid Olejarka do Znicza Pruszków.

Wisła starała się też uzupełnić, wzmocnić kadrę. Początkowo szło to wolno, nawet można powiedzieć opornie, a przecież pierwszy oficjalny mecz wiślacy zagrali już 11 lipca. Koniec końców, do drużyny trafiło trzynastu zawodników, choć ta liczba może być też nieco myląca, bo znaczą część stanowią powroty z wypożyczeń. I na początek dwa słowa właśnie o tych, którzy wrócili z wypożyczeń. Z Górnika Łęczna do Wisły wrócili Enis Fazlagić, Mateusz Młyński oraz Piotr Starzyński. I co tu dużo mówić, na ten moment realną szansę na grę w pierwszym zespole ma tylko ten ostatni. Fazlagicia nie widzi w Wiśle kolejny trener, ale kontrakt jest kontrakt. Menedżer piłkarza nawet nie wykazuje jakichś specjalnych starań, żeby znaleźć pomocnikowi nowy klub, bo też umówmy się - tak lukratywnej umowy jak w Krakowie Fazlagić nie dostanie już nigdzie. Dlatego w Wiśle muszą pogodzić się z faktem, że będzie trzeba zrealizować tę umowę do końca. Umowę, która jest pewnego rodzaju symbolem błędów sportowych „Białej Gwiazdy” ostatnich lat…

Małe szanse na grę będzie miał w najbliższym czasie raczej Mateusz Młyński, który zaliczył co prawda w tym sezonie trzy mecze w pierwszym zespole, ale nie wypadł w nich okazale i wobec wzmocnień na skrzydłach, trudno mu będzie się przebić do gry. Na występy więcej okazji będzie miał natomiast wspomniany Starzyński. Również z tej racji, że jest opcją w roli młodzieżowca. I obiektywnie, prezentuje się momentami nawet nieźle, choć jeśli nie zacznie wykorzystywać takich okazji jak ta z meczu z Kotwicą Kołobrzeg, to jego akcje też nie będą rosły.

Inne powroty? Trzeba wspomnieć o dwójce, która ogrywała się w poprzednim sezonie w Wieczystej Kraków. Mowa o Patryku Letkiewiczu i Kacprze Skrobańskim. Obaj nie zaliczyli w tym sezonie ani minuty w pierwszym zespole i póki co, trudno spodziewać się, żeby nastąpiło to szybko. Letkiewicz to bramkarz, a wobec obecności w kadrze Antona Cziczkana i Kamila Brody, musi zadowolić się na razie statusem tego trzeciego. Sporo będzie jednak grał w III-ligowej rezerwie. Skrobański na razie musi natomiast ciężko pracować, żeby w ogóle dostać szansę. Znamiennym był fakt, że gdy w Pruszkowie przed meczem ze Zniczem trenerowi Moskalowi został z bardziej doświadczonych stoperów jedynie Alan Uryga, to wolał przestawić na środek obrony Bartosza Jarocha niż dać szansę Skrobańskiemu. I szczerze mówiąc, oglądając nawet ostatni mecz rezerwy Wisły z Pogonią-Sokołem Lubaczów, łatwiej te decyzje szkoleniowca „Białej Gwiazdy” zrozumieć.

W Krakowie latem chętnie sięgano przy transferach po Polaków. Z zewnątrz takich zawodników przyszło czterech. Każdy z nich to na razie inny przypadek. Najlepiej w tym gronie wystartował Olivier Sukiennicki, sprowadzony ze Stali Stalowa Wola. Przebojowy pomocnik miał dobre wejście do nowego zespołu. Wykazuje się brakiem kompleksów po przeskoku na wyższy szczebel. Ostatnio lekko obniżył jednak loty i można tylko mieć nadzieję, że po przerwie na mecze kadry wróci do dyspozycji z początku sezonu.

Solinie wygląda, szczególnie w rozgrywkach ligowych Rafał Mikulec sprowadzony z Resovii. Z niższego pułapu wystartowali natomiast na pewno stoper Wiktor Biedrzycki i napastnik Łukasz Zwoliński. Na przekreślanie tych transferów jest jednak stanowczo za wcześnie. Choćby z tego powodu, że Sukiennicki i Mikulec trafili do Wisły już na początku przygotowań, więc było im nieco łatwiej, a Biedrzycki i Zwoliński znacznie później, a w dodatku ten ostatni miał problemy zdrowotne. Z oceną trzeba zatem naszym zdaniem jeszcze się wstrzymać. Minimum do końca rundy jesiennej, bo teraz, gdy będzie nieco więcej czasu na pracę treningową, gdy nie będzie tak dużego nagromadzenia meczów, jest szansa, że obaj zawodnicy wskoczą na wyższy, zadowalający kibiców poziom.

Krakowski klub nie sprowadzał oczywiście tylko piłkarzy z Polski. Doszła bowiem jeszcze czwórka graczy zagranicznych. Pierwszym był Giannis Kiakos, a później dochodzili Tamas Kiss, Frederico Duarte i ostatni przychodzący ruch letniego okna transferowego, czyli James Igbekeme. W tym ostatnim przypadku mieliśmy do czynienia jedynie z godzinnym występem w Kołobrzegu w meczu z Kotwicą, ale ponieważ jest to powrót do Wisły, to mniej więcej znamy atuty i mankamenty Nigeryjczyka.

Co powiedzieć o pozostałej trójce? Na razie tyle, że mieli różne momenty, ale już całkiem sporo takich, które pozwalają wierzyć, że mogą być wartością dodaną dla tego zespołu. Na ten moment wszystkie ruchy Wisły można jednak oczywiście ocenić jedynie jako start tych nowych graczy w ekipie „Białej Gwiazdy”. Prawdziwa, obiektywna i rzetelna ocena nadejdzie dopiero po kilku miesiącach gdy ci piłkarze zagrają nieco więcej meczów niż kilka czy kilkanaście w nowych barwach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Postawił na Rosję, teraz gra za darmo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24